Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co ten góral robi na Piotrkowskiej?

Anna Gronczewska
Odnowiona kamienica znów przyciąga wzrok.
Odnowiona kamienica znów przyciąga wzrok. Grzegorz Gałasiński
To jedna z najbardziej znanych łódzkich kamienic. Swoją nazwę - "pod góralem" - zawdzięcza charakterystycznej rzeźbie na froncie. Jak góral zawędrował na ścianę kamienicy?

Kamienicy "pod Góralem" wiele miejsca poświęcił w swojej książce "Tajemnice starych kamienic" Edmund Jarzyński. Jej budowę rozpoczęto w 1909 roku. Wtedy Jan Witold Starowicz, stały mieszkaniec Łodzi, jak podawano w zachowanych dokumentach, otrzymał od Urzędu Budowlanego Guberni Piotrkowskiej zezwolenie na jej wzniesienie.

Starowicz był dosyć znaną i poważaną osobą w Łodzi. Przez 35 lat zajmował stanowisko dyrektora administracyjnego w Zakładach Leonardth, Woelker i Girbardt, które znajdowały się na dzisiejszym Placu Niepodległości, zwanym przed laty Placem Leonardtha. Sam Ernest Leonardth był Niemcem. Należały do niego tereny, na których po wojnie zbudowano "Uniwersal" i gdzie znajduje się teraz "Górniak".

- Jan Witold Starowicz musiał być cenionym fachowcem, bo plac pod budowę kamienicy dostał za darmo od Ernesta Leonardtha - mówi Alina Jabłońska, łódzka przewodniczka. - Być może w ten sposób chciano go zatrzymać w fabryce. Fabrykanci jak lwy walczyli o dobrych specjalistów. W tym czasie coraz więcej tej kadry technicznej, po bardzo dobrych uniwersytetach, szkołach technicznych skończonych na Zachodzie przyjeżdżało do Łodzi. Byli to już głównie Polacy.

Działka mieściła się przy ul. Piotrkowskiej 292. Starowicz dostał zezwolenie na zbudowanie trzypiętrowego domu mieszkalnego z oficyną i budynkami gospodarczymi. Kiedy rozpoczynano budowę kamienicy w tym miejscu stał mały domek, w którym mieścił się warsztat ślusarski. Ale ten domek rozebrano.

"Sąsiednia parcela pod numerem 294, też własność Leonardtha, była w tym czasie nie zabudowana" - pisze w swej książce Edmund Jarzyński. "Później kupił ją Wiener i w 1913 roku wybudował na niej trzypiętrową kamienicę(...). Na parceli nr 290 stał już dom, wybudowany w roku 1896 przez rymarza Samuela Zerbego, według projektu inżyniera Sokołowskiego. Syn Zerbego, Emil, inżynier, był w latach dwudziestych czynnym politykiem o orientacji lewicowej".

Pewnie kamienica Jana Witolda Starowicza byłaby jedną z wielu stojących przy ul. Piotrkowskiej, gdyby jej architektura nie zawierała elementów zakopiańszczyzny. Według Jarzyńskiego stało się tak przez... strajki szkolne, które wybuchły w Łodzi w 1905 roku. Brały w nich udział dzieci Starowicza - czterech synów i córka. Po zakończeniu strajku ojciec wysłał je do Krakowa. Tam kończyły swoją edukację. Starowicz często odwiedzał dzieci, a że Kraków leży blisko Zakopanego, to i tam jeździli całą rodziną.

Pamiątka z Zakopanego

Starowicz bardzo polubił Zakopane, a zwłaszcza zakopiańską architekturę. Kiedy więc rozpoczął budowę własnej kamienicy, postanowił umieścić w niej elementy przeniesione prosto z Zakopanego. Zaprojektował ją inżynier Leon Lubotynowicz. Ale w projekcie uwzględniał wskazówki Starowicza.
"Powierzenie projektu Lubotynowiczowi było właściwie ryzykiem" - pisze Jarzyński. "Był on nie architektem, a inżynierem dróg i komunikacji, mimo to projekt zyskał uznanie Starowicza i został zatwierdzony przez władze".
W architekturze kamienicy znajdującej się przy ul. Piotrkowskiej 292 była bardzo wiele elementów zakopiańskich. Niestety, po wielu nie ma już śladu. Jak choćby po bramie wejściowej, kutej w żelazie, którą zdobiły motywy ściągnięte prosto z Zakopanego. Najstarsi mieszkańcy tej kamienicy, którzy już w niej nie mieszkają, pamiętają fontannę stojącą na podwórku, którą zdobił amorek kuty w miedzi. Obok zaś rosły starannie pielęgnowane kwiaty. Na każdym piętrze widniały popiersia o charakterze patriotycznym. Między innymi Mickiewicza, Sienkiewicza.

- Po tych posągach pozostały puste miejsca - mówi jedna z obecnych lokatorem kamienicy "pod Góralem", która mieszka tu 20 lat. - Słyszałam, że nie ma ich od wojny. Podobno zrabowali je Niemcy.

Na ścianach bramy wejściowej były namalowane widoki z Tatr. Teraz, gdy ktoś uważnie przypatrzy się murom, zobaczy fragmenty tych malowideł. Pozostał kawałek jakiejś góry, górski krajobraz z Zakopanego, może fragment Giewontu?

Do dziś pozostał za to "Góral" zdobiący front kamienicy i któremu zawdzięcza swoją potoczną nazwę. Autorem rzeźby "Górala", jak i innych patriotyczne popiersia znajdujących się na klatce schodowej był Władysław Czapliński.

- To był bardzo dobry łódzki rzeźbiarz - zapewnia Alina Jabłońska. - Jego autorstwa są piękne pomniki na cmentarzu przy ul. Ogrodowej. Między innymi Aleksandra Napiórkowskiego, który zginął w czasie szarży pod Ciechanowem w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku. Czapliński jest też autorem rzeźby robotnika, która stała w parku im. Staszica. Niestety, została zniszczona podczas okupacji. Startował też, bez powodzenia, w konkursie na pomnik Tadeusza Kościuszki.

Starowicz inżynier, Starowicz seksuolog

Kamienica przed wojną była jedną z lepszych w Łodzi. Mogła przyciągnąć bogatych lokatorów ładnym mieszkaniami. Te znajdujące się na froncie miały sześć pokoi, a w oficynach - cztery.

Pierwszy właściciel kamienicy i jej budowniczy, Jan Witold Starowicz był nie tylko dyrektorem fabryki, ale również znanym w swoim czasie strażakiem, dowódcą VII Oddziału Straży Ogniowej w Łodzi, jednocześnie jego twórcą i instruktorem. Dzięki Starowiczowi oddział był znakomicie wyposażony, a służyli w nim tylko Polacy.

"Nie było to snobistyczne hobby jak u wielu fabrykantów, którzy lubili fotografować w kasku i mundurze strażackim" - wyjaśnia Edmund Jarzyński. "Starowicz uważał stworzenie polskiej jednostki strażackiej za swój patriotyczny obowiązek i ćwiczył młodych ludzi w myśl hasła: w zdrowym ciele, zdrowy duch."

Jan Witold Starowicz zmarł w 1923 roku. Kazał się pochować w mundurze strażackim. Na jego pogrzeb zjechali strażacy z całej Polski.

Po latach starzy łódzcy przewodnicy zatrzymując się przy kamienicy na ul. Piotrkowskiej 292 lubili wspominać, że jej pierwszy właściciel to pradziad znanego polskiego seksuologa Zbigniewa Lwa-Starowicza.

Kamienica "pod Góralem" przeszła do historii jeszcze z jednego powodu. Tu w lutym 1914 roku otwarto pierwszy w Łodzi sklep spółdzielczy, należący do Stowarzyszenia Spożywców. Mimo wielu burz przez lata był jednym z najbardziej znanych w Łodzi sklepów spożywczych, dobrze zaopatrzonym nawet w czasach największego kryzysu. Podobno w 1963 roku ówczesne władze Łodzi chciały przenieść go w inne miejsce. Wywołało to protesty łodzian oraz spółdzielców. Po wielu miesiącach pertraktacji pozostawiono go w kamienicy "pod Góralem". Doczekał tam nowych czasów. Przeszedł w końcu w prywatne ręce. Dziś jednak w tym miejscu nie ma już sklepu spożywczego. Sprzedaje się w nim "towary za pięć złotych".

Sklepu spożywczego nie ma, ale należy się cieszyć, że w końcu po latach odnowiono front kamienicy, choć jej klatki schodowe dalej nie wyglądają najlepiej. Dobrze za to czuje się "Góral", który spogląda dumnie na Łódź z drugiego piętra...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki