Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budują Łódź i swój dobry PR, może zadbaliby o pracowników?

Hanna Gill-Piątek
Hanna Gill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi
Hanna Gill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi Krzysztof Szymczak
Lubię czytać sprostowania i przeprosiny. Są niewyczerpanym źródłem wiedzy o powodach, dla których ludzkość może poczuć się dotknięta do żywego i domagać się satysfakcji na łamach prasy. Czasem trafia się na perełki, jak słynne ogłoszenie Andrzeja Leppera o T., który nie jest bandytą z Pabianic, z maleńkim dopiskiem pod spodem „ale ze Zgierza”. „Informujemy, że kawy X nie zawierają 100% kawy, jak błędnie deklarowaliśmy w reklamie, bo laboratorium firmy Y odkryło w nich domieszkę cukru”. Samo życie.

Sprostowania bywają bardzo kreatywne, dlatego z apetytem pochłonęłam sążniste wyjaśnienie firmy Skanska. Wykonawca EC1 gęsto tłumaczy się z zarzutów o niedoróbki i opóźnienia, które padły na łamach Dziennika Łódzkiego. Ok, ma prawo. Jednak jeśli w moich oczach Skanska chciałaby zachować dobre imię, powinna zadbać nie tylko o PR, ale tez o ludzi, którzy pracują na jej budowach.

Remont EC1 mam tuż za oknami. I już to mi wystarczy. Cieszę się, że oszczędzono mi widoku robót w środku środku, bo pewnie wisiałabym codziennie na telefonie do Państwowej Inspekcji Pracy. Zmieniają się pory roku, a kino grozy za oknem dostarcza mi ciągle nowych odcinków. Oto operator kolosalnego dźwigu schodzi w lutym po oblodzonej drabince. Na nogach zamiast sznurowanych butów ma gustowne walonki. Jest bardzo wysoko, kiedy ślizga się, zlatuje kilka szczebli w dół i w ostatniej chwili łapie się metalowej konstrukcji. Tym razem się udało.

Nadchodzi południe i na budowie trwa przerwa śniadaniowa. Robotnicy przychodzą do sklepików na Tuwima po bułki, odwiedzają mięsny. Część z nich zahacza o Żabkę kupując coś do picia. I nie chodzi tu o niewinny soczek. Sprzedawczyni zdradza, że dzięki budowie wszelkie rekordy bije obrót „małpkami”, czyli buteleczkami mieszczącymi poręczną setkę wódki. Zwykle biorą po jednej, ale bywają rekordziści dochodzący do czterech. A potem śniadanie i powrót na budowę, do pracy.

Jak się spieszy, to na wiele rzeczy nie starcza czasu. Na przykład na zabezpieczenie się liną przy pracy na wysokości. Przecież nic się nie stanie, a wygodniej. Latem przeszkadza także kask, upał czuć w nim o wiele bardziej. Trzeba się go zatem pozbyć, razem z koszulką. Fakt, gromadka opalonych przystojniaków uwijających się przy budowie chłodni kominowej i dachów jest może miłym oku widokiem, ale zdaję sobie sprawę, że jeden niewłaściwy ruch i nie byłoby już tak wesoło.

Bez ryzyka nie ma zabawy. Obserwuję dwóch chłopaków docinających piłą tarczową płyty chodnikowe, które zaraz uzupełnią nowiutką uliczkę łączącą wnętrze EC1 z Tuwima. Dźwięk jest taki, że już z daleka przechodnie osłaniają rękami uszy. A robotnicy nie mają żadnych słuchawek ochronnych, pracują bez rękawic. Odwracają się od iskier, bo nie mają okularów. Tną te płyty cały dzień.

Tak wygląda łódzki „romantyzm budów”. Nie mam pojęcia, ile podwykonawców zatrudnia Skanska i jakie ma z nimi kontrakty, oraz czy za wszystkie etapy budowy odpowiada samodzielnie. Nie zależy mi na oczernianiu, zależy mi na przestrzeganiu prawa. Fakt jest taki, że widzę codziennie ludzi pracujących wbrew wszelkim zasadom BHP. Ich zagrożone życie i zmarnowane zdrowie obciąża również moje sumienie, bo to z miejskich pieniędzy realizujemy tę inwestycję.

Inne firmy remontujące łódzkie ulice nie pozostają w tyle w tym wyścigu na niebezpieczną efektywność. Wiele o życzenia pozostawiają warunki, w jakich pracują ludzie na budowach, za które odpowiada Strabag. Miałam okazję dokładniej przyjrzeć się wykonaniu nawierzchni Tuwima i Piotrkowskiej. O ile w EC1 zdejmowanie kasków było incydentalne, o tyle tu trudno było znaleźć kogokolwiek, kto by go zakładał, nawet pracując tuż obok koparki.

Łódzkie remonty będę pamiętała na zawsze, bo prawdopodobnie nigdy nie odzyskam już czucia w miejscu, w którym moja noga zderzyła się z barierką źle ustawioną przez Strabag na remontowanym odcinku Tuwima. Na szczęście to nic poważnego, mogę chodzić, prowadzić samochód. Ale brakowało paru milimetrów i byłabym inwalidką. Robotnicy na łódzkich budowach codziennie są narażeni na o wiele większe zagrożenia niż przechodnie. Są młodzi i przed nimi całe życie. Warto, żeby ich zdrowie było chronione zgodnie z prawem. Na tym wykonawcy powinni budować swój dobry PR.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki