18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czerwona Łódź to brzmi dumnie

Łukasz Kaczyński
Najbardziej intrygująca jest praca Ewy Bloom-Kwiatkowskiej "Ob etom/about it" - autorska, ręcznie wykonana książka i specjalne perfumy
Najbardziej intrygująca jest praca Ewy Bloom-Kwiatkowskiej "Ob etom/about it" - autorska, ręcznie wykonana książka i specjalne perfumy Krzysztof Szymczak
Historia najsłynniejszej łódzkiej włókniarki, Wandy Gościmińskiej, wykorzystywanej w propagandzie sukcesu PRL, stałą się inspiracją dla nowego społecznego projektu Galerii Manhattan.

Nie ma drugiej takiej galerii w Łodzi, która przez sztukę stara się odpowiadać na problemy współczesnej Łodzi, jej tożsamości , wydarzenia inspirowane historią miasta. Chodzi oczywiście o słynną Galerię Manhattan, która po problemach z prezesem spółdzielni mieszkaniowej, w której bloku powstała i przez szereg lat z sukcesami funkcjonowała, ulokowana została (już jako instytucja miejska, nie prywatna) na ulicy Piotrkowskiej 118.

Znana z takich projektów jak "Łódź/Boot/Łodka/Lodke" Galeria Manhattan zapuszcza się tym razem w rejony wyjątkowo niejednoznaczne. Zwłaszcza dziś, w dobie politycznej poprawności i asekuranctwa.

Pierwsza wśród przodownic

Wystawa "Kobieta z marmuru", mimo pierwszych skojarzeń zdająca się nawiązywać do głośnego filmu Andrzeja Wajdy, za punkt wyjście obrała całkiem inny film - inscenizowany dokument "Wanda Gościmińska: Włókniarka", który w 1975 roku zrealizował Wojciech Wiszniewski, scenarzysta i reżyser, absolwent łódzkiej Szkoły Filmowej. Film powstał na kanwie historii Wandy Gościmińskiej, łódzkiej włókniarki, którą dzięki propagandzie PRL stała się najsłynniejszą przodowniczką pracy. Reżyser dostrzegł w niej jednocześnie symbol i produkt epoki socjalistycznej propagandy sukcesu. Postanowił zdemaskować zakłamanie ówczesnych władz i pokazać mechanizmy, które sprawiają, że człowiek traci swą podmiotowość, staje się trybem w machinie ideologicznej manipulacji.

Tyle jeśli chodzi o punkt wyjścia, bo nie jest to wystawa historyczna. Punktem dojścia jest aktualna sytuacja Łodzi, ale nie tylko tego miasta. Kwestia wartości ludzkiej pracy to zagadnienie uniwersalne - w dzisiejszym świecie rzec można globalne.

Na film Wiszniewskiego i jego bohaterkę spojrzeć można dziś więc z całkiem innej perspektywy i ujrzeć w Gościmińskiej kobietę z nizin, której ówczesny system umożliwił awans społeczny. Pracując ciężko w fabryce miała ona bowiem możliwość edukowania się. Rozrachunkowy dokument łatwo dziś więc wpisać w zbyt jednoznaczy (i zbyt prosty) sposób krytycznego mówienia o czasach Polski Ludowej. Jak odnieśli się do tematu zaproszeni artyści i co z ich prac wynika?

Żegnaj pogodo ducha i żegnaj mieście

"Kobieta z marmuru" ma dwa mocne punkty. Pierwszym jest wideoart "Czas nie leczy niczego" przygotowany przez jednego z bardziej niekonwencjonalnych współczesnych artystów. I jednego z najbardziej niedocenionych. Na pewno w Łodzi. Chodzi o Artura Malewskiego, absolwenta ASP w Łodzi, w 2011 roku nominowanego do "Paszportu Polityki", zdobywcę wielu innych nagród.

Igrający z konwencją filmu dokumentalnego o sztuce "Czas nie leczy niczego" to para-dokument o przygotowaniu do ostatniej wystawy, które nigdy sie nie odbyła. Przez układ kadrów odwołuje się on do filmu Wiszniewskiego, ale jest bardzo osobistą, na poły biograficzną wypowiedzią i jednocześnie jego pożegnaniem z Łodzią. Tak. Artysta ten nie znalazł tu dla siebie miejsca, co jest przyczynkiem do zapytania o dzisiejszą kondycję środowiska artystycznego. Wyprowadził się do Sopotu.

Artysta rozlicza się z Łodzią w ciekawy sposób, nie tylko przez finałową scenę oczekiwania na wernisaż, gdy za oknem pustej galerii migają postacie zabieganych, niezainteresowanych sztuką łodzian. Najciekawsze są kadry, w których nawiązuje do unistycznych prac Władysława Strzemińskiego, który wszak stworzył podwaliny pod nowoczesną sztukę w Łodzi. Bęble w folii, w jaką owija się na czas transportu obrazy, tworzą jasne nawiązanie do prac geometrycznych, obłych kształtów najbardziej znanych w Łodzi prac Strzemińskiego, znajdujących się bowiem w kolekcji Muzeum Sztuki.

To wypowiedź osobista także dlatego, że to Krystyna Potocka-Suwalska, szefowa Galerii Manhattan, Artura Malewskiego dostrzegła i wyłowiła z grona wielu młodych, dobrze rokujących artystów. I jako jedna z niewielu osób Malewskiego wspierała i promowała, pozwalając mu realizować niekiedy bardzo niekonwencjonalne prace.

Drugim mocnym punktem wystawy jest praca Ewy Bloom-Kwiatkowskiej, cenionej artystki i pedagog Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. "Ob etom / about it" to ręcznie wykonana księga-album pełna propagandowych (a także toczących z propagandą pewną grę) ilustracji i haseł. Tych pochodzących z lat 50. minionego wieku, ale również ich współczesnych odpowiedników.

Zderzeniu idei socjalistycznych i współczesnego neoliberalizmu towarzyszy narracja na temat trzech postaci: Wandy Gościmińskiej, młodej kasjerki w hipermarkecie Hanny Król i... Ewy Bloom.

Obok książki znajdziemy flakon z bardzo szczególnymi perfumami "Blood, Sweat & Teatrs". Na prośbę artystki studenci Politechniki Łódzkiej spreparowali zapach rozkładających się: krwi, potu i łez, które połączone zostały z nieco kwiatową nutą. Ten porażający fetor zamknięty zostały w eleganckim flakonie, obok którego umieszczono tester i papierowe tektury - jak w sklepie z drogerią. Jednak tutaj zapach, który zazwyczaj kupowany jest przez kobiet, które chcą podkreślić swą atrakcyjność, a więc także stać się nieco kimś innym niż się jest, swą ohydą odkrywa z całą mocą prawdę o naszej "zużywającej się" cielesności. Przyspiesza to, co chcemy zamaskować lub powstrzymać.

Mam zjeść ten medal?

Intrygującą, bardzo bezpośrednią w odbiorze pracę przygotował Bartek Jarmoliński. "Gloria Artis" to udokumentowany w formie filmu i fotografii proces wykonania szczególnego "tatuażu", odpowiednika medalu "Zasłużony Kulturze Gloria Artis", który następnie zostanie szorstkę gąbką starty z ciała. Bo cóż dziś znaczy przypięcie przez odpowiedzialnego za kulturę urzędnika medalu (albo iluzorycznej premii w pracy)? Jakie ma to znaczenie, że uściśnie "wyrobnikowi kultury" prawicę, skoro tą samą rękę decyduje o jego niskich, niekiedy głodowych zarobkach? Albo wręcz o zwolnieniu? Jak często i jak dobitnie przekonujemy się o tym w Łodzi.

Ciekawa jest też nieco bardziej optymistyczna praca "Przodowniczki" duetu Artkontrola, dostrzeżonego w 2012 roku w gronie młodych artystów zaproszonych do udziału w festiwalu Łódź Czterech Kultur "Generacje", i zaproszonego do projektu. W cyklu dyptyków fotograficznych Karina Madej i Justyna Radziej podjęły próbę sprawdzenia co hasła w rodzaju "200 proc. normy" znaczą w życiu kobiet, starających pogodzić obowiązki domowe z zawodowymi.

Pomimo dyskusyjnych kierunków poszukiwań kilku z zaproszonych artystów (bez "podpórki" trudno rozeznać się np. w fotografiach Krzysztofa Zielińskiego), i tak warto "zderzyć się" z "Kobietą z marmuru".

Ekspozycji towarzyszy katalog, mający formę niedużej broszury, wykonany na imitującym marmur wysokiej jakości papierze (strony zszyto ręcznie) z zastosowanie wysmakowanej typografii. Tak powstał jeszcze jeden artystyczny obiekt.

Wystawa czynna będzie jeszcze do 20 listopada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki