Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były szef Galbeksu trafi za kraty na trzy miesiące

Wiesław Pierzchała
Krystyna Waśniowska (w środku) w gronie oskarżycieli
Krystyna Waśniowska (w środku) w gronie oskarżycieli Maciej Stanik
Przemysław C., były prezes firmy deweloperskiej Galbex, przez którą prawie sto osób straciło dorobek swego życia - w sumie siedem milionów złotych - jak ognia unikał sali rozpraw, więc na trzy miesiące trafi do więzienia. Taką decyzję podjął w piątek Sąd Okręgowy w Łodzi.

Chodzi o głośną aferę. Jej ofiarami są mieszkańcy Łodzi i okolic, m.in. lekarze, biznesmeni i profesorowie, którzy zostali na lodzie, bowiem wpłacili Galbeksowi pieniądze, zwykle po 100-200 tys. zł, a w zamian nie otrzymali mieszkań.

W sprawie tej na ławie oskarżonych zasiada dwóch 50-letnich byłych szefów firmy - wspomniany Przemysław C. i Jacek D., który regularnie stawia się na rozprawy. W przeciwieństwie do wspólnika, który w piątek już po raz trzeci nie dotarł do sądu.

Poprzednim razem Przemysław C. poinformował sąd, że nie chce uczestniczyć w rozprawach i proponuje, aby prowadzić je pod jego nieobecność. Na to nie zgodził się sędzia Grzegorz Gała, który nakazał policji doprowadzenie oskarżonego na salę rozpraw.

Misja policjantów zakończyła się fiaskiem. Udali się pod wskazany adres, do matki oskarżonego, aby dowiedzieć się, że od roku były szef Galbeksu tam nie bywa i że nie wiadomo, gdzie przebywa. W tej sytuacji sędzia Gała uznał, że oskarżony ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości i podjął decyzję o jego aresztowaniu. Poparli go zarówno prokurator, jak i oskarżyciele posiłkowi, czyli osoby pokrzywdzone w tej aferze. Nie ukrywali, że są zbulwersowani postawą Przemysława C., który - ich zdaniem - lekceważy sąd i pokrzywdzonych.

Sędzia Gała odczytał pismo od oskarżonego, w którym przyznaje, że jako przedsiębiorcy i szefowi upadłego Galbeksu jest mu wstyd za to, że tyle osób straciło przez niego pieniądze i zostało bez mieszkań. Słowa te nie pokrzepiły pokrzywdzonych, którzy domagają się sprawiedliwości i skazania obu deweloperów. - Nie wiadomo, kiedy uda się ująć i osadzić oskarżonego - przyznał Grzegorz Gała i odroczył proces bezterminowo.

Rekordzistą wśród pokrzywdzonych jest Andrzej S., który stracił 480 tys. zł. - Galbex miał mi wybudować dwa mieszkania przy ulicy Sanockiej: dla mnie i żony oraz dla dorosłej córki - opowiada. - Prace budowlane opóźniały się, jednak szefowie zapewniali mnie, że mieszkania będą. A nawet jeśli nie, to mam się nie martwić, gdyż oni są ubezpieczeni i w razie krachu znajdą się pieniądze dla klientów. Galbex ogłosił upadłość. Byłem załamany, bo zostałem bankrutem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki