Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co się stało z Kasią z Sieradza?

Agnieszka Jasińska
Kasia Kobiela z Sieradza od czerwca nie daje znaku życia
Kasia Kobiela z Sieradza od czerwca nie daje znaku życia Grzegorz Jakubowski
Rodzice mają nadzieję, że córka po prostu uciekła z domu. Nie chcą dopuścić do siebie myśli, że stało jej się coś złego. Policja nie ma żadnego tropu. 20-letnia Kasia Kobiela z Sieradza przepadła bez śladu. I nie daje żadnego znaku życia

Ojciec Kasi wciąż nie wierzy w to co się stało. - W biały dzień, ok. godz. 12.30, w 40-tysięcznym mieście w środku Polski ginie wysoka, rzucająca się w oczy dziewczyna. Nikt jej nie widział, nikt nie wie, co się stało, gdzie mogła się udać, nikt nie wie, gdzie aktualnie przebywa - podkreśla Jędrzej Kobiela.

Pokój Kasi jest nienaruszony. Wszystko wygląda tak jak wtedy, gdy mieszkała w nim Kasia. Na biurku leżą notatki i książki, z których się uczyła do matury. Z półek uśmiechają się jej ulubione maskotki. Kasia miała zaplanować remont pokoju. Miała wybrać kolor ścian. Rodzice nie zrobią tego remontu sami. Czekają na córkę.

We wtorek 21 czerwca tego roku mama Kasi, po powrocie z pracy znalazła w jej pokoju kartkę z informacją, że córka pojechała do koleżanki do pobliskiej Zduńskiej Woli i wróci nazajutrz.

- Nie było to dla nas nic dziwnego. Córka bardzo często, gdy wychodziła z domu zostawiała nam kartkę - mówi ojciec Kasi.

Na podstawie działań policyjnych, rodzina ustaliła przebieg wydarzeń.

Kasia wychodzi z domu ok. godz. 9.40. Ubrana jest w tunikę fioletową w kratę, legginsy, ma ze sobą damską żółtą torbę, duże okulary przeciwsłoneczne, dwie komórki i książkę "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki".

Przed godz. 10 spotyka koleżankę, której mówi, że idzie do sklepu. Do domu jednak nie wraca.

O godz. 12.45 na dworcu kolejowym spotyka dwójkę znajomych, którym mówi, że jedzie do Wrocławia, czyli w przeciwnym kierunku niż napisała na kartce. Wsiada do pociągu TLK do Wrocławia odjeżdżającego z Sieradza o 12.49. Pociąg do Wrocławiu dojeżdża z 60-minutowym opóźnieniem, planowo miał być o godz. 15.42. O godz. 17 Kasia rozmawia przez komórkę z bratem Bartkiem. Mówi, że obecnie znajduje się w Zduńskiej Woli. Jednak policja ustaliła, że rozmowę tę Kasia przeprowadziła z Wrocławia. Ostatnie logowanie telefonu Kasi, to godz. 18.53 i miało to miejsce w okolicach Wrocławia. Był to ostatni sygnał od Kasi. Od tego czasu, aż do teraz ma wyłączony telefon.

W środę ok. 10.30 Kasia rano wraca do domu. W domu nikogo nie ma, rodzice w pracy, brat na studiach w Poznaniu. Przebiera się w tunikę w szaro-białe pasy, legginsy, baletki. Wychodzi z domu ok. godz. 12:30. Zabiera ze sobą tę sama torbę, telefony i książkę, którą miła poprzedniego dnia. Na klatce spotyka się z sąsiadem z parteru. Jej pobyt w domu potwierdza również zapis z prywatnego monitoringu.
Po wyjściu z domu Kasia kieruje się w stronę pobliskiej pizzerii. Mija ją i idzie w kierunku skateparku. Tam widzi ją znajoma. - W tym właśnie dniu i w tym miejscu, 100 metrów od domu, Kasia widziana była po raz ostatni - opowiada ojciec dziewczyny. W środę 22 czerwca, ok. godz. 22, zaniepokojeni jej nieobecnością, postanowiliśmy zadzwonić do córki. - Jej telefon był wyłączony. Przez kolejne dwa dni też próbowaliśmy kontaktować się z nią telefonicznie. Bez rezultatu - mówi ojciec. - 24 czerwca zgłosiliśmy zaginięcie córki w komisariacie w Sieradzu, a 25 czerwca w Fundacji Itaka.

Z komputera domowego zniknął folder Kasi z jej zdjęciami. Zniknęły też jej zdjęcia z Facebooku i Naszej Klasy. Usunęła też historię z przeglądarek internetowych. W domu pozostawiła paszport, prawo jazdy, książeczkę zdrowia. Nie zabrała ze sobą ani szczotki do włosów, ani szczoteczki do zębów, ani kosmetyków, bez których nie mogła się obejść. Nie zabrała też żadnych ubrań i butów.

- A przecież Kasia ma duży rozmiar obuwia 42-43 i trudno jest kupić obuwie damskie w tym rozmiarze - podkreśla ojciec.

Na internetowym koncie bankowym nie ma wykonanych żadnych transakcji. Jej karta jest nieaktywna. Kartę z kodami do przelewów zostawiła w domu. Nie wiadomo, jaką kwotą pieniędzy mogła dysponować.

Sprawdzono wszystkie możliwe znajomości Kasi. Bez skutku. Od momentu zaginięcia nie kontaktowała się z żadnym ze znajomych. Nikt nie wie, co się z nią dzieje. Przejrzano komputer, przywrócono dane, sprawdzono skrzynkę pocztową i portale, na których miała konto. Bez rezultatów.

Rodzice wysłali do jej znajomych prośbę o udzielenie informacji, które mogłyby przyczynić się do odnalezienia córki. Bez efektu. Bartosz - brat Kasi założył na Facebooku wydarzenie, które wysłał do 20 znajomych z prośbą o pomoc w poszukiwaniach.

-Wydarzenie rozrosło się do ponad 50 tys. uczestników, ludzi dobrej woli, którzy bezinteresownie pomagają nam, m.in. rozklejając plakaty o zaginięciu Kasi w całej Polsce - mówi ojciec.

Niestety, do dziś nie udało się ustalić nic, co pomogłoby przyczynić się do odnalezienia Kasi.

- W całej tej sprawie jest mnóstwo zagadek i niewyjaśnionych okoliczności. Dlaczego Kasia napisała, że jedzie do Zduńskiej Woli, a pojechała w odwrotnym kierunku? - pyta ojciec. - W jakim celu Kasia pojechała do Wrocławia? Z kim się tam spotkała? Co tam robiła? Po telefonie brata jej komórka była jeszcze aktywna przez blisko dwie godziny, na bilingu z tego dnia widnieją połączenia internetowe. Najprawdopodobniej kontaktowała się z kimś poprzez Gadu Gadu lub Facebook Chat. Z kim się kontaktowała i w jakim celu? Dlaczego jej telefon jest wyłączony? Czy wyłączyła go specjalnie? Jeśli tak, to w jakim celu go wyłączyła? Jeśli jej się rozładował, to dlaczego nie przełożyła karty do drugiego aparatu? Jeśli drugi aparat też był rozładowany, to dlaczego nie naładowała komórki po powrocie do domu? Jeżeli chciała zerwać kontakty z rodziną, to dlaczego jako pełnoletnia osoba nie poinformowała rodziców o swojej decyzji? Dlaczego przez 4 tygodnie nie daje znaku życia? Po co na drugi dzień wracała do Sieradza? W jaki sposób wróciła do domu? Dlaczego zabrała ze sobą tak mało rzeczy? Dokąd wychodziła z domu 22 czerwca? Z kim była umówiona? Czy rzeczywiście tego dnia nikt więcej jej już nie widział?
Policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Sieradzu zapewniają, że cały czas intensywnie zajmują się sprawą zaginięcia Katarzyny Kobieli. - Ostatnie sygnały pochodzą z dnia 24 lipca 2011 r. Do dyżurnego policji w Sieradzu zadzwoniły trzy osoby. Według ich relacji, widziały zaginioną lub osobę bardzo do niej podobną. Jeden sygnał pochodził z Gdańska i został przez policję zweryfikowany negatywnie. Drugi pochodził z Sieradza i również nie potwierdził się - opowiada Paweł Chojnowski z Komendy Powiatowej Policji w Sieradzu. - Ostatni rozmówca informował, że widział podobną osobę do Kasi w autobusie relacji Warszawa - Chełm. Należy zaznaczyć, że wszystkie osoby widziały zaginioną lub osobę do niej podobną tego samego dnia, ale w różnych miejscach. Dostaliśmy również informację, że 4 lipca sieradzanka była widziana we Wrocławiu w galerii handlowej. Ten sygnał nadal podlega weryfikacji. Sprawdzane są też sygnały m.in. z Warszawy, Legnicy, Łodzi, Poznania. NFZ przeszukuje szpitale na terenie kraju. Cały czas jesteśmy w ścisłym kontakcie z Itaką.

Chojnowski dodaje, że Kasia nie odzywa się do nikogo.

- Cały czas sieradzcy policjanci są w ścisłym kontakcie z rodziną zaginionej. Informację wraz z opisem wyglądu i zdjęciem rozesłano do wszystkich jednostek w kraju. Patrole weryfikują na bieżąco dworce i inne miejsca. Prowadzone są także czynności operacyjne, czyli niejawne - podkreśla Chojnowski.

Ojciec Kasi podkreśla, że nigdy nie było z nią żadnych problemów. - Nigdy nie znikała z domu bez słowa. Była ciekawa świata, bardzo komunikatywna i towarzyska. To świetna organizatorka. Często żartowałem, że gdzie diabeł nie może tam Kaśkę pośle - opowiada ojciec Kasi. - Nie była wylewna, niewiele o sobie mówiła, wolała mówić o innych.

Kasi szuka Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych Itaka, policja, rodzina i przyjaciele. Jednak to dorosła kobieta. I dlatego poszukiwania nie są tak intensywne jak wtedy, gdyby zaginęło dziecko.- Każda sprawa traktowana jest indywidualnie. Jednak gdy ginie małe dziecko, zwykle do poszukiwań uruchamiane są służby terenowe, helikoptery... Gdy ginie dorosła osoba i gdy nie ma przesłanek, że życie tej osoby jest zagrożone, takie czynności nie są prowadzone - mówi Kinga Bystrek, psycholog, specjalista ds. poszukiwań z Itaki.

Dramaty rodzin zaginionych osób przyczyniły się do zmiany w prawie. Nowe przepisy wejdą w życie na przełomie września i października.

- Będą zmiany w instrukcji zarządzania Komendy Głównej Policji, dotyczącej poszukiwania zaginionych. Teraz słychać, że policjanci nie chcą przyjmować zgłoszeń o zaginięciach, jeśli nie minie 48 godz. Od jesieni policjanci będą zobowiązani wydać potwierdzenie przyjęcia zgłoszenia - mówi poseł Paweł Orłowski. - Osoby poszukiwane dzielone są na dwie grupy. Pierwsza to dzieci, starsi ludzie oraz osoby, których życiu zagraża niebezpieczeństwo. Ich poszukiwania są bardzo intensywne. Druga to osoby, w stosunku do których nie istnieje zagrożenie życia. Po zmianie przepisów ich poszukiwania też będą priorytetowe dla policji, jeśli rodzina to uzasadni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki