Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były pracownik obciąża łódzkie zoo: Opiekunowie to przypadkowi ludzie, zwierzęta żyją w stresie

Michał Meksa, Matylda Witkowska
Problemy z libido samców lwów azjatyckich mają być spowodowane niewłaściwym traktowaniem i złymi warunkami, w jakich żyją te zwierzęta
Problemy z libido samców lwów azjatyckich mają być spowodowane niewłaściwym traktowaniem i złymi warunkami, w jakich żyją te zwierzęta Krzysztof Szymczak/archiwum Dziennika Łódzkiego
Zwierzętami w łódzkim zoo opiekują się w większości ludzie, którzy nie mają pojęcia o tej pracy. Zwierzęta żyją w stresie i w fatalnych warunkach. Były pracownik łódzkiego ogrodu zoologicznego na swoim blogu pisze o szeregu nieprawidłowości w zoo.

O nieprawidłowościach w łódzkim zoo pisze bloger Maciej Bielak. Jak podkreśla przez rok był pracownikiem ogrodu zoologicznego i miał okazję przyjrzeć się z bliska wszystkim nieprawidłowościom tam zachodzącym. W długim wpisie na swoim blogu wymienia całą ich listę.

Głównym zarzutem, jaki stawia władzom łódzkiego ogrodu zoologicznego, jest zatrudnianie w roli opiekunów ludzi z pośredniaka, nie mających pojęcia o pracy ze zwierzętami. Opisuje przypadki pracowników celowo drażniących zwierzęta (jak np. opiekuna, który drażni lwa widokiem surowego mięsa, bo ten "fajnie się wk**wia"), czy wręcz stwarzających zagrożenie. Opisał m.in. pracownika, który miał celowo wypuścić panterę na drugą osobę. Ten sam opiekun zostawił też otwartą furtkę do wybiegu panter, co groziło wybiegnięciem zwierząt wprost na zwiedzających.

Bloger nie oszczędza też w swojej krytyce kierowników działów. Zarzuca im braki w wiedzy oraz ignorowanie wszelkich porad dotyczących opieki nad zwierzętami. Nieumiejętne obchodzenie się z mieszkańcami zoo skutkuje tym, że zwierzęta są zestresowane, występują u nich zaburzenia, niekiedy też zagrożone jest ich zdrowie i życie. Jako przykład podał m.in. przypadek pracownika, nakładającego pokarm dla niedźwiedzi szuflą, którą wcześniej sprzątał ich odchody. Wspomina też inseminację lwów, o których pisaliśmy również w naszej gazecie. Maciej Bielak twierdzi, że problemy z potencją jednego z samców wynikały m.in. ze złego obchodzenia się z tymi zwierzętami i narażania ich na stres.

Bulwersujących przykładów złego obchodzenia się ze zwierzętami jest znacznie więcej. Bloger opisuje m.in. przypadek noworodków surykatek, które zostały zabite przez inne zwierzęta ponieważ kierownictwo ogrodu właściwie skazało je na śmierć ("Surykatek i tak mamy za dużo").

Kierownictwu ogrodu wytyka także złą politykę personalną: zatrudnianie przypadkowych osób z pośredniaka kładzie na karb szukania oszczędności w nieodpowiednich miejscach - Urząd Pracy przez trzy miesiące płaci pensję takim pracownikom. W efekcie przy zwierzętach pracują ludzie nie posiadający wiedzy i nie pasjonujący się zwierzętami.

Nie wiem co by się musiało stać, żeby sytuacja się w tym ZOO zmieniła. Nie umiem sobie nawet wyobrazić, jak można by tam uzdrowić obecny stan rzeczy. Chyba jedyne co by go zmieniło, to wywalenie 90% osób z tego ZOO i zastąpienie ich innymi - podsumowuje bloger.

Wpis blogera wywołał burzę. Władze zoo zwołały we wtorek konferencję prasową, na której odparli zarzuty. Zdaniem Magdaleny Janiszewskiej, naczelniczki ogrodu, to... Maciej Bielak zachowywał się w pracy nieprofesjonalnie.

- Wielokrotnie łamał przepisy bhp, wchodząc na przykład na wybieg geparda. Dlatego nie byliśmy zainteresowani przedłużaniem z nim umowy - mówi naczelnik. - Jego argumenty są emocjonalne, a nie merytoryczne - dodaje.

Janiszewska zapewnia, że żadne informacje o dręczeniu zwierząt do niej nie dotarły, a od dwóch lat nie zatrudniono nikogo z pośredniaka.

- Mam do moich pracowników pełne zaufanie - podkreśla. - Zatrudniamy ludzi na podstawie rozmowy kwalifikacyjnej i obserwacji, bo nie ma takiego zawodu jak pielęgniarz zwierząt.

Jej zdaniem lew spędza czas na znakomitym wybiegu i nie ma problemów z libido, pracownicy mają komórki, a w przypadku surykatek pracownicy ogrodu nie chcieli ingerować w życie zwierząt. Prawdziwy był wypadek z panterą.

- Zdarzył się kilka lat temu. Opiekun popełnił błąd - mówi.

Maciej Bielak zapewnia, że od czasu wpisu dostaje wiele sygnałów od pracowników zoo.

- Cieszą się, że wreszcie ktoś o tym napisał - mówi. - Tłumaczenie zoo, że łamałem przepisy bhp jest strzałem w stopę, bo to potwierdza, że nie mają kontroli nad pracownikami - dodaje.

W środę bloger ma spotkanie z radnymi. Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska zażądała od zoo raportu z odniesieniem się do zarzutów Bielaka. Swoje zdanie wypowiedział też radny Witold Rosset. Jego zdaniem sytuacji w zoo winne jest upolitycznienie stanowiska dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki