Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co tydzień Grudzień. Po co nam pamięć, czyli czy naprawdę kiedyś było lepiej?

Jacek Grudzień
Grzegorz Gałasiński
Miałem okazję słuchać dyskusji trzech mężczyzn. Temat dotyczył Euro i tego, co się wokół mistrzostw we Francji dzieje. Pamięć dotyczącą wydarzeń sportowych sprzed lat mieli bardzo dobrą.

Wspominali legendarne mecze w eliminacjach Mistrzostw Europy, gdy ponoć najlepsza w historii reprezentacja Polski rozgromiła wicemistrzów świata Holandię 4:1 i nie awansowała do finałów po porażce 0:3 . Jak to bywa w naszej spiskowej teorii dziejów, fatum tego meczu stanowiły koszulki z orzełkami w kolorze czerwonym. Podobno piłkarze nie mieli wyjścia i musieli w takich koszulkach zagrać. Dyskutanci pamiętali szczegóły z czasów, których nie mogli pamiętać, bo nie było ich na świecie. Tak jak wyczyny Jerzego Sadka w kilkunastu meczach w reprezentacji Polski i bramkę strzeloną Anglii. Takich wyliczanek było sporo, po czym panowie zaczęli dyskutować o wybrykach chuliganów. Tu szybko przeszli na „krajowe podwórko” i też zaczęli rozmawiać o dawnych czasach.

Nie wiem jak to się dzieje, ale jeśli chodzi o wydarzenia sportowe i sceny z filmów nawet sprzed wielu lat pamięć mamy świetną. Zdecydowanie gorzej jest z innymi wydarzeniami. Panowie zaczęli rozmawiać, jak to kiedyś było bezpiecznie, a teraz dzieją się rzeczy, jakie trudno sobie wyobrazić. Że na stadion można było iść z dziećmi, teraz strach. I pamiętając najdrobniejsze szczegóły dotyczące piłkarskich strojów, akcji, bramek nie pamiętali, jak kiedyś wyglądały stadiony. Trybuny od boiska odgradzane zasiekami, których nie „powstydziłyby się” najpilniej strzeżone więzienia. Ludzie, którzy nie chcieli przeżywać przykrości zaczepek unikali stadionów, gdy odbywały się tam piłkarskie mecze. Chociaż fakt, że jeszcze parę lat temu w Łodzi podczas meczów ŁKS i Widzewa kibice w barwach klubowych siadali obok siebie i nikomu to nie przeszkadzało. Oddzielano tylko sektory tak zwanych najzacieklejszych fanów. I gdy patrzę na stadiony to myślę, że młodzi kibice dziś by nie zrozumieli, po co budować płoty między boiskiem i trybunami. Wracam do dyskusji panów, która nadal dotyczyła bezpieczeństwa i tęsknoty za tym, co było kiedyś. Że na osiedlach było spokojnie, że w tak zwanych trudnych dzielnicach obowiązywały jakieś zasady. Tu też myślę pamięć ich zawodziła. I sądzę, że pewnie każdy ze starszych czytelników mógłby opowiedzieć o niemiłych przygodach, które zdarzały się, gdy pojawiał się nie na tej ulicy co trzeba.

Pamiętam jak zazdrościłem kolegom, którzy mieszkali w blokach, w których były domofony. Bo tam na klatkach schodowych nie śmierdziało, było czysto i ściany były pomalowane, a nie pomazane. Mieszkania na parterze to były twierdze za grubymi kratami w oknach. Do dziś na osiedlach można takie zobaczyć. Podobno w naszym kraju liczba ogrodzonych osiedli należy do najliczniejszych w świecie. Moim zdaniem jedną z przyczyn stawiania płotów była chęć posiadania na podwórku niezdewastowanego trawnika, gdzie można posadzić kwiaty. Pamiętam jak przed laty, gdy odwiedzałem Holandię, Włochy, zazdrościłem miejskiej zieleni, nikt tam nie kradł kwiatów z klombów, a towary do kupienia były wystawiane przed sklepami. Dziś pięknych zadbanych miejsc jest w Łodzi coraz więcej, ludzie w parterowych domach wystawiają kwiaty w skrzynkach i to jest norma. Nikt już chyba nie instaluje krat w nowych blokach. Nie podpala domofonów. Jakoś przyzwyczailiśmy się , że może być ładnie, ławki stoją w alejkach a nie w stawach, a w parkach latarnie świecą, bo nie są potłuczone. I też czasem tęsknię do dawnych lat, ale do wyglądu mojego miasta i bezpieczeństwa z lat 80-tych nie chciałbym wracać.

I na „deser” o fenomenie, jakim są Polskie ronda. Chyba na całym świecie powstają po to, żeby było bezpieczniej i w celu płynniejszego ruchu. U nas budowa ronda oznacza coś dokładnie przeciwnego. I tak w Łodzi, żeby zaradzić problemom na rondzie lotników, ktoś wpadł na pomysł, żeby zainstalować światła. Efekt wydawać by się mogło łatwy do przewidzenia, ale autor pomysłu jednak tego nie przewidział. Jeździ się tu zdecydowanie gorzej. Może w związku z tym zamiast budowy kolejnych rond zacząć przywracać skrzyżowania, skoro i tak nie umiemy z nich korzystać? Pamiętam jak kiedyś z przerażeniem wjechałem na jedno z wielkich paryskich rond, oczywiście bez pasów. Pytam kolegę Francuza: jak tu jeździć, ten odpowiada: tam gdzie masz miejsce. I tak to tam naprawdę działa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki