Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co łączy Szkołę Filmową i Koziołka Matołka?

Łukasz Kaczyński
Szkoła Filmowa w Łodzi
Eryk Mistewicz, spin doktor Hanny Zdanowskiej podjął się oceny łódzkiej Szkoły Filmowej. Co z tej oceny wynika?

Każda okazja jest dobra, aby coś ugrać we własnym interesie. Dla Eryka Mistewicza, spin-doktora Hanny Zdanowskiej, taką okazją stał się jubileusz 65-lecia Szkoły Filmowej w Łodzi, a dokładnie rozmowa, jakiej udzielił owego dnia "Dziennikowi Łódzkiemu". Myśl przewodnia była taka: za dużo jest w "filmówce" historii, za mało przyszłości. Czyli: za dużo mówi się o jej wielkich absolwentach, za mało o dokonaniach nowych pokoleń i dzisiejszych możliwościach same Szkoły etc., a z tego Łódź nie czerpie należytej promocji (bo wszystko ma tylko jej służyć, czyż nie?). Wskazany fakt to oczywiście prawda, ale tylko jedna z prawd. Reszta jest, chciałoby się rzec, politycznym piarem.

Sypią się więc typowe demagogiczne stwierdzenia speców od "narracji politycznej", czyli od sprzedawania iluzji, jak np. te o "narysowaniu" Łodzi od nowa ( by pokazać ambicje władzy, ale i rozgrzeszyć jej ewentualne niepowodzenia skalą tych ambicji). Sypią się też sugestie i rady: wzorem ośrodków w Estonii pokazać światu, że "rozumiemy przyszłość i nadchodzące zmiany" przez nakierowanie się "na twórczość w sieci, na nowe media". Bo skoro Polska przoduje w produkcji etiud do gier komputerowych, to Łódź powinna w tym brylować. Pamiętamy, że produkcja gier w Nowym Centrum Łodzi to jeden z "koników" Hanny Zdanowskiej. Czyżby Szkoła Filmowa była cenna tylko jako Przedsiębiorstwo Handlowo Usługowe "Filmówka"? Wszystko to rady wręcz złote, ale spóźnione. Rok temu Mariusz Grzegorzek obejmując stanowisko rektora zapowiadał stawianie na teraźniejszość. Jakieś (czy zadowalające to inna sprawa) efekty tego mamy, jak np. mocne zaakcentowanie na festiwalu w Gdyni dorobku młodych filmowców, wprowadził zmiany w organizacji zajęć, by wywołać ferment między wydziałami. Ale niech się Szkoła przed spin doktorem sama broni, niech polemizuje, jeśli chce.

Rektor Grzegorzek zapowiadał walkę ze stereotypowym postrzeganiem Szkoły. Badacze stereotypów twierdzą, że ich wyrugowanie jest niemal niemożliwe - czego przekładem są np. słynni specjaliści od kucia kóz z Pacanowa - dlatego będzie to trudna i długa walka. Zwłaszcza, że na stereotypy te pracuje wciąż powiększany dorobek jej aktywnych absolwentów, takich jak choćby Roman Polański. Rektor zapewne ma świadomość, że kiedyś jego kadencja się skończy, ktoś go rozliczy, a po nim ktoś innny obejmie fotel. Od obecnych działań zależy czy będzie to ktoś pośledni.

Paradoksalnie w rozmowie z Mistewiczem cenne jest tylko to, że prezentuje on takie właśnie stanowisko, jakie mają na temat "filmówki" laicy. Gorzej, że jawi się przy tym jako dyletant, nieznającyczasu teraźniejszego Szkoły (stwierdzenie, że wymierają mistrzowie, a brakuje następców dowodzi, że o kulturze i zachodzących w niej procesach wie niewiele), zapominając czym jest etos uczelni artystycznych. Dlatego też stwierdzenia o "wizjach", które mają emanować i postulowany relatywizm twórczy (niech głośno będzie o tych, którzy dopiero nad czymś sobie w Szkole pracują) brzmią naiwnie.

Tymczasem wizyta na jubileuszu Szkoły profesorów z bardzo ważnych uczelni od Azji po Europę to dowód, że "filmówka" jest w świecie obecna i znana właśnie dzięki stałym (!) sukcesom na międzynarodowych festiwalach. Problem leży w krajowym postrzeganiu, ale na to pracują też "sympatycy", którym nie w smak obecność w zapyziałej Łodzi uczelni o dużej renomie. Że to przemawiają kompleksy? Cóż, Festiwal Szkół Teatralnych zawsze zapraszał spektakle szkół z zagranicy, ale teraz i Warszawa chce mieć festiwal szkół. Międzynarodowy. Więc jest, jak jest.

Magistracki spin doktor sugeruje, że Szkoła winna odegrywać większą rolę w rozwoju Łodzi, jakby chciał zdjąć to zadanie z barków władzy. A tu potrzeba kompleksowego działania i np. teatry powinny móc zatrudniać młodych (i nie na ćwierć etatu), by nie byli wchłaniani przez mniejsze miasta. Tej możliwości są one od conajmniej trzech lat pozbawiane. Dlatego tak duża siła tkwi dla Łodzi w festiwalu Camerimage, jako elemencie kompleksowego myślenia. Ale tego Eryk Mistewicz głośno nie powie. Mówi, co mówi, warto więc czasem pomyśleć: dlaczego?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki