Po trzeciej z rzędu bezśnieżnej zimie opadów było jak na lekarstwo. Według Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej przełom 2019 i 2020 roku był najcieplejszy od początku prowadzenia pomiarów hydrologicznych w Polsce. Widmo suszy większej od choćby tej ubiegłorocznej jest bardzo realne.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
Na domiar złego w chwili, gdy ruszyła wegetacja roślin w nocy temperatury spadały poniżej zera. To mogło doprowadzić do poważnych uszkodzeń roślin i ostatecznie będzie mieć negatywny wpływ na wielkość plonów i wzrost cen żywności (według niektórych szacunków może zdrożeć nawet o 20-30 procent).
Już teraz specjaliści mówią, że mamy do czynienia z tak zwaną „suszą hydrologiczną” niemal na obszarze całego kraju. Niektórzy twierdzą, że w tym roku czeka nas „susza 50-lecia”.
Tymczasem z prognoz długoterminowych wynika, że opadów i to nieznacznych możemy się spodziewać dopiero w maju. Dla rolników, sadowników i działkowców to złe wieści, bo właśnie teraz deszcze są najbardziej potrzebne na polach.
Opadów mamy aż o ponad połowę mniej od wieloletniej średniej. A sytuacja raczej się nie poprawi, bo meteorolodzy wieszczą, że tegoroczne lato lato ma być suche i upalne, choć temperatury nie będą rekordowo wysokie.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJZIE
Województwo łódzkie od lat uważane jest za jedno z najsuchszych w Polsce, czyli z niskim poziomem wód gruntowych. Widać to też na uaktualnianych na bieżąco mapach prezentowanych przez Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie”.
W naszym regionie niski stan wód zanotowano w największych rzekach: Pilicy, Nerze i Warcie.
Gleba jest do tego stopnia przesuszona, że nie jest przygotowana na zasiewy. Nawet jeśli będą krótkotrwałe opady deszczu, to wyda spływa, a nie wsiąka w ziemię.
Oprócz tego, jak informuje Instytut Badawczy Leśnictwa, w całej Polsce występuje zagrożenie pożarowe w lasach.