Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były dyrektor wrocławskiego zoo kolejny raz znęcał się nad zwierzęciem? Odebrano mu konia

Kinga Mierzwiak
Kinga Mierzwiak
Koń Antoniego Gucwińskiego
Koń Antoniego Gucwińskiego Ekostraż
Wrocławska Ekostraż interweniowała na posesji pod Miliczem, gdzie przebywają konie należące do byłego dyrektora wrocławskiego ZOO, Antoni Gucwińskiego. Jeden z nich został mu odebrany. Był w opłakanym stanie.

Podobno koń leżał od 2 dni, bo nie był w stanie utrzymać się na własnych nogach dłużej niż 20 minut. Jego stawy były obrzmiałe, obolałe, koń miał już nawet odleżyny. Każdy, kto ma choćby minimalną wiedzę o koniach, wie, czym kończy się leżenie konia

- piszą na swoim profilu na Facebooku przedstawiciele wrocławskiej Ekostraży.

Koń został odebrany przez wolontariuszy Ekostraży i trafił do szpitala dla koni. Lekarz weterynarii określił, że zwierzę znajduje się w stanie skrajnego cierpienia. Przednie nogi bolą konia tak bardzo, że nie ma możliwości przeprowadzenia podstawowych badań nóg. Koń jest mocno osłabiony, niereaktywny, z trudem (podtrzymywany) utrzymuje się na własnych obolałych nogach.

Koń należy do Antoniego Gucwińskiego, byłego dyrektora wrocławskiego zoo, którego karierę dyrektora zniszczył skandal związany ze znęcaniem się nad misiem Mago. Niedźwiedź przebywał przez 10 lat w niewielkim karcerze, gdzie nie miał możliwości, by stanąć na tylnych łapach, co jest normalnym zachowaniem niedźwiedzia. W bunkrze, w którym przebywał, był niewielki dostęp do światła dziennego.

Gucwiński został za to prawomocnie skazany.

Po odnalezieniu konia początkowo Antoni Gucwiński twierdził, że zwierzęta nie należą już do niego. Zaprzeczyli temu jednak właściciele terenu, którzy odkupili go od niego i przyjechali na miejsce. Oświadczyli, że Gucwiński sprzedał im teren, a koni sprzedać nie chciał z miłości i przywiązania do nich.
Według wolontariuszy Ekostraży, Gucwiński w końcu przyznał, że jest właścicielem konia, a zwierzę kuleje od dawna, ale nigdy nie było diagnozowane ani leczone.

Koń przebywa obecnie w podwrocławskim szpitalu dla koni pod opieką jednego z najlepszych lekarzy weterynarii specjalizujących się w leczeniu tych zwierząt. Interwencja trwała od godz. 19.00 do 5.00 rano. Akcja ratowania konia kosztowała kilka tysięcy złotych.

Z nami te chwile i obrazy pozostaną na zawsze. Oglądane na żywo były nie do zniesienia i dla nas, i dla przechodzących tamtędy ludzi. To taki ludzki odruch, żeby uciec i nie patrzeć gdy komuś dzieje się tak wielka krzywda Być może jednak te obrazy spowodują także coś w tych wszystkich, którzy uważają, że starość człowieka budującego przez lata swój publiczny wizerunek właśnie na miłości do zwierząt, tłumaczy teraz jego obojętność na tak ekstremalny i widoczny dla przeciętnego człowieka ból.

- podsumowuje Ekostraż i apeluje o pomoc finansową na rzecz ratowania konia Gucwińskiego.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki