Trwa internetowa zbiórka pieniędzy na pomoc wdowie i dzieciom mężczyzny, który mógł być pierwszą ofiarą koronawirusa w regionie łódzkim. 45-latka nie ma w statystykach, choć po jego śmierci stwierdzono zakażenie SARS-CoV-2 u jego żony i dzieci.
Czytaj dalej na kolejnym slajdzie --->
Trwa internetowa zbiórka pieniędzy na pomoc wdowie i dzieciom łodzianina, który mógł być pierwszą ofiarą koronawirusa w Łodzi. Mężczyzny nie ma w statystykach, choć koronawirusa stwierdzono u jego żony i dzieci.
45-latek zmarł w niedzielę, 22 marca, w szpitalu w Zgierzu. Z relacji rodziny wynika, że u mężczyzny stwierdzono początkowo anginę, m.in. dlatego, że nie miał kontaktów z osobą zakażoną. Bliscy nie podają gdzie był leczony, miał być diagnozowany przez telefon i na czacie.
Według rodziny mężczyzna miał mieć gorączkę, kaszel, problemy z oddychaniem, osłabienie, biegunkę. W sobotę rano zgłosił się na SOR w Brzezinach, w nocy karetka zabrała go do szpitala jednoimiennego w Zgierzu. Tam błyskawicznie, mimo podłączenia tlenu, jego stan się pogorszył. W niedzielę rano zmarł. Lekarz stwierdził, że gwałtowny przebieg choroby może sugerować zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2. „Według naszej wiedzy test na Covid-19 wyszedł bratu wątpliwy. Powinno się powtórzyć badanie , tylko nie ma już jak” - napisała rodzina zmarłego na portalu zrzutka.pl.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
Decyzją sanepidu przebadano żonę i dzieci zmarłego. Okazało się, że są zakażone koronawirusem SARS-CoV-2, trafili do szpitala Biegańskiego. Nie wiadomo jak do tego zakażenia doszło, bo 45-latek w wywiadach lekarskich nie zgłaszał żadnych możliwych źródeł zakażenia.
Pogrążona w żalu rodzina urządziła zbiórkę, by zapewnić materialne bezpieczeństwo wdowie i dzieciom. „Brat nie miał chorób towarzyszących typu nadciśnienie czy cukrzyca. Ból jest ogromny tym bardziej że nie możemy Go nawet pożegnać” - napisali w opisie zbiórki.
W ciągu kilku dni rodzina zebrała prawie 15 tys. zł. Wpłaciło prawie 170 osób, wpłaty sięgają nawet 1 tys. zł
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
Szpital w Brzezinach, który badał chorego dzień przed śmiercią nie podejrzewał zakażenia koronawirusem i podtrzymał dotychczasowe zalecenia. „Stan pacjenta nie był ciężki, nie było przesłanek wskazujących na zagrożenie życia” - wyjaśnia zarząd szpitala w Brzezinach. Gdy wyszła możliwość zakażenia lekarza badającego pacjenta wysłano na kwarantannę.
Szpital w Zgierzu potwierdził hospitalizację i zgon pacjenta. Zapewnił jednak, że nie było tego dnia zgonu żadnej osoby z dodatnim wynikiem testu na koronawirusa.
Także z oficjalnych danych epidemiologicznych wynika, że pierwsza ofiara koronawirusa w regionie zmarła dopiero w środę, 1 kwietnia. To 75-latka, która zmarła w szpitalu w Zgierzu, była w ciężkim stanie i miała choroby współistniejące. Jak to możliwe?
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE