Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas podsumować dokonania łódzkich parlamentarzystów

Marcin Darda
Minister infrastruktury, Cezary Grabarczyk, budził najwięcej emocji
Minister infrastruktury, Cezary Grabarczyk, budził najwięcej emocji Jakub Pokora
Zbliża się koniec kadencji Sejmu i Senatu. Naszych łódzkich parlamentarzystów zapamiętamy przede wszystkim nie za to, co osiągnęli, a z czym się przez te cztery lata kojarzyli. A nie wszyscy przez całą kadencję zdołali skojarzyć się z czymkolwiek.

Wypada zacząć od tego, o którym było najgłośniej, czyli od Mirosława Drzewieckiego. Postać barwna i kontrowersyjna, o której media krajowe przypominają co jakiś czas, ale z pewnością stwierdzić można jedno: był lepszym ministrem sportu zarówno od poprzedników z PiS Tomasza Lipca i Elżbiety Jakubiak, jak i od swego następcy Adama Giersza. Przegrał wojnę z betonem PZPN, ale stworzył mocną spółkę zarządzającą projektem Euro 2012. Jego upadek zaczął się od posądzeń o próbę wpływu na ustawę hazardową. Co prawda prokuratura wszystkie wątki afery umorzyła, ale pozostał smród z podsłuchów CBA. O Drzewieckim przypomniał ostatnio były szef agencji Mariusz Kamiński, że jako skarbnik PO prał pieniądze mafii, tylko szkopuł w tym, że Kamiński wziął te rewelacje z opowieści skruszonego gangstera. A te dotyczyły czasów, kiedy PO jeszcze nie istniała. Tak czy siak, Drzewiecki raczej zostanie zapamiętany jako wytrawny golfista lub "Miro" ze stenogramów podsłuchów CBA niż minister.

Kto wie, czy większych emocji nie budził minister infrastruktury Cezary Grabarczyk. Miał być najpierw ministrem sprawiedliwości, ale premier podarował mu podobno działkę infrastruktury, by się sam wykończył. Okazał się jednak zręcznym graczem kuluarowym i Tusk musi go trzymać w rządzie, by od czasu do czasu szczuć jego spółdzielnią Grzegorza Schetynę. Grabarczyk ma sukcesy. Odblokował przetargi na autostrady, przepchał przez Sejm specustawę drogową, ale przejechał się na chińskich odcinkach autostrady A2, co mocno zirytowało premiera. Jego sukces to także S8 w wariancie łódzkim i przypilnowanie umowy na budowę nowego dworca w Łodzi, mocny start z projektem kolei dużych prędkości. Ale przysłaniają je porażki, czyli przede wszystkim zabetonowanie układu w PKP, który doprowadził do paraliżu kolei. On, jeśli będzie kojarzył się z sukcesem, to ewentualnie tylko w Łodzi. Reszta kraju zapamięta go choćby jako twórcę "spółdzielni" i pracodawcę dla swych czterdziestu znajomych. Premier to widzi i Grabarczyk całkowicie zniknął z mediów.

Z kolei kadencja ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego jest pełna sprzeczności: sprawny technokrata i piarowiec, ale i symbol polityka, który stracił instynkt, bo w Łodzi frakcja Grabarczyka wdeptała go w ziemię. Jego sukces to e-sądy, inwestycje w wymiar sprawiedliwości w Łodzi i sprawne oddzielenie prokuratury od resortu, co de facto odsunęło go od mediów, bo minister nie będąc już prokuratorem generalnym utracił wpływ nad śledztwami. Choć odsłuchanie przez niego fragmentu zapisów czarnych skrzynek z tupolewa okazało się później wpadką Instytutu Kryminalistyki Sądowej, to on przez długi czas był bohaterem tej aferki. Ale fachowcy wystawiają mu solidne oceny.

W pamięć mocno zapadnie John Godson, pierwszy czarnoskóry polski parlamentarzysta, o czym głośno było na całym świecie. I już to wystarczy, bo Godson choć niesamowicie pracowity i zaangażowany, to przez publiczną optykę i tak będzie zapamiętany jako ten pierwszy czarnoskóry w Sejmie.

Podobny "problem" ma Sylwester Pawłowski (SLD). Czego by nie zrobił, i tak wypomną mu współpracę z SB, o którą podejrzewa go IPN, choć sprawa jeszcze nawet nie trafiła do sądu, bo kwerenda trwa już dwa lata.

I Antoni Macierewicz (PiS). Żeby nie wiadomo co dla Piotrkowa zrobił, i tak będzie kojarzony jako tropiciel spisku, który strącił prezydenckiego tupolewa. Może dlatego nikt już nie pamięta, że policja bezskutecznie stara się wyegzekwować od niego mandat za przekroczenie prędkości na krajowej ósemce, na co jest dowód, bo uchwycił jego auto fotoradar.

Mandat Hanny Zdanowskiej okazał się przystankiem w drodze po prezydenturę Łodzi. Jako posłanka z elitarnej wówczas komisji Palikota domagała się testów psychologicznych dla chętnych na zakup wiatrówki. Chciała dobrze, ale "Wprost" nominował ją do nagrody Złamanego Grosza, bo nowy zapis w ustawie napełniłby kilkudziesięcioma milionami złotych kabzy psychologów. Już gdy była posłanką, senator Marek Trzciński opublikował na jednym z portali ich taniec w chińskiej dyskotece, co niektórzy z polityków łódzkiej PO wspominają do dziś.
Iwona Śledzińska-Katarasińska z sejmowej mównicy wypowiada się najczęściej spośród naszych posłów, ma też mocną pozycję, bo tylko ona objęła szefostwo ważnej komisji.

Zdzisławę Janowską (SLD) zapamiętamy przede wszystkim z walki o prezydenturę Łodzi i jako tropicielkę przekrętu wokół Specjalnej Strefy Sztuki.

Joanny Kluzik-Rostkowskiej z jej merytorycznej działalności nie zapamiętamy w ogóle, bo merytoryki w jej kadencji było mało. Pozostanie "winną prezydenckiej porażki Jarosława Kaczyńskiego", ofiarą PiS i symbolem koniunkturalizmu po opuszczeniu stworzonego przez siebie PJN dla PO.

Agnieszka Hanajczyk (PO) napisała dziesiątki interpelacji, ale swe 5 minut ma właśnie teraz, gdy pojawiła się w naciskowej speckomisji Andrzeja Czumy. I to ten Czuma prawi jej przed kamerami komplementy, iż "lubi na nią patrzeć, gdyż jest bardzo urodziwa".

W tej samej komisji zasiada Stanisław Witaszczyk (PSL), ale bez fajerwerków.

Witaszczyk zastąpił Mieczysława Łuczaka (też PSL), który był dociekliwym śledczym, ale zrezygnował po konstatacji, że komisja zamieniła się w cyrk. A wcześniej zasłynął ogólnopolskim oburzeniem, że "CBA zastrasza go jako członka komisji śledczej", bo gmina w której mieszka, otrzymała pytania od CBA w sprawie jego majątku. Jest też jednym z najbardziej płodnych twórców interpelacji i oświadczeń.

Choć ustępuje posłom PiS - Robertowi Telusowi i Dariuszowi Selidze. Mają ich ponad 200, tyle że większość podpisana jest jeszcze przez innych posłów. Seligę często widać na ekranie w tle Macierewicza i znany jest głównie z tego.

Z cienia wyszedł w tej kadencji Andrzej Biernat (PO), ale nie jako błyskotliwy poseł, a twardy polityczny gracz. To na jego urodzinach w Zakopanem zatwierdzono plan odsunięcia od władzy w PO Grzegorza Schetyny, i choć udał się tylko połowicznie, to odnotowała to czołówka polskich mediów. A i błyskotliwości też nie można mu odmówić. Gdy na mównicę wchodził poseł Andrzej Dera Biernat, rzucił klasyczne już "tera gdera poseł Dera".

Krystyna Grabicka (PiS) domagała się powrotu esperalu, co niestety odebrano jako chęć zrobienia dobrze nie alkoholikom, a lekarzom. Dała 20 tysięcy złotych na budowę pomnika pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej w Sieradzu i za to będzie pamiętana. Ale nie dlatego, że to świetny pomysł, a dlatego, że mocno podzielił sieradzan.

Posłowie Piotr Polak i Wojciech Szczęsny Zarzycki (obaj PiS) to zatwardziali obrońcy polskich rolników. Polak zasłynął jednak z ciekawego oświadczenia na temat Święta Polskiej Niezapominajki, a Zarzycki wyrobił sobie markę śmiertelnego wroga żywności modyfikowanej genetycznie.

Ich kolega z klubu poseł Tadeusz Woźniak podawany był jako przykład człowieka honoru. Gdy posłowie PiS zbojkotowali obrady Sejmu, a później, by nie stracić 300 zł diety, przedstawili lewe usprawiedliwienia, Woźniak oświadczył, że absencja była jego "świadomą manifestacją polityczną".

Elżbieta Radziszewska, dwie kadencje temu oceniana jako jedna z najlepszych posłanek, dziś wyszydzana jest m.in. przez mniejszości seksualne, co nie dziwi po tym, jak swemu rozmówcy w telewizyjnym studiu wytknęła, że jest gejem. A jako minister ds. równego traktowania raczej nie powinna.
Jacek Zacharewicz (PO) specjalnie w Sejmie swej obecności nie zaznaczył, poza tym, że wypowiadał się najrzadziej z naszych posłów.

Krzysztof Maciejewski (PiS) błysnął już na początku kadencji, bo ślubowanie składał później niż inni. Dlaczego? Bo wybrał urlop. Ostatnio zrzekł się immunitetu, bo policja wyjaśnia jego udział w wypadku.

Artur Ostrowski (SLD) zapadł w pamięć jako ostry przeciwnik lokowania komisji wyborczej na plebanii piotrkowskiego kościoła.

Jarosław Stolarczyk (PO) błysnął w wywiadzie głęboką myślą, że największym błędem Drzewieckiego była wypowiedź o "dzikim kraju", co publicyści zrozumieli jako fakt, że nie widzi nic złego w jego związkach z biznesmenami branży hazardowej.

Trudno napisać coś o sejmowej działalności Jarosława Jagiełły (PiS), bo skupiał się raczej na partii.

Poza swym własnym regionem trudno znaleźć ślad działań Stanisława Olasa, ale to akurat mogą akceptować jego wyborcy.

Artur Dunin (PO) to poseł z najlepszą w kraju frekwencją, a Cezary Tomczyk, choć bardzo się stara, i tak kojarzony jest głównie ze znajomością z Agnieszką Pomaską, urodziwą posłanką PO, dzięki czemu czasem trafia na łamy tabloidów.

Senatorowie? Głośno było o Macieju Grubskim (PO), który ostro mieszał w sprawie Nanghar Khel, co zauważyły media krajowe. To Grubskiemu mocno zresztą schlebia, bo senator ma mocne parcie na szkło.

Grzegorz Wojciechowski (PiS) znany jest głównie dzięki bratu Januszowi, który jest eurodeputowanym.

Wiesław Dobkowski (PiS) napisał dwanaście oświadczeń, z czego dwa dotyczyły odwołania z dyrektorskiego stanowiska jego kolegi.

Z kolei dzięki interwencji senatora Przemysława Błaszczyka (PiS) błyskawicznie doposażono w nowe komputery... salonik prasowy w Senacie. Choć uczciwie trzeba dodać, że Błaszczyk pisywał też w sprawach bardziej trawiących nasze społeczeństwo.

Andrzej Owczarek (PO) zwrócił na siebie uwagę zabieganiem o budżetowe rozwiązanie problemu niżu demograficznego, w czym miałoby pomóc sprowadzanie repatriantów ze Wschodu.

Przyszły Sejm od dzisiejszego różnić będzie brak Drzewieckiego oraz Anity Błochowiak (SLD) i Sławomira Woracha (PiS), który w trakcie kadencji zastąpił zmarłego Piotra Krzywickiego. Recenzję Worachowi wystawił sam Kaczyński nie wpuszczając na listę wyborczą, choć w Łodzi tę decyzję uważają za krzywdzącą.

Błochowiak, trzecia w rankingu nieobecności (ze względu na narodziny potomka) zadarła z Grzegorzem Napieralskim, bo nigdy nie ukrywała, że trzyma z Wojciechem Olejniczakiem. Ale twierdzi, że fakt jej nieobecności na liście to wybór własny, nie Napieralskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki