18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Choroby weneryczne nadal są groźne

Joanna Barczykowska
Zdaniem lekarzy powinno się więcej mówić o profilaktyce chorób wenerycznych, które są niebezpieczne
Zdaniem lekarzy powinno się więcej mówić o profilaktyce chorób wenerycznych, które są niebezpieczne 123RF
Łódzki sanepid zaczął rejestrować zachorowania na kiłę i rzeżączkę. Okazuje się, że te choroby nadal stanowią zagrożenie.

Na kiłę zachorowało w ubiegłym roku 90 mieszkańców Łodzi. U 11 lekarze wenerolodzy zdiagnozowali rzeżączkę - wynika z danych Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi, która opublikowała je w najnowszym raporcie nt. stanu sanitarnego Łodzi. Sanepid od zeszłego roku zaczął prowadzić rejestr zachorowań na kiłę i rzeżączkę. Okazuje się bowiem, że te choroby nadal występują i coraz częściej dopadają mieszkańców.

Na oddziale dermatologii wojewódzkiego specjalistycznego szpitala im. Biegańskiego w Łodzi zawsze leży czterech, pięciu pacjentów z kiłą, czyli popularnym dawniej syfilisem. Najczęściej trafiają tu z drugim stopniem zaawansowania, czyli kilka tygodni po zakażeniu. Mają już widoczną wysypkę, łysienie kiłowe czy nawet bielactwo. Zdarzają się także duże owrzodzenia nie tylko na narządach płciowych. Lekarze zwracają uwagę, że przez różne preferencje seksualne mieszkańców woj. łódzkiego objawy kiły mogą pojawić się np. w gardle. To efekt działania krętków bladych, bakterii wywołujących zakażenie. Najczęściej cierpią na nią osoby od 15. do 24. roku życia, choć to nie jest reguła.

Wszystkich pacjentów, leczących się w szpitalu lub poradni, lekarze zgłaszają do sanepidu. Zapewniają jednak chorym pełną dyskrecję. W zeszłym roku w całej Polsce do stacji sanitarno-epidemiologicznych zgłoszono aż 1249 przypadków kiły. 90 w samej Łodzi. Do tego doszły jeszcze 452 przypadki rzeżączki. 11 w Łodzi.

Według lekarzy dane, które trafiają do sanepidu, mogą być tylko wierzchołkiem góry lodowej. - Do sanepidu zgłaszane są głównie dane ze szpitala lub publicznych przychodni. Trzeba jednak pamiętać, że większość pacjentów leczy się dziś w prywatnych gabinetach. Przypuszczalnie, wiele takich przypadków nie zostaje nigdzie zgłoszonych - mówi prof. Anna Sysa-Jędrzejowska, która przez wiele lat była kierownikiem kliniki dermatologii i wenerologii Uniwersytetu Medycznego.

Profesor dodaje, że dziś nikt nie zmusza pacjentów do leczenia. - Kiedyś większość przypadków kiły czy rzeżączki leczono w szpitalach, a pacjenci mieli obowiązek leczenia. Dziś dzieje się to w warunkach ambulatoryjnych. Pacjent przychodzi tylko na zastrzyki i kontrole. Często też pacjenci po zdiagnozowaniu dalej decydują się na prywatne leczenie i nie można ich skontrolować - mówi prof. Sysa-Jędrzejowska.

Problemem staje się też lekooporność rzeżączki. Miesiąc temu inspektorzy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi apelowali do mieszkańców, by nie nadużywali antybiotyków, ponieważ przez to tworzy się wiele leko-opornych szczepów bakterii. Okazuje się, że w ciągu ostatnich lat właśnie bakteria wywołująca rzeżączkę jest coraz trudniejsza do pokonania za pomocą penicyliny, która przez dekady była główną bronią w walce z rzeżączką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki