No cóż, ale stało się. Zatem wydawać by się mogło, że w sobotę przed południem emocje opadną i wielu przełknie to co stało się późnym popołudniem w piątek.
Na pierwszy rzut oka tak. Wokół cmentarzy nie było bowiem w sobotnie przedpołudnie handlujących kwiatami i zniczami – chodzi o tych drobnych ale i tych „hurtowych”, czyli producentów i importerów nagrobnych kwiatów. Ostały się tylko sieciowe kwiaciarnie, które kusiły wiązankami oferując wyjątkowe zniżki „w promocji”.
Wiązanki i biznes
Choćby z tymi jest problem. Te zamawiane wiązanki, czy wręcz wieńce, za które wielu wpłaciło zaliczki, tylko nieliczni zdążyli odebrać. Niektórych nikt już nie chce i nie wiadomo, czy uda się je sprzedać nawet po 1 listopada.
- Mam kilka pomieszczeń. Każde zapchane jest teraz wieńcami, czy wiązankami. Wiele było robionych na zamówienie, ale tylko niektórzy je odebrali. A reszta? Wprawdzie ludzie wpłacili zaliczki, ale za nie będzie mi trudno przeżyć – mówi kwiaciarka z Aleksandrowa Łódzkiego.
- Przyjechałem ze Szczecina na grób rodziców w Łodzi. Wiązankę przywiozłem ze sobą. Kiedy w piątek wieczorem dojeżdżałem do Łodzi usłyszałem, że rząd zamyka cmentarze. I co miałem wracać przez pół Polski z tymi kwiatkami? Na szczęście mam rodzinę w pobliżu Łodzi. Poprosiłem, żeby w moim imieniu złożyli wieniec we wtorek – to głos pana Zygmunta, którego spotkałem w pobliżu cmentarzy przy ulicy Szczecińskiej.
Ale byli tacy, którzy symbolicznie kładli wiązanki przed zamkniętymi bramami cmentarzy i zapalali tam znicze, jak choćby w Aleksandrowie Łódzkim, ale w też przed innymi cmentarzami w naszym regionie.
Były też „wiązanki” słowne…
- Trzeba być chyba debilem, żeby ogłaszać decyzję o zamknięciu cmentarzy w ostatniej chwili. Najpierw Morawiecki uspokajał, że raczej cmentarze będą otwarte.
W rozmowach między „wizytującymi” okolice cmentarzy nie obyło się bez polityki…
- I co pan powie, że to wszystko znowu przez Tuska – pytała emerytka emeryta przed jednym z łódzkich cmentarzy.
- Nie, ale jest epidemia i trzeba się stosować – odparł mężczyzna, który przed tygodniem pochował żonę i – jak podkreślał – jest zwolennikiem PiS.
Kościół i obostrzenia
Na bramach trudno było w sobotnie przedpołudnie znaleźć kartki z informacjami, że cmentarze do 2 listopada włącznie są zamknięte. Były oczywiście też te mówiące o tym, że trzeba zakrywać twarze maseczkami. Brakowało za to informacji, czy kaplice znajdujące się na terenie nekropolii będą otwarte i czy będą tam przeprowadzane nabożeństwa.
- Słyszałam, że u nas w kaplicy na cmentarzu w niedzielę mszy nie będzie. Ponoć przed tygodniem ogłosił to ksiądz z ambony w kościele w rynku – mówi właścicielka kwiaciarni przy cmentarzu w Aleksandrowie Łódzkim.
Może dlatego, że owa kaplica nie jest odgrodzona od cmentarza, więc każdy, kto przyjdzie na nabożeństwo może tez bez problemu chodzić alejkami wokół nagrobków.
- W końcu modlić się można wszędzie, nawet przed bramą – słyszę od jednego z wiernych.
Policja i straż miejska
- Trochę spokoju panowie macie? – zapytałem patrol policji, który pilnował porządku obok cmentarza przy ulicy Szczecińskiej w Łodzi.
Potwierdzili, że tak spokojnie tam nie było od lat. Nawet trochę zmodyfikowali organizację ruchu, bo przecież korków nie ma, więc samochody mogą poruszać się w obie strony, a i parkować można normalnie.
A parkować było jak nigdy gdzie, bo parking przy tym ważnym łódzkim cmentarzu, znajdującym się - z resztą - przy trasie przelotowej, był pusty.
To coś nowego, bo w ostatnich latach parking i wszystkie przyległe ulice oraz nawet leśne trakty wokół były zapchane „na maksa”.
Strażnicy miejscy przy Szczecińskiej też się troszkę nudzili, ale nie narzekali i odpuścili sobie kontrolowanie handlujących i kierowców. No bo i jednych i drugich można było policzyć na palcach jednej ręki
Pomoc rządu, czyli licz na siebie
Premier Matusz Morawiecki zapowiedział pomoc dla tych handlujących przed cmentarzami, którzy udowodnią, że ponieśli starty w związki z zamknięciem cmentarnych bram.
Tyle, że handlujący to na przykład (o tym też usłyszałem przed cmentarzem w sobotnie przedpołudnie) ludzie, którzy wzięli „chwilówki”, kupili znicze lub wkłady do nich oraz kwiaty licząc, że dzięki temu zarobią na tyle, że przeżyją kilka kolejnych miesięcy i spłacą pożyczki.
Są też tacy, którzy wzięli towar w komis. Ci też mają problem, może jeszcze większy od pozostałych.
Jak my wszyscy…
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?