Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogdan Lis: Solidarność dawniej łączyła, dziś głównie nas dzieli [WYWIAD]

rozm. Piotr Brzózka
Bogdan Lis
Bogdan Lis Grzegorz Mehring/Polskapresse
Rozmowa z Bogdanem Lisem, sygnatariuszem Porozumień Sierpniowych, wiceprzewodniczącym Stronnictwa Demokratycznego.

Mijają 33 lata od podpisania Porozumień Sierpniowych. Wybiera się Pan na obchody?
Ale na które obchody? Jest kilka miejsc, w których uroczystości się odbywają, w związku z czym nie bardzo wiadomo, gdzie iść. Prezydent organizuje swoje obchody, Solidarność swoje...Trzeba wybierać, a ja wybierać nie lubię, wolałbym, żeby to było wspólne święto. Bo wspólna była Solidarność. Dlatego prawdopodobnie nie pójdę nigdzie.

Lech Wałęsa w tym roku będzie obchodził rocznicę 31 sierpnia, ale jak zapowiedział - prawdopodobnie ostatni raz. Bo nie podoba mu się wiele rzeczy, od prywatyzacji, po związki zawodowe. O co mu właściwie chodzi?
Solidarność korzeniami tkwi w przeszłości, więc ma prawo do nazwy, do historii. Ale dzisiejsza "S" funkcjonuje w innym świecie, a ten świat ma prawo się Wałęsie nie podobać. Dzięki "S" obalono komunizm, ale nie wszystkie marzenia się spełniają. Choć Polska jest w innym miejscu, jest krajem bogatszym, to wciąż jest wiele niesprawiedliwości społecznych.

Obecny szef Solidarności Piotr Duda mówi, że kolejne rocznice Sierpnia są coraz smutniejsze, "bo nie o taką Polskę walczyliśmy".
Smutne są te rocznice, ale głównie z tego powodu, że różne osoby to święto rozgrywają dla swoich celów. Starają się robić wszystko, by to nie była historia nas wszystkich. Może dlatego część ludzi, związanych z historią Solidarności, nie chce już brać w tym wszystkim udziału. Solidarność kiedyś łączyła, dziś dzieli.

A co z tą Polską?
Nie wiem, o jaką Polskę walczył przewodniczący Duda. Ja walczyłem o Polskę wolną, demokratyczną, w której każdy człowiek mógłby decydować sam o sobie. Udało się. To nie znaczy, że w nowej Polsce każdy automatycznie mógł zostać milionerem. Ludzie dostali tylko szansę, każdy mógł sterować swoim losem. Jedni potrafią to robić, inni nie. Nie należy się obrażać na rzeczywistość, lecz pomóc tym, którzy się nie odnaleźli. Pamiętam losy wielu działaczy Solidarności, którzy wypadli z obiegu, którym się nie powiodło w życiu, ale nie przypominam sobie, żeby "S" im szczególnie pomogła. Musieli szukać pomocy gdzie indziej - u państwa, u przyjaciół.

Może rocznice są smutne, właśnie dlatego, że za dużo jest bezimiennych bohaterów.
Takich ludzi jest naprawdę dużo. Oni gdzieś przepadli. I nie mówimy tylko o Sierpniu. Spójrzmy, jak państwo rozlicza się z przeszłością. Ludzie, którzy zostali postrzeleni w roku 1970, zostali inwalidami, nie mogli pracować. Dziś żyją z głodowych rent. Oni nie dostali od państwa odszkodowań. Te wypłacono jedynie rodzinom zabitych.

Jak doszło do tego, że część elit postsolidarnościowych uważa, że druga część tych elit stoi tam, gdzie kiedyś stało ZOMO?
Solidarność nigdy nie była jednolita. Walczyliśmy o to, żeby móc się różnić i żeby za to nie wsadzano do więzienia. To był ten jeden cel, który nas łączył. Niestety, z wolności i demokracji nie każdy potrafi korzystać. Były próby wykorzystywania historii, szczególnie w okresie, gdy "S" zaczęła się angażować w politykę. To doprowadziło do tego, że wiele osób, związanych z Solidarnością, dziś nie chce mieć z tym nic wspólnego. A ci, którzy w przeszłości z Solidarnością wspólnego mieli niewiele, dziś biją się o to, który z nich dla związku zrobił więcej.

Dlaczego 31 sierpnia pozostaje świętem praktycznie niezauważalnym w Polsce?
Sami do tego doprowadziliśmy. Kiedy kierowałem Fundacją Centrum Solidarności, to zależało mi na tym, by umiejscowić to święto w świadomości społecznej w Polsce i na świecie. Potem wszystko rozmyło się na drobne. Nie słychać o projektach, które spowodują, że Solidarność będzie postrzegana na arenie międzynarodowej jako ruch społeczny, który doprowadził do upadku komunizmu. Przegrywamy z murem berlińskim. Proponowałem, żeby Europejskie Centrum Solidarności stało się narodową instytucją kultury pod patronatem prezydenta, z własnym budżetem. Nie udało się, partykularne interesy polityków doprowadziły do sytuacji, gdy w dalszym ciągu jest to instytucja miejska, a nie narodowa. I nic się nie zmienia, nikt się nie interesuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki