Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą odnaleźć człowieka, który zabił im syna

Agnieszka Kubik
Jarek był jedynym dzieckiem państwa Olejników
Jarek był jedynym dzieckiem państwa Olejników Agnieszka Kubik
Od prawie roku państwo Olejnikowie ze Skierniewic myślą tylko o jednym: znaleźć zabójcę jedynego ich dziecka. 16-letni Jarek we wrześniu ubiegłego roku został potrącony przez auto, gdy jechał rowerem do dziadków. Kierowca zbiegł z miejsca wypadku. Mimo działań policji, sprawca do tej pory nie został odnaleziony. Dlatego Olejnikowie wyznaczyli nagrodę, 20 tys. zł, dla osoby, która zadzwoni do nich i wskaże sprawcę śmierci Jarka.

- Żyjemy tylko myślą, by go złapać - mówi Krzysztof Olejnik, ojciec chłopca. - Chcielibyśmy spojrzeć mu w oczy i zapytać "Dlaczego?". Dlaczego tak zrobił? Dlaczego nie udzielił naszemu synowi pierwszej pomocy? Dlaczego uciekł z miejsca wypadku? Nie może być tak, że ten człowiek wciąż chodzi na wolności. Może teraz zagraża życiu i zdrowiu innych ludzi?

Po pół roku zabiegów państwu Olejnikom udało się ściągnąć do Skierniewic jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. Zaprowadzili go na miejsce wypadku. Gdy Jarek był jeszcze mały, dokładnie w tym samym miejscu omal nie potrącił go samochód.

- Jechał wtedy na rowerku, a obok niego żona, na swoim - wspomina ze łzami w oczach pan Krzysztof. - Nagle Jarek wyjechał pod auto... Kierowcy w ostatniej chwili udało się skręcić i synkowi nic się nie stało. Po tragicznym wypadku sprzed roku przypomnieliśmy sobie tę historię. To było to samo miejsce... - powtarza.

Jasnowidz opowiedział zdumionym rodzicom o zdarzeniach z życia Jarka. Znał imię świadka wypadku (był to akurat kolega Krzysztofa Olejnika), wyliczył auta, przejeżdżające wówczas drogą, a których marki policja zdążyła ustalić...

- Jackowski przekazał nam wiele innych cennych informacji, ale nie chcemy ich, dla dobra toczącego się wciąż śledztwa, już teraz nagłaśniać - mówią Olejnikowie. - Wie o nich policja.

Prowadząca dochodzenie Komenda Miejska Policji w Skierniewicach podkreśla, że kierowca samochodu, który zbiegł z miejsca wypadku, musi mieć silne nerwy. Auto to nie zapałka, a on jechał przez miasto z uszkodzoną szybą, dachem, stłuczoną lampą. Ktoś musiał przecież widzieć tak charakterystyczne auto. Mężczyzna - bo wiadomo, że o mężczyznę chodzi - musiał wrócić do domu, powiedzieć rodzinie, co się stało z jego autem, jakoś wyjaśnić sąsiadom, dlaczego ma tak poobijany samochód.

A może było zupełnie inaczej? Może kierowca porzucił gdzieś samochód, a rodzinie i sąsiadom zaserwował jakąś wymyśloną historię, np. o kradzieży?

Do tragicznego wypadku doszło 15 września ubiegłego roku na ulicy Rawskiej w Skierniewicach. Początkowe ustalenia policji były takie, że Jarka mogło potrącić cinquecento, potem, że opel astra. Po przeanalizowaniu zapisów z monitoringu ulicy, którą sprawca mógł uciekać, okazało się, że zabójca mógł poruszać się xantią lub autem do niej podobnym.

Dzisiaj policja ma pewność, że był to jednak opel astra, "jedynka", najprawdopodobniej sedan lub hatchback.

- Straconego czasu już się, niestety, nie nadgoni - wzdycha pan Krzysztof, który na własną rękę przez wiele miesięcy szukał uszkodzonych samochodów na szrotach i w innych miejscach Skierniewic. Bezskutecznie.

Policja ustaliła też ponad wszelką wątpliwość, że opel miał stłuczoną lewą przednią lampę (od strony kierowcy, a nie pasażera, jak utrzymywano wcześniej), boczną szybę z tej samej strony oraz uszkodzone dach i maskę.

Olejnikowie liczą, że nagroda pieniężna okaże się skuteczną motywacją do wskazania sprawcy.

- Niech ten człowiek wie, że dzwoniąc do nas, zrobi dobry uczynek - mówią z nadzieją rodzice Jarka, pokazując jego pokój, w którym wszystko wygląda tak, jakby czekało na chłopca. - Zapewniamy naszemu informatorowi całkowitą anonimowość i dyskrecję. Numer telefonu to 507-141-895.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki