Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cicha bohaterka codzienności. Rozmowa z prof. Jackiem Mollem

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Ród Mollów od pokoleń związany jest z medycyną. Jan Moll pierwszy w Polsce dokonał przeszczepu serca. Jacek to wybitny kardiochirurg, jego żona Jadwiga jest wspaniałym kardiologiem dziecięcym. Rodzinne tradycje kontynuuje młode pokolenie. Prof. Jacek Moll w rozmowie z Anną Gronczewską wspomina dzieciństwo i mamę, farmaceutkę, która dbała o to, żeby życie w domach Mollów toczyło się w normalnym rytmie.

Jakie było dzieciństwo pana profesora?

Urodziłem się w Poznaniu. Do 14. roku życia mieszkaliśmy na terenie szpitala. Miałem więc od dziecka do czynienia z chorymi. Był to szpital im. Strusia, który posiadał duży park. Do mojego domu wchodziło się przez poradnię skórno-wenerologiczną. To był też element, który odstraszał mnie od medycyny. U ludzi tam siedzących widziałem różne choroby skórne... W Poznaniu chodziłem do szkoły podstawowej, a w połowie I klasy liceum przenieśliśmy się do Łodzi. Tu zdałem maturę. Tak więc dzieciństwo wspominam dobrze. Wiele czasu spędzałem na terenie tego przyszpitalnego parku. A na wakacje ojciec wywoził nas na wieś koło Kowanówki. Polubiłem przyrodę, naturę, wieś. W rzece Wełnie łowiłem ryby, bawiłem się z kolegami. W Kowanówce było sanatorium przeciwgruźlicze. Ojciec tam dojeżdżał. My całe niemal wakacje spędzaliśmy o znajomych gospodarzy z mamą. Czasem ojciec wywoził nas nad morze do Mielna. Był z nami parę dni i wracał do szpitala.

Tata był zapracowanym człowiekiem, ale w domu z panem i rodzeństwem zawsze była mama...

Mama była farmaceutką. Na początku nawet pracowała w szpitalnej aptece. Ale nie dawała rady. Miała na wychowaniu czworo dzieci. Mama zaczęła zajmować się tylko domem. Miała z nami utrapienie. Dosyć wygodnie było jak wakacje spędzaliśmy na wsi, bo rozchodziliśmy się w różne miejsca. Gdy byliśmy w domu, to dochodziło do różnych szaleństw.

Mama była łagodna czy rygorystyczna?

Starała się być rygorystyczna, ale jej to nie wychodziło. Z natury była za łagodna. Chciała nas ustatkować, jednak nie do końca się to jej udawało. Mama zajmowała się domem. Gotowała, przygotowywała nas do szkoły czy przedszkola. Jedna siostra jest ode mnie starsza, dwie są młodsze. Mama miała co robić.

Mama Izabela pochodziła z rodziny farmaceutów.

Tak. Farmaceutą był też dziadek od strony ojca, ojciec mamy też. Dziadek Moll mieszkał w Inowrocławiu. Zresztą tata też. Potem studiował w Paryżu, Warszawie. Gdy wybuchła wojna, to dziadków i tatę przeniesiono do Radomia. Tam ojciec był lekarzem. Jeździł po różnych wsiach i leczył ludzi z różnych chorób. Nawet angażowano go do leczenia zwierząt. Jeden z tamtejszych chłopów poprosił ojca, by obejrzał jego chorą krowę. Tata tłumaczył, że jest lekarzem, nie weterynarzem, nie zna się na zwierzętach. A chłop na to: krowa nie wie, że pan jest lekarzem... Ojciec robił tam wszystko. Wyrywał zęby, przyjmował porody. Leczył partyzantów. O mało co nie został za to rozstrzelany.

Gdzie zamieszkaliście po przeprowadzce do Łodzi?

Na ul. Radwańskiej, wtedy Świerczewskiego. Ja chodziłem do XIX LO, którego już nie ma. Było blisko domu, tuż za rogiem...

Po maturze nie wybrał pan medycyny, a politechnikę. Jak rodzice zareagowali na ten wybór?

Mama nic nie mówiła na ten temat. Dla niej nie było różnicy, czy będę studiował medycynę czy na politechnice. Ważne było, bym skończył studia. Natomiast ojciec był zadowolony, że poszedłem na politechnikę. Nawet mnie to zdziwiło. Ojciec uważał, że inżynier to poważny zawód, a ja miałem te ciągotki inżynierskie. W końcu przeważyła jednak rodzinna tradycja. Duży wpływ miał na mnie zjazd, na który zabrał mnie ojciec. Odbywał się w Oslo. Posłuchałem, jak lekarze rozmawiają o technicznych sprawach związanych z medycyną. Poszedłem więc na studia medyczne, myśląc, że będę pracował jako inżynier w medycynie. Ale zaangażowałem się w kardiochirurgię. Ojciec jeszcze na studiach wysłał mnie do Belgii, Szwajcarii. Przedstawił mnie jako lekarza, choć byłem studentem. Musiałem asystować przy operacjach, co mi potem bardzo dobrze zrobiło. Choć trochę strachu miałem.

Nie chciał pan iść w ślady mamy i zostać farmaceutą?

Farmacja zupełnie mi nie odpowiadała. Nie myślałem nawet o tym. Ja muszę działać konkretnie. Sądzę, że nie byłbym zadowolony, gdybym został internistą. Musi być konkretne działanie. I taka jest kardiochirurgia. Zostałem kardiochirurgiem przez ojca. Jeśli nie byłbym kardiochirurgiem, na pewno zajmowałbym się dziedziną chirurgiczną.

Jaka była mama?

Bardzo dbała o dom, dzieci. Gdy przestała pracować, to tylko tym się zajmowała. Była osobą spokojną. Przy czym zajmowała się też sprawami pozadomowymi. Jej mama pochodziła z okolic Radomia, tam też urodziła się mama. Zresztą w tym mieście poznali się z ojcem. Jeździł tam jako lekarz. Poznał dziadka, który był aptekarzem i mamę. Gdy mieszkaliśmy już w Łodzi, rodzice kupili działkę w Sokolnikach z małym domkiem. Babcia była już starszą panią, więc mama ściągnęła ją do Łodzi. Ale babcia nie wytrzymywała w centrum dużego miasta. U siebie miała ogród, duży dom, tam była też kiedyś apteka. Gdy pojechaliśmy do Sokolnik, to babcia stwierdziła, że chce tam mieszkać. Ale tam nie było nic przygotowane. Nie było ogrzewania, ciepłej wody. Mama zajęła się przebudową tego domku. Tata takimi sprawami się nie zajmował. Mama wszystkim się zajmowała. Zrobili studnię, założono piece akumulacyjne. Babcia zamieszkała w Sokolnikach i dożyła tam do 93. roku życia w pełnym zdrowiu. Zmarła nagle...

Mama była cichą bohaterką w domu...

Na pewno. Ojciec zajmował się kardiochirurgią, prowadzeniem oddziału. W domu praktycznie nic nie robił, choć potrafił. Wracał zwykle późno do domu, potem siadał do biurka i pisał różne prace. Rano jechał do pracy i znów wracał późno. Był też czas, gdy pracował jednocześnie w Łodzi i Poznaniu.

Kto chodził na wywiadówki?

Oczywiście mama, tata nie był u nas na żadnej. Raz moja żona zrobiła mu kawał. Ja wtedy pracowałem w USA. Syn Maciej narozrabiał w szkole. Tata już był na emeryturze. Żona namówiła go, by poszedł do szkoły. Nauczycielka opowiedziała, co zrobił. Jak wyszedł, powiedział: Co oni chcą od niego, ja w jego wieku byłem gorszy!

Mama pewnie cieszyła się z sukcesów taty, przeżywała porażki?

Oczywiście, taka jest rola żony. Przeżywała dobre i złe chwile. Żyliśmy przecież w komunizmie. Ojciec nie należał do partii. Na szczęście miał mocną pozycję zawodową. Jego uczeń został ministrem zdrowia. Udało się mu przejść tę medyczną drogę, nie należąc do partii. Rzadkością było, by kierownik kliniki nie był członkiem PZPR. Pochodził z wybitnie religijnej rodziny. Pochodzimy z hugenotów. Pradziadkowie ze strony taty byli protestantami. Któryś z pradziadków zakochał się w ziemiance. Rodzina postawiła warunek, że musi przejść na katolicyzm. I tak zrobił. Dziadek Moll był zamożnym człowiekiem, posiadał dwie apteki. Sprzedał nawet jeden ze swych domów, by dać pieniądze na kościół, w którym zawaliła się część wieży kościelnej.

Mama nie tęskniła za farmacją?

Nie, choć czasem mówiła, że jakby poszłaby do pracy, to miałaby spokój. Odnajdywała się w prowadzeniu domu.

Mama chyba cieszyła się, że jednak został pan lekarzem?

Na pewno. Ona nie za bardzo czuła tę inżynierię. Ojciec bardziej. Gdy mieszkaliśmy w Poznaniu, to miał dekawkę, którą sama naprawiał. Nawet nią pojechaliśmy nad morze. To było auto z odkrytym dachem. Gdy ojciec przekraczał 60 kilometrów na godzinę, to mama krzyczała: Jasiu, bój się Boga! Pozabijasz nas i dzieci! Zwolnij!

Ilu lat dożyła mama?

93 lat, dokładnie tyle, ile jej mama. Zmarła spokojnie w swoim domu przy ul. Radwańskiej. Chcieliśmy zabrać ją do siebie. Mieszkaliśmy wtedy na osiedlu na Retkini. Nie chciała się przenieść.

Żal, że to kolejny Dzień Matki bez mamy...

Tak, ale taka jest kolej losu. Kiedyś nasze dzieci też będą mówiły: mieliśmy ojca, matkę. Jak ktoś spędzi dobrze życie, to nie ma czego żałować. Bardzo mile wspominam mamę i ojca. Życzyłbym każdemu takich wspaniałych rodziców.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki