Rozwiązaniem ma być tworzenie dodatkowych łóżek, nie tylko covidowych, ale też na internie. Pierwszych sześć powstało w tym tygodniu w szpitalu bonifratrów w Łodzi. W sumie w województwie łódzkim łóżek internistycznych ma być wkrótce 50.
W szkołach znów częściowo zdalnie. To kłopot
Koronawirus powoduje chaos w nauczaniu. Co prawda formalnie dzieci uczą się stacjonarnie, ale w czwartek aż 246 z 2118 szkół (11,6 proc.) w regionie łódzkim miało przynajmniej w części zajęcia zdalne. Z tego 29 szkół (1,4 proc.) uczyło się całkowicie zdalnie, a 217 (10,3 proc.) miało zajęcia zdalne dla części uczniów. Jeszcze tydzień temu takich szkół było 174 (8,2 proc.)
CZYTAJ DALEJ>>>
.
Katarzyna Felde, dyrektorka IV LO w Łodzi jest w tym roku szkolnym szczęśliwa, jeśli zdarzy jej się tydzień, w którym cała szkoła uczy się stacjonarnie.
- Nauczanie zdalne jest o wiele gorsze niż stacjonarne, a hybryda czyli tydzień w domu, tydzień w szkole, rozbija wszystkich – przyznaje dyrektorka.
Od września w IV LO chorych uczniów było raptem kilkoro, ale i tak zdezorganizowało to pracę. Na przykład jeden uczeń zakażony w Dzień Nauczyciela wysłał całą szkołę na tygodniową naukę zdalną. Zdaniem dyrektor Felde takich zawirowań można by uniknąć gdyby szkoła miała wiedzę o szczepieniu uczniów.
- Jeśli w klasie jest jedna osoba z wynikiem pozytywnym, cała klasa musi iść na nauczanie zdalne. A być może jest to niepotrzebne, bo uczniowie są zaszczepieni – mówi Katarzyna Felde.
Jak dodaje w ten sposób przez uczniów i nauczycieli niezaszczepionych tracą wszyscy. -Nauczyciel niezaszczepiony, który miał kontakt z uczniem chorym, przez 10 dni jest na kwarantannie, w związku z tym nie mam go w szkole – tłumaczy dyrektorka.
CZYTAJ DALEJ>>>
.
Tego wszystkiego miało nie być. Bo jesiennej, czwartej fali mieliśmy uniknąć dzięki uzyskaniu tzw. odporności stadnej, czyli przechorowaniu i szczepieniom. Zupełnie to się nie udało. W regionie łódzkim zaszczepionych jest 53,2 proc. wszystkich mieszkańców, co stawia nas na szóstym miejscu w kraju i nieco powyżej ogólnopolskiej średniej wynoszącej 51,75 proc. zaszczepionych obywateli.
Widać jednak pewne skutki szczepień. Epidemia w regionie łódzkim rozwija się stosunkowo wolno. Chorych jest na razie mniej niż we wschodnich powiatach Polski, gdzie zaszczepionych jest mniej. Łódzkie dało radę przyjąć na leczenie czterech pacjentów z Rumunii, gdzie zaszczepiło się niecałych 30 proc. obywateli. Niestety wszyscy pacjenci byli w ciężkim stanie i w Łodzi zmarli.
CZYTAJ DALEJ>>>
.
Lekarze podkreślają, że szczepionki na pewno działają. Od czasu wprowadzenia szczepienia drugą dawką do ubiegłego tygodnia z powodu COVID-19 zmarło w Polsce 42,5 tys. osób. Z tego niecałe 1,5 tysiąca stanowiły osoby w pełni zaszczepione 2 tygodnie po szczepieniu. To zaledwie 3,5 proc. zgonów. Ten odsetek minimalnie, ale stale rośnie. Prawdopodobnie dlatego, że w pół roku po szczepieniu odporność pacjenta zaczyna spadać.
Te obserwacje potwierdzają lekarze z łódzkiego. Chorzy po szczepieniach stanowią w nich margines. Na przykład w Tomaszowskim Centrum Zdrowia na początku tygodnia przebywało 110 pacjentów z potwierdzonym zakażeniem.
-Wśród hospitalizowanych jest tylko ok. 10 proc osób zaszczepionych i wszyscy przyjęli szczepionkę ponad 6 miesięcy temu. Dlatego trzeba przyjąć dawkę przypominającą. Przebieg choroby w tej fali jest niezwykle ciężki - mówiła podczas konferencji prasowej w Starostwie Powiatowym w Tomaszowie lek. med. Ewa Kosińska-Borkowska, ordynator oddziału zakaźnego w Tomaszowskim Centrum Zdrowia.
CZYTAJ DALEJ>>>
.