Nic nie wróżyło nieszczęścia. O godz. 9.40 opiekunka malucha weszła na chwilę do toalety. Fabian wyszedł wtedy na balkon.
- Chłopczyk zaczął wdrapywać się po szczebelkach balustrady. Nagle wypadł z balkonu prosto na chodnik. Zamarliśmy - relacjonują sąsiedzi.
Do chłopca natychmiast podbiegło trzech mężczyzn, żeby go ratować. - Zauważyłem malucha jak leciał na wysokości pierwszego piętra. Przebiegłem na drugą stronę ulicy, żeby mu zaraz pomóc - opowiada Jacek Przeździecki, jeden z sąsiadów. - Oblewałem chłopca wodą, całowałem go po rączkach.
- Wezwaliśmy pogotowie. Wycieraliśmy mu krew z buzi, zasłanialiśmy go od słońca i od ludzi - dodaje Marek Janicki, sąsiad, który także rzucił się na ratunek. Panom Jackowi i Markowi pomagał Marek Owczarek.
- Najgorsze jest to, że wokół było mnóstwo gapiów, ale nikt do nas nie podszedł. Musieliśmy radzić sobie sami - żałuje pan Marek, nie kryjąc zdenerwowania. - Zmoczyliśmy pieluchę, okładaliśmy nią chłopca i czekaliśmy na pogotowie. Przyjechało szybko, może po jakiś 10 minutach.
Lekarz pogotowia stwierdził u chłopca uraz wielonarządowy. Karetka zabrała Fabiana do szpitala im. M. Konopnickiej w Łodzi. - Maluch miał stłuczoną śledzionę, pękniętą wątrobę, uszkodzoną nerkę i uszkodzoną rękę. Bardzo płakał. Gdy przyjechało pogotowie, był przytomny - mówi Danuta Szymczykiewicz, rzeczniczka łódzkiego pogotowia. - Jego stan jest ciężki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?