Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bo do Tanga trzeba Jarockiego

Dariusz Pawłowski
Jan Bogacz, TVP
Jak zawsze, by przekonać się, jak bardzo ważny jest ktoś, kto jest, trzeba go stracić. Gdy odszedł Jerzy Jarocki, nie mieliśmy wątpliwości, że na tym świecie straciliśmy Wielkość. Poniedziałkowy Teatr Telewizji przypomniał, iż to strata nie do ocenienia. Ale dla "Tanga" Mrożka chyba dopiero się przekonujemy, jak gigantyczna.

"Tango" to moim zdaniem najlepsza sztuka Sławomira Mrożka. Jerzy Jarocki był moim zdaniem najlepszym w naszym kraju interpretatorem tego tekstu (obok Erwina Axera - że przypomnę jego legendarny, wieloznaczny spektakl z 1965 roku, wystawiony w warszawskim Teatrze Współczesnym z wielkimi kreacjami Wiesława Michnikowskiego, Tadeusza Fijewskiego, Mieczysława Czechowicza, Barbary Ludwiżanki; ten sukces wierności Mrożkowi powtórzył w 1997 roku we Współczesnym Maciej Englert realizując "Tango", sfilmowane dla Teatru TVP, z Wiesławem Michnikowskim, Krzysztofem Kowalewskim, Zbigniewem Zapasiewiczem, Danutą Szaflarską i mało jeszcze wówczas znanym Piotrem Adamczykiem). Opublikowany w 1964 roku dramat był i będzie aktualny, niestety, w każdej epoce. Jerzy Jarocki pokazał świetne przedstawienie "Tanga" w roku 1965 w Starym Teatrze w Krakowie (Jan Nowicki jako Artur, Jerzy Bińczycki jako Edek), wybitne w 2009 roku w stołecznym Teatrze Narodowym (w obsadzie: Marcin Hycnar, Grażyna Szapołowska, Jan Frycz, Ewa Wiśniewska, Jan Englert, Grzegorz Małecki, Kamilla Baar), któremu nadał genialną formę telewizyjną pokazaną właśnie w TVP (z jedną zmianą obsadową, po tym, jak Szapołowska podpadła dyrektorowi "Narodowego" Englertowi, zastąpiła ją Katarzyna Gniewkowska), odnajdując w każdym czasie nowe, nadzwyczaj aktualne i piekielnie wstrząsające pokłady w tym tekście. Symbolicznie był to ostatni spektakl wyreżyserowany przez Jarockiego przed śmiercią, montaż i udźwiękowienie koordynował już właśnie Jan Englert.

W chwytającym za frak, niczym Edek Stomila, telewizyjnym "Tangu" brzmi tak silne ostrzeżenie, że po jego obejrzeniu trudno już lekceważąco spoglądać na to, co wyprawiają nasi politycy, ludzie wybrani, osobnicy, którym powierzyliśmy odpowiedzialność, głosiciele rozmaitych idei, wszyscy, którzy wiedzą lepiej, którzy muszą się wypowiedzieć na każdy temat. To również poruszająca precyzyjna analiza pogubionej rzeczywistości, pozbawionej punktów odniesienia, tradycji, wiary, czegokolwiek, co by mogło zastąpić to, czego nie ma. Rzeczywistości, którą przepełnia przekonanie, że jest lepsza od wszystkiego, co było. I ludzi, którzy są zawieruszeni, przetrąceni i odtrąceni, lub za wszystko wystarczy im "postępowy postęp". Wnioski Jarockiego do najprzyjemniejszych nie należą. W dodatku reżyser nie ułatwia odnalezienia się w tym chaosie i widzom, sadzając w pierwszej części widowiska każdego z nich na innym krześle. Myślicie, że jesteście lepsi, bo więcej rozumiecie? Że wystarczy myśleć? Że jesteście bardziej "oświetleni"? Ha ha ha...

W genialnym przedstawieniu tylko genialnie mogli zagrać aktorzy. Porywający Marcin Hycnar, który udowadnia, że można być aktorem młodego pokolenia i nie zeszmacić swojej twarzy graniem wszędzie, w byle czym, przetaczając się przez wszystkie seriale i głupie filmy. Wyjątkowy Grzegorz Małecki, który nie jest chamem, ale nie jest też człowieczą głębią - matko, jakaż to nasza telewizyjna codzienność! (Swoją drogą ciekawe jak to jest "przyłożyć" na scenie swojemu dyrektorowi?). Przejmujący, przerażony i śliski Jan Englert (tak, tak znacie takich typów i to z "nazwiskami"); taki nowoczesny, a taki pusty i niepogodzony sam niewiedzący z czym Jan Frycz, no i Katarzyna Gniewkowska, Ewa Wiśniewska i Kamilla Baar wyśmienicie budujące swój kobiecy świat za plecami tego męskiego. Czy już niedługo światem zawładną kobiety?

To tylko kilkanaście zdań. W widowisku Jarockiego każdy znajdzie sobie kilkadziesiąt innych, takich wyłącznie dla siebie. Nieobojętnych. No ale na tym polega wielkość. A także na pewności, że przyszłość, europejską i jakąkolwiek inną integrację oraz wszelkie inne wspaniałe przedsięwzięcia miast na gospodarce, nauce, autostradach i mamonie, można budować tylko na jednej idei. A jest nią człowiek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki