Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co cieszy, a co smuci księdza?

Redakcja
Ks. Jan Rawa
Ks. Jan Rawa DziennikŁódzki/archiwum
Rozmowa z ks. Janem Rawą, proboszczem parafii Miłosierdzia Bożego w Skierniewicach.

Wielki Czwartek to taki kościelny Dzień Księdza. Jak się go obchodzi?
Rano gromadzimy się w katedrze wokół biskupa. Odnawiamy swoje przyrzeczenia kapłańskie. Uczestniczymy w pięknej liturgii, podczas której święci się oleje święte.

Są jakieś cywilne oznaki tego święta?
Później w parafiach kapłani sprawują jedyną w tym dniu mszę świętą. I podczas niej ludzie składają kapłanom życzenia. Czasem dadzą jakąś książkę czy słodycze. To jest naprawdę bardzo miłe. Dziękujemy więc i prosimy o modlitwę. Bo kapłan to takie stworzenie, które jest silne modlitwą wiernych. Ja czuję, gdy się za mnie modlą.

O ciało wierni też dbają?
Po liturgii wierni często przygotowują skromną, choć uroczystą kolacyjkę. I jakąś kanapeczkę sobie po mszy spożywamy. Czasem też spotykamy się jako księża z dekanatu. To się nazywa braterska rozmowa. Na różne tematy.

Coś mocniejszego do kanapeczek na takich rozmowach się zdarza?
Nie, nie w ten dzień.

Zachęca ksiądz chłopców, by szli "na księdza"?
Ja nikogo nie namawiam, bo każdy musi odczytać swoje powołanie. Ja mogę najwyżej pomagać, raczej przez przykład niż słowa. Bo słowa pouczają, ale to przykłady pociągają.

Ksiądz od dziecka chciał iść tą drogą?
W życiu! Mam siostrę zakonnicę i bardzo się denerwowałem, gdy siostry mówiły, że z Janka byłby fajny ksiądz. Poszedłem na politechnikę, ale mój bliski kolega wstąpił nagle do seminarium. Więc z drugim kolegą pojechaliśmy zobaczyć, co studiuje. I tam zobaczyłem wielu młodych ludzi, w sutannach, garniturach. I pojawiły się pierwsze myśli "co to jest?". Jeszcze tego samego roku przerwałem studia i złożyłem papiery do seminarium. Nikomu nic nie mówiłem. Ojciec dowiedział się, gdy wyjeżdżałem. Słowa nie powiedział, tylko zdjął czapkę i się przeżegnał... Nawet ministrantem nie byłem, choć na religię i na mszę chodziłem. Nawet jeśli z wiejskiej zabawy wracałem o 6 rano.

Co jest najgorsze w pracy księdza?
Poczucie, że jest się niepotrzebnym. Gdy nie ma odzewu na jego służbę. I samotność. Nawet najwspanialsze zajęcia w końcu się skończą, człowiek wraca do domu i jest sam. Jeśli ktoś nie potrafi pokochać i zagospodarować tej ciszy, to na pewno jest mu ciężko.

A co księdza cieszy?
Piękna była na przykład ostatnia niedziela. Ponieważ był prima aprilis, ogłosiłem, że mnie przenoszą do innej parafii. I jak ludzie się zasmucili, zaczęli do mnie dzwonić, to było naprawdę miło.

Rozmawiała Matylda Witkowska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki