Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chce się sprzedać na aukcji i pomóc zwalczyć złośnicę

Agnieszka Magnuszewska
Archiwum Prywatne
Potrzebujesz kogoś, z kim mógłbyś-mogłabyś porozmawiać? Chcesz się wytańczyć lub pójść z kimś do kina-teatru, a nie masz z kim? Potrzebujesz pomocy w pracach domowych, dobrego kucharza albo niańki do dziecka? Wylicytuj sobotę w moim towarzystwie! - w taką ofertę na Allegro w ciągu tygodnia kliknięto ponad 43 tysiące razy. Niesamowitą sobotę na sprzedaż wystawia Mateusz Morawiec. W ten sposób chce pomóc koleżance ze studiów ostatecznie zwalczyć raka.

Przebiegła złośnica w rozmiarze S jak serce

Żeby wystawić swoje towarzystwo na sprzedaż, trzeba... pokonać wewnętrzną barierę. Nie jest to trudne, gdy walczy się o życie. W tym przypadku życie pełnej energii i optymizmu Marzeny Erm, 25-letniej studentki animacji społeczno-kulturalnej. Dwa lata temu zdiagnozowano u niej chłoniaka, zwanego ziarnicą złośliwą. I chociaż lekarze w jej wygraną wojnę z rakiem za bardzo nie wierzyli, Marzena nie traciła optymizmu.

"Przebiegła Złośnica znalazła dla siebie gniazdko tuż koło mojego serca i czując się źle w obecności tak potężnego organu zapragnęła być równie wielka. Z czasem, kiedy niczego nieświadoma żywicielka próbowała walczyć z nią witaminą C, ta - w sprzyjających warunkach ciepła, pokarmu i bezpieczeństwa za klatką żeber - wzrosła do swojego wymarzonego rozmiaru S jak Serce i stała się równie wielka i pulsująca życiem" (wpis Marzeny na blogu "RAKiJA, czyli jak upijam się życiem").

- Nabrałam do choroby zdrowego dystansu. Owszem, miałam wiele załamań, ale zawsze byłam nastawiona, że uda mi się wygrać z rakiem. Chociaż lekarze zawsze bali się, że umrę - przyznaje Marzena. - Obecnie jestem w fazie remisji i choroba nie daje na razie o sobie znać. Niestety, jest zagrożenie, że wróci, bo rak nie chciał ustąpić. Był namolny. Mam za sobą kilkanaście chemioterapii, trzy autologiczne przeszczepy szpiku. Nie będę mogła przejść tego już drugi raz. Dlatego muszę zwalczyć raka na dobre. Pomoże mi w tym lek, który jest potwornie drogi.

Na kurację potrzeba 200 tysięcy złotych. Jedna dawka leku Adcertis kosztuje 20 tysięcy złotych, ale Marzena musi za jednym razem przyjąć dwie.

- Jest to uzależnione od wagi - wyjaśnia studentka. - Takich dawek muszę przyjąć pięć. Jedną co trzy tygodnie i - co ważne - nie mogę zrobić przerwy. Dlatego zanim rozpocznę leczenie, muszę mieć uzbieraną całą kwotę. Pierwsza myśl to kredyt, ale przecież nie będę miała go z czego spłacić...

Na razie Marzena uzbierała 10 tys. zł. A co dalej? Przyjaciele kombinują, jak się da. Zorganizowali warsztaty taneczne w Bielsku-Białej, nawiązali współpracę z firmą fonograficzną, która zgodziła się, by część wpływów ze sprzedanych płyt przekazać na leczenie Marzeny. W planach jest sprzedaż obrazów i rękodzieła.

- Otaczają mnie bardzo kreatywni przyjaciele i mam jeszcze trochę czasu. Jestem więc w znacznie lepszej sytuacji niż chorzy, którzy potrzebują tego leku już teraz, by przeżyć - podkreśla Marzena. - Fakt, nie wiadomo, kiedy choroba ponownie mnie zaatakuje. Czy będzie to za rok czy może już za miesiąc, nikt nie wie.

Gotowy na kolację i kopanie dołów

Konto Marzeny zamierza zasilić Mateusz Morawiec, chociaż podkreśla, że nigdy nie został poproszony przez koleżankę o pieniądze. Zawsze radziła sobie sama. - Znamy się ze studiów, kilku imprez. Zawsze była osobą kipiącą energią i pozytywnie nastawioną do świata. Dlatego musiałem znaleźć sposób, żeby jej pomóc. To, co mogę poświęcić, to czas, bo oprócz studiowania i czasem dorywczej pracy siedzę w domu i zbijam bąki. Kombinowałem, jak trafić do największej liczby ludzi. I zrodził się pomysł zamieszczenia oferty na Allegro - wspomina student piątego roku animacji społeczno-kulturalnej.

Co ciekawe, Mateusz nigdy wcześniej niczego nie sprzedawał ani nie kupował za pośrednictwem Allegro.

- Trudno mi więc wyjaśnić, jak ten pomysł się zrodził - śmieje się Mateusz. - Grunt, że okazał się trafiony, bo sporo osób kilka na moją ofertę.

Ponad 42 tysiące odsłon to spory sukces. Na razie towarzystwo Mateusza wyceniono na ponad dwa tysiące złotych. Niby to niewielki procent 200 tysięcy złotych, ale zawsze coś.

- Apeluję o wpłacanie nawet małych kwot na konto Marzeny. Gdyby każdy, kto kliknie na moją ofertę, przekazał pięć czy dziesięć złotych, uzbierałaby się całkiem niezła kwota - podkreśla Mateusz.

Pomysł kolegi, który na studiach był o rok niżej, wręcz zachwycił Marzenę.

- Jest genialny i wyjątkowo kreatywny! Tym bardziej że Mateusz jest przygotowany na wszystko - na kolację i na kopanie dołów - śmieje się studentka z Cieszyna.

Morawiec rzeczywiście żadnego zlecenia się nie boi, dlatego zareklamował swoje usługi w następujący sposób: "Tą jedną ofertą daję niemalże nieograniczone możliwości wykorzystania mych usług* i, równocześnie, świadomość, iż pomagasz komuś, komu pieniądze teraz bardzo się przydadzą!".

Gwiazdka nie jest przypadkowa.

- Oczywiście, nie zamierzam świadczyć żadnych usług seksualnych. Dlatego zaznaczyłem w ogłoszeniu, że moja oferta nie jest pornograficzna i nie zgadzam się na jakiekolwiek kontakty intymne - podkreśla Mateusz. - Zresztą, jestem w związku. I co ważne, ta druga strona bardzo mnie wspiera w realizacji mojego pomysłu.

Specjalista głównie od zabawy

Student zaznaczył też w ofercie, że zlecenia mają być zgodne z prawem i normami obyczajowymi. A jeżeli takie nie będą, to odmówi ich wykonania.

- Poza tym naprawdę podejmę się każdej pracy. Najbardziej jednak chciałbym opiekować się dziećmi, bo przecież animacja społeczno-kulturalna podlega pod pedagogikę. Jakkolwiek by nie było, jestem specjalistą od organizacji zabaw. Zresztą, w wakacje zwykle pracuję w hotelu jako animator kultury i miałem praktyki w przedszkolu - zaznacza Morawiec.

Oprócz zabawy z dziećmi, Mateusz przewidział też w ofercie prace domowe, typu: zmywanie naczyń, prasowanie koszul, a nawet ugotowanie obiadu. Może też zrobić porządek w biurze, roznosić ulotki czy po prostu wybrać się na piwo.

- To tylko kilka przykładów. Ważne, że moja oferta obowiązuje na terenie całej Polski. Dojadę do każdego miasta. Na razie największe zainteresowanie moją ofertą zauważyłem w Warszawie - mówi Mateusz. - Oczywiście nie ma takiej możliwości, by osoby zainteresowane pisały do mnie e-maile. Dostaję tylko informacje o mniejszych wpłatach na konto Marzeny. I właśnie większość z nich była z Warszawy.

Morawiec zamierza przeznaczyć jedną sobotę w maju lub czerwcu na realizację swojej oferty. A co później?

- Raczej nie będę ogłaszać się drugi raz na Allegro. Wpadnę pewnie na jeszcze lepszy pomysł - śmieje się kolega Marzeny.

Niestety, obecnie trochę trudno odnaleźć ofertę Mateusza na Allegro. Wcześniej była ona widoczna na ogólnej liście aukcji i ofert. Pod koniec ubiegłego tygodnia ją usunięto. Teraz widnieje na profilu Fundacji Rak'n'Roll, wspierającej osoby chore na raka.

- Wystawienie swojego towarzystwa czy pomocy w pracach domowych na aukcji, by uzbierać na leczenie osoby chorej na raka, to oryginalny pomysł - przyznaje Marta Samborska, menedżer Fundacji Rak'n'Roll. - Do tej pory zwykle wystawiano na aukcjach różne przedmioty typu obrazy, książki czy płyty.

Allegro wyjaśnia, że - zgodnie z zasadami serwisu - oferty charytatywne mogą zostać wystawione tylko na kontach, które mają nadany odpowiedni status.

- Dzięki temu osoby, które licytują w takiej aukcji, mogą mieć pewność, że zebrane środki trafią do osoby, na rzecz której prowadzona jest licytacja - wyjaśnia Anna Tokarek z działu komunikacji korporacyjnej i PR Grupy Allegro sp. z o.o. - Wystawiający otrzymał wsparcie oraz wskazówki, jak wystawić ofertę, aby nikt nie miał już wątpliwości, więc można licytować.

Średnio na Allegro dostępnych jest kilka tysięcy takich aukcji.

- Niejednokrotnie bezpośrednio wspieramy tego typu inicjatywy, najlepszym przykładem jest nasze wsparcie dla akcji "policzmy się z rakiem" - zaznacza Anna Tokarek. - Dlatego każda tego typu inicjatywa ma pełne poparcie serwisu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki