Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budżet obywatelski: większość ciekawych propozycji powstaje w społecznym dialogu

Błażej Lenkowski
Błażej Lenkowski - politolog, prezes Fundacji Industrial (Liberte, Szósta Dzielnica, 4liberty.eu)
Błażej Lenkowski - politolog, prezes Fundacji Industrial (Liberte, Szósta Dzielnica, 4liberty.eu) archiwum prywatne
Kampania promująca budżet obywatelski jest mniej więcej na półmetku, propozycje projektów można zgłaszać do końca czerwca. To za wcześnie, aby silić się na podsumowania, nie oznacza to jednak, że nie można wysunąć kilku hipotez na temat projektu. Jakiś czas temu poddałem na łamach "DŁ" ideę budżetu krytyce. Wydaje mi się jednak, że ocena zależy przede wszystkim od oczekiwań. A te oczekiwania oddziałują z kolei na ocenę prowadzonej na rzecz budżetu kampanii informacyjnej.

Pytanie do czego miałby służyć budżet można interpretować w dwojaki sposób. Pierwszy głosi, że chcielibyśmy, aby było to cudowne narzędzie, które sprawi, że będziemy powoli zastępować sprawdzoną demokrację przedstawicielską, powszechną demokracją partycypacyjną. Efektem tego sposobu myślenia jest oczekiwanie, że w proces budowania budżetu partycypacyjnego włączy się bardzo wielu mieszkańców miasta, którzy masowo będą poświęcali prywatny czas, aby zgłaszać, a potem analizować projekty, które miałyby być sfinansowane z owego budżetu.

Idea piękna, jakkolwiek utopijna. Niestety we współczesnych czasach bardzo mało osób ma czas angażować się w takie działania. Inni - co jeszcze smutniejsze - nie są tym zainteresowani. Mają do tego prawo. Skala zaangażowania w stosunku do skali indywidualnej korzyści jest nieadekwatna dla tkwiących w marazmie obywateli XXI w.

Jeśli tak formułujemy oczekiwania wobec budżetu to jest on skazany na porażkę. Propozycje do realizacji w ramach budżetu zgłoszą i wybiorą jedynie niewielkie, dobrze zorganizowane grupy lobbujące za określonymi ideami i projektami. Czyli mniejszość. Zastępowanie demokracji przedstawicielskiej, w której próg uczestnictwa jest niski i powszechniejszy (głosowanie w wyborach), typem demokracji faktycznie niedostępnej dla większości obywateli wydaje mi się konceptem ryzykownym.

Czy dziwi mnie to, że na spotkania dotyczące budżetu obywatelskiego, organizowane zgodnie z błędnymi wytycznymi władz miasta (czyli spotkania adresowane do przeciętnego Kowalskiego, organizowane na osiedlach) przychodzi tak mało osób? Absolutnie nie, bo nie może być inaczej niezależnie od starań wykonawców kampanii i ich najlepszych intencji.

Czy więc budżet obywatelski jest narzędziem niepotrzebnym? Nie, może być przydatny, ale aby był skutecznym narzędziem musimy w inny sposób sformułować oczekiwania wobec niego.

Budżet obywatelski nie powinien być traktowany, jako narzędzie demokracji partycypacyjnej skierowanej do ogółu mieszkańców. To raczej narzędzie dialogu władzy z najlepiej zorganizowanymi grupami społecznymi, ze społecznikami i włączanie ich w proces zarządzania miastem. To również narzędzie służące zachęcaniu obywateli do zrzeszania się - jednak zawsze będzie to mniejszość.

Większość ciekawych propozycji powstaje w dialogu, w organizacjach i kontrakcjach grup osób, które łączą się, aby realizować pewne cele. Dlatego oczekiwanie, że osamotniony Kowalski zgłosi i wypromuje wspaniały projekt jest naiwne. Grupą docelową kampanii informacyjnej dotyczącej budżetu powinny być organizacje pozarządowe, wspólnoty i ich instytucje. To do nich, a nie do ogółu mieszkańców kolejnych dzielnic powinna być adresowana kampania.

Wówczas - po pierwsze - formułujemy realistyczne oczekiwania. Po drugie - motywując organizacje do pracy nad propozycjami możemy uzyskać o wiele lepszy efekt, niż to dzieje się dziś. Powinniśmy odejść od retoryki, w której twierdzimy, że demokracja partycypacyjna jest lepsza i powinna stopniowo zastępować demokrację przedstawicielską. Nie powinna, bo wówczas decyzje przekazywalibyśmy w ręce wąskiej grupy lobbystów, zamiast ogółu społeczeństwa.

Demokracja przedstawicielska powinna pozostać dominującym systemem. Jeśli jednak potraktujemy budżet obywatelski jako narzędzie dialogu z zaangażowanymi osobami i budowania społeczeństwa obywatelskiego będzie to już zupełnie inne podejście.

Ktoś może uznać, że piszę o niuansach. Problem polega na tym, że te szczegóły, czyli to jak traktujemy budżet obywatelski, wpływają na ocenę jego kampanii promocyjnej, jak i efektów całego pomysłu.

Bardzo chciałbym, aby do urzędu miasta wpłynęło jak najwięcej propozycji projektów, aby pojawiła się realna konkurencja i wygrały te rzeczywiście wartościowe. A do tego przede wszystkim potrzeba motywacji mniejszościowego środowiska społeczników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki