Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co wysoka inflacja oznacza dla konsumentów, przedsiębiorców i całej gospodarki - rozmowa z dr. hab. Piotrem Krajewskim

Matylda Witkowska
Matylda Witkowska
Dr  hab. Piotr Krajewski: - Inflacja sama w sobie nie jest problemem. Gorsza jest niepewność, którą ona powoduje.
Dr hab. Piotr Krajewski: - Inflacja sama w sobie nie jest problemem. Gorsza jest niepewność, którą ona powoduje. Grzegorz Gałasiński
Wojna na Ukrainie, zawirowania w światowej geopolityce, wieloletnia polityka niskich stóp procentowych przy jednoczesnym "drukowaniu" pieniędzy przez banki centralne, pandemia, a także unijna "polityka klimatyczna" sprawiły, że inflacja w wielu krajach bije rekordy. W marcu w Polsce przebiła 10 proc. Co to oznacza dla konsumentów, przedsiębiorców i całej gospodarki - rozmowa z z dr. hab. Piotrem Krajewskim z Katedry Makroekonomii Uniwersytetu Łódzkiego.

W styczniu inflacja w ujęciu rok do roku wyniosła 9,2 proc., a w marcu była już dwucyfrowa - osiągnęła 10,9 proc. Ceny rosną jak szalone...
Jak na obecne czasy to już nie jest duża, ale wręcz astronomiczna inflacja. Od wielu lat w Polsce nie było tak dużego wzrostu cen. Jest on odczuwalny zwłaszcza dla tych, których zarobki nie nadążają za inflacją.

Z czego wynika tak wysoka inflacja?
Z jednej strony pojawiła się inflacja popytowa wynikająca z wysokiego popytu ze strony konsumentów i przedsiębiorstw. Wpływ na to miały dobra koniunktura gospodarcza i niskie stopy procentowe, które tę koniunkturę jeszcze podkręcały. Z drugiej strony, wystąpiły wysokie podwyżki cen dostarczanych do Polski nośników energii takich jak gaz i ropa naftowa. Do tego polska gospodarka w dużej mierze oparta jest na węglu, a opłaty za emisję CO2 z węgla są bardzo wysokie. Wzrosły więc koszty energii i pojawiła się inflacja kosztowa.

Nałożyły się dwa zjawiska i stąd taka inflacja?
Dokładnie tak.

Mówi się też, że inflacja to wina Unii Europejskiej, bo to przez jej decyzje koszty energii tak bardzo wzrosły...
Unia ma wpływ na politykę dotyczącą praw do emisji zanieczyszczeń. Można więc powiedzieć, że polityka unijna przyczynia się do wysokich cen energii opartej na węglu. Ale można też spojrzeć na to z drugiej strony. Mechanizm wprowadzony przez UE ma spowodować, że w powietrzu będzie mniej zanieczyszczeń, a w rezultacie mniej będzie ludzi umierających na choroby przez nie wywołane. Po drugie, środki z praw do emisji CO2 trafiają do budżetu, zasilają finanse publiczne. Mogą więc być przeznaczone na wsparcie ludności i transformację gospodarki energetycznej.

WIADOMOŚCI Z ŁODZI

Wojna na Ukrainie i niepewna sytuacja na świecie też wpływają na inflację?
Tak. Już pierwszego dnia wojny cena ropy naftowej przekroczyła psychologiczną barierę stu dolarów za baryłkę, a złoty się osłabił. Istnieje kilka mechanizmów związanych z wojną, które podbiją inflację. Wojna na Ukrainie oznacza jeszcze wyższe ceny dostarczanych do Polski surowców, zwłaszcza ropy i gazu. Do tego Polska leży bardzo blisko terenów konfliktu i tak jest postrzegana na świecie. A jeśli gdzieś jest niebezpiecznie, to inwestorzy uciekają do bezpieczniejszych miejsc. Wybiorą USA, Szwajcarię lub Europę Zachodnią. To powoduje osłabienie złotego, towary zagraniczne stają się droższe. I powstaje dodatkowa presja inflacyjna.

Im ceny są wyższe, tym silniejsze są żądania podwyżek płac. To zaś napędza wzrost wynagrodzeń, a przedsiębiorcy przerzucają te koszty na ceny. Powstaje w ten sposób spirala cenowo-płacowa.

Czy przekroczenie w marcu bariery 10 proc. ma tu znaczenie?
Zasadniczo to tylko kwestia psychologiczna. Ale przekroczenie tej bariery ma wpływ na to, jak ludzie inflację postrzegają. Mogą dostrzegać ją bardziej, a to będzie mieć większy wpływ na żądania płacowe. Bo im ceny są wyższe, tym silniejsze są żądania podwyżek płac. To zaś napędza wzrost wynagrodzeń, a przedsiębiorcy przerzucają te koszty na ceny. Powstaje w ten sposób spirala cenowo-płacowa.

Czy wzrost cen można jakoś zatrzymać?
Skutecznych metod na obniżenie inflacji kosztowej nie ma. Można próbować, obniżając lub nawet likwidując VAT na część towarów, tak jak to stara się obecnie robić rząd. Ale w dłuższym czasie to i tak nie pomoże. Bo gdy VAT powróci do poziomu sprzed obniżki, ceny znowu wzrosną. Odłożona inflacja wróci, gdy skończy się obniżka VAT. Może to być za pół roku, albo później ze względu na zbliżające się wybory. Walcząc z inflacją łatwiej jest wpływać na jej element popytowy. Jest tu miejsce dla stóp procentowych, które podniesione - zmniejszają popyt. I to zarówno ten inwestycyjny jak i konsumpcyjny: na zakup towarów, usług i mieszkań.

Jak działa taka podwyżka stóp procentowych?
Przykładowo, obecnie jest duży boom na rynku mieszkaniowym. Wiele osób kupuje lokale, bo widzi, że oszczędności topnieją, a kredyt jest tani. Wyższe stopy procentowe zniechęcą ich do kupowania na kredyt, zachęcą raczej do oszczędzania pieniędzy niż wydawania. W ten sposób ogranicza się liczbę budowanych mieszkań, a przez to popyt na usługi i produkty budowlane. Obniżenie popytu wpływa zaś na ograniczenie inflacji. Jednak podnoszenie stóp procentowych to nie jest popularne rozwiązanie, bo ogranicza aktywność gospodarczą. Trzeba też pamiętać, że w Polsce kredyt ciągle jest bardzo tani. Mimo wprowadzonych już podwyżek realne stopy procentowe nadal są bardzo niskie. Jeśli popatrzymy na realne stopy procentowe, czyli ich wysokość w stosunku do inflacji, to zauważymy, że w Polsce cały czas odsetki płacone przez kredytobiorców, są znacznie niższe niż inflacja. Można powiedzieć, że z tego powodu wzięty kredyt z czasem topnieje.

Czyli opłaca się wziąć kredyt, bo inflacja zje jego część?
Tak. Do tego często zarobki pracowników rosną wcale nie mniej niż inflacja. Czyli, jeśli ludzie z powodu inflacji za rok będą zarabiać o 9 proc. więcej, a stopy procentowe wynoszą jedynie 4 proc. rocznie, to wzrost pensji z powodu inflacji będzie większy, niż koszt wziętego rok wcześniej kredytu.

Wezmę kredyt w tym roku, ale w przyszłym spłacę go już ze sporo wyższej pensji?
Dokładnie tak. Chociaż ludzie często nie dostrzegają związku wzrostu swoich wynagrodzeń z inflacją. Sądzą, że wyższe płace to coś, co sami osiągnęli. Zaś inflację często postrzega się jako coś negatywnego, nazywa „drożyzną”. Tymczasem inflacja to tylko zmiana metek z cenami. Nie sprawia, że stajemy się biedniejsi, przynajmniej nie w krótkim okresie. Tak samo jak nie zbiednieliśmy w czasie denominacji, gdy zamiast 10 tys. zł nagle mieliśmy w portfelu złotówkę. Bo wraz ze wzrostem cen towarów i usług, rosną też nasze wynagrodzenia. Wiele osób zauważa, że chleb lub telewizor są droższe. Ale nie łączą tego z faktem, że jednocześnie więcej zarabiają.

A co inflacja oznacza dla przedsiębiorcy?
Sama zmiana cen nie jest dla przedsiębiorców problemem. Ale inflacja jest nierównomierna i to już jest duży problem. W czasie inflacji ceny jednych produktów wzrosną, a innych nie. Jedni pracownicy wywalczą podwyżki, inni zostaną ze starą pensją. Jedni zyskają, inni stracą. Do tego zupełnie nie wiadomo, co będzie z cenami w przyszłości. Pracownik nie wie, czy jego zarobki wrosną bardziej niż inflacja, wzrosną trochę, czy może się nie zmienią. Przedsiębiorca nie wie, czy cena jego wyrobów będzie nominalnie stała, czy będzie rosła szybciej lub wolniej niż inflacja. Jeśli byśmy się umówili, że wszystkie ceny jednocześnie wzrosną o 20 proc., to nie byłoby sprawy. Piekarz by wiedział, że 20 proc. więcej zapłaci za mąkę, 20 proc. więcej wypłaci pracownikom i o 20 proc. podniesie cenę chleba. Ale przy wysokiej inflacji ceny rosną nierównomiernie. Może więc cena chleba wzrośnie o 30 proc., a mąki tylko o 10 proc. i piekarz sporo na inflacji zyska. A może będzie dokładnie na odwrót i piekarz straci? Rośnie więc niepewność przedsiębiorcy. A niepewność nie zachęca do inwestowania, prowadzenia działalności gospodarczej i jej rozszerzania. W ten sposób gospodarka wolniej się rozwija. W perspektywie kilku lat będzie to zauważalne.

Jeśli ktoś ma milion złotych na koncie, to za rok będzie miał realnie 900 tys. zł i na pewno to odczuje. Ale najgorsza jest niepewność, którą niesie inflacja

Jak w tej sytuacji powinien zachować się przedsiębiorca?
Niestety, trudno mu przewidzieć, co się zdarzy. Zabezpieczeniem może być stosowanie indeksowania o inflację, czyli uwzględniania inflacji w umowach długoterminowych. Tę opcję stosują osoby wynajmujące mieszkanie, które w umowie najmu uzależniają cenę od przyszłej inflacji. Także obligacje skarbu państwa są indeksowane o inflację. Wtedy nabywcy wiedzą, że dostaną za nie trochę więcej niż wyniesie inflacja.

Warto dziś poddawać się presji kupienia czegoś na zapas „bo ceny wzrosną”?
Trudno nazywać to presją. Jeśli wiemy, że ceny jakiegoś towaru wzrosną, a możemy go przechować, to rozsądną decyzją jest kupienie go teraz. Zwłaszcza, że cały czas mamy ujemne realne stopy procentowe. Gdyby były dodatnie, można by było trzymać pieniądze w banku i odłożyć zakup. Za rok kupiłoby się coś o 10 proc. drożej, ale też na koncie w banku z odsetek byłoby ponad 10 proc. więcej. Tak nie jest, więc trzymając pieniądze tracimy.

Mówi się czasem, że inflacja to ukryty „podatek dla biednych”. Rzeczywiście bogaci mniej ją odczuwają?
To zależy od charakteru inflacji i tego, które ceny rosną szybciej. Teraz mocno drożeje żywność i energia. Stanowią one większy udział w koszyku zakupów osób biednych. Ale wzrost cen energii to też problem dla przedsiębiorców. Jednocześnie bardzo szybko rosną koszty materiałów budowlanych. I to dotyka już raczej bogatszych, którzy stawiają sobie domy. Także ujemne stopy procentowe bardziej uderzają w bogatych. Jeśli ktoś ma milion złotych na koncie, to za rok będzie miał realnie 900 tys. zł i na pewno to odczuje. Ale jeszcze raz podkreślam, że inflacja sama w sobie nie jest problemem. Gorsza jest niepewność, którą ona powoduje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki