Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brytyjscy amatorzy kontra polskie gwiazdy

Paweł Hochstim, Londyn
Polscy kibice znów wypełnią halę w Londynie
Polscy kibice znów wypełnią halę w Londynie FRANCK ROBICHON/EPA
- Wielka Brytania nie jest wielkim zespołem, ale mamy respekt dla każdego - mówi trener polskich siatkarzy Andrea Anastasi. Sklasyfikowana na 92. miejscu w rankingu FIVB, czyli na poziomie karaibskich wysepek Saint Kitts, Anguilli i Grenada, a za Tongą, czy Bangladeszem, drużyna w igrzyskach nie wygrała jeszcze nawet seta. Mecz Polski z Wielką Brytanią rozpocznie się o godz. 12.30.

Brytyjski zespół został stworzony tylko na igrzyska w Londynie. Od pięciu lat zespół prowadzi holenderski trener Harry Brokking, który, przed zatrudnieniem na Wyspach, m.in. przez rok prowadził polski AZS Częstochowa. Brokking od pięciu lat prowadzi brytyjski zespół.

- Ta drużyna ma utalentowanych graczy, a także ducha i charakter - mówi holenderski szkoleniowiec. - Kilku młodych graczy, jak Oluwadamilola Bakare, Peter Bakare i Nathan French w przyszłości mogą być znaczącymi postaciami w siatkówce.

Dla polskich kibiców najbardziej znanym graczem jest Andrew Pink, który przez kilka miesięcy występował w Ślepsku Suwałki, grającym na zapleczu siatkarskiej PlusLigi. - Dobrze wspominam ten czas. Gdy przyjechałem grać do Suwałk pierwszy raz poczułem się, jak poważny sportowiec. Pozdrawiali mnie ludzie w sklepie, czy na ulicach - mówi.

Pink najlepiej z pobytu w Polsce zapamiętał... niskie temperatury. Suwałki to przecież polski biegun zimna. - Pierwszy raz widziałem, żeby temperatura spadła poniżej minus dwudziestu pięciu stopni Celsjusza - wspomina brytyjski siatkarz. Dzisiaj urodzony w amerykańskim Kansas City siatkarz takich problemów już nie ma, bo gra we francuskim Amicale Canteleu Maromme.

Większość brytyjskich reprezentantów występuje w ligach europejskich, ale próżno szukać wśród nich znanych nazw. Do niedawna w najlepszym klubie ligi rumuńskiej, Tomisie Constata, grał środkowy Mark Plotyczer. To ciekawa postać, bo urodził się w Rio de Janeiro i tam zaczynał swoją karierę.

- Musimy podnieść poziom gry i to jest moje zadanie. A zadaniem federacji jest wprowadzenie programu, który podniesie zainteresowanie i poziom siatkówki w kraju - mówi Brokking. Holender już przed turniejem nie łudził się, że jego zespół może wyjść z grupy. A przed dwoma ostatnimi meczami marzy już pewnie tylko o tym, by wygrać choć jednego seta. Blisko był w meczu z Bułgarami, w którym jego zawodnicy jedną z partii przegrali na przewagi.

Polscy siatkarze, którzy po wyraźnym pokonaniu Argentyny 3:0 wciąż liczą się w walce o pierwsze miejsce w grupie, powtarzają, że na pewno Brytyjczyków nie zlekceważą. - Nie możemy tego zrobić, bo nikt nie odda nam nic za darmo. Każdy wychodzi na boisko i zostawia na nim serce. Jestem przekonany, że my w sobotę też to zrobimy - mówi libero Krzysztof Ignaczak, który po trzech dniach turniejowych zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji najlepiej przyjmujących. W ogóle Polacy plasują się w czołówce indywidualnych statystyk.

Michał Winiarski prowadzi w klasyfikacji najskuteczniejszych atakujących, bo jako jedyny w turnieju notuje skuteczność przekraczającą 50 procent. Z kolei Bartosz Kurek jest najlepiej zagrywającym siatkarzem turnieju w Londynie. Co ciekawe, biało-czerwoni najgorzej spisują się w bloku, a przecież w Lidze Światowej, którą wygrali, była to ich najsilniejsza broń.

A największą motywacją dla Polaków będzie fakt, że wygrywając dwa ostatnie mecze - sobotni i poniedziałkowy z Australią - po 3:0, zachowają szansę na pierwsze miejsce w grupie. Biało-czerwoni tracą trzy punkty do Bułgarów, którzy zmierzą się jeszcze z Argentyną i Włochami.

Z kolei Włochów polski zespół wyprzedza lepszym stosunkiem małych punktów, a trudno przypuszczać, by Włosi odrobili tę stratę w meczach z Australią i Bułgarią, skoro Polacy w tym czasie zagrają z Wielką Brytanią i Australią. Wystarczy zatem, że Bułgaria straci trzy punkty, czyli przegra np. jeden mecz 2:3, a drugi wygra 3:2 lub też przegra jeden z nich w stosunku 0:3 lub 1:3, a wtedy biało-czerwoni obejmą prowadzenie w grupie. - To oczywiście jest realne, ale nie od nas zależy. My musimy wygrać nasze mecze i spokojnie czekać na wyniki pozostałych - mówi Marcin Możdżonek, kapitan polskiej reprezentacji.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki