Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy PO i PiS w Łodzi stać na małżeństwo z rozsądku?

Marcin Darda
Marcin Darda
O czym rozmawiał minister kultury Piotr Gliński z prezydent Łodzi Hanną Zdanowską?
O czym rozmawiał minister kultury Piotr Gliński z prezydent Łodzi Hanną Zdanowską? Krzysztof Szymczak
"Radni PO chyba zwariowali. Przecież to od rządu i parlamentu zdominowanego przez PiS oczekują wsparcia dla programu rewitalizacji i organizacji małego EXPO"

Taką diagnozę postawił były prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki. Odnosi się ona do tego, że łódzka Rada Miejska, głosami koalicji PO-SLD, jako pierwsza w Polsce przegłosowała stanowisko, wedle którego samorząd respektował będzie wszystkie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, także te, których nie opublikuje rząd. Klub radnych PiS zagłosował przeciw, ale z powodów arytmetycznych było to działanie jedynie symboliczne.

Uchwała pobudziła do działania głośną jak zawsze posłankę PiS Krystynę Pawłowicz. Zagroziła ona rozwiązaniem przez Sejm buntowniczych rad miejskich w Łodzi i Warszawie. I się zaczęło...

Tymczasem PO i PiS w Łodzi żyją wcale nie tak źle, jak mogłoby się wydawać. Mają nawet za sobą krótki okres ledwie skrywanego, wzajemnego zainteresowania. Wprawdzie chemia szybko przestała działać i do romansu nie doszło, ale czy w przyszłości można wykluczyć zawarcie tego małżeństwa z rozsądku? PO i PiS mają w Łodzi wspólny interes: Expo.

Paweł Bliźniuk nowym szefem PO w Łódzkiem

Zaczęło się po październikowych wyborach, gdy do polityków PO dotarło, że zmienia się układ, na którym opierano dotychczasowe założenia, dotyczące organizacji prestiżowej wystawy Expo. O tym, czy impreza trafi do Łodzi, będziemy wiedzieć za rok. Byłby to sukces PO i przepustka do trzeciej kadencji dla prezydent Hanny Zdanowskiej. Ale także, a może przede wszystkim, sukces PiS, ponieważ to rząd jest formalnie stroną dla Światowego Biura Wystaw, organizatora wystawy.

Stąd też sugestie, że prezydent Zdanowska i jej otoczenie wykonuje wiele gestów, które mają posłużyć jako fundament do tego małżeństwa z rozsądku z PiS. Prezydent odmówiła choćby Grzegorzowi Schetynie, który proponował jej stanowisko wiceprzewodniczącej zarządu krajowego PO. Tłumaczyła oficjalnie, że nie da się tej funkcji łączyć ze stanowiskiem prezydenta Łodzi. Ale pewnie też zdawała sobie sprawę, że w ścisłym zarządzie PO firmowałaby swym nazwiskiem antypisowską linię partii. A to nie pomogłoby prezydent Łodzi w relacjach z PiS. Nieco wcześniej też stać ją było na znaczące gesty pod adresem PiS. Dość powiedzieć, że część poprawek do budżetu Łodzi autorstwa PiS, Zdanowska zmieściła w swojej autopoprawce. Tłumaczyła, że głosowali na nią także niektórzy wyborcy PiS, więc jest im to winna. Ale też uznawano wtedy ów fakt za jedną z przesłanek świadczących o możliwości zawiązania koalicji PO-PiS

Kto dziś rządzi w łódzkim PiS?

To był także czas, gdy radni koalicyjnego SLD wspominali, że koledzy z PiS powiadali w kuluarach, iż „SLD do kwietnia będzie pozamiatane”. To była bardzo czytelna aluzja do tego, kto przestanie być koalicjantem PO, a kto nim będzie w przyszłości. Aczkolwiek w szczytowym momencie pojednawczego uniesienia, przebąkiwano nawet o koalicji wszystkich ze wszystkimi, czyli PO-PiS-SLD (nawet jeśli nie z udziałem wszystkich 40 radnych, to większości). Byłaby to swoista „rada wsparcia”.

Działacze PiS zajmują państwowe posady. Szczególny rozmach widać w ARiMR

Mamy prawie początek maja, a nic podobnego się nie wydarzyło. Zdaniem jednego z naszych rozmówców, krótkotrwały czar PiS w oczach polityków PO prysł w lutym, najpóźniej na początku marca. Poszło o obsadę stanowiska dyrektora jednego z łódzkich teatrów. Miał tam trafić bez konkursu, z mianowania przez prezydent Zdanowską, za zgodą ministra kultury Piotra Glińskiego.

Sprawę omawiano w czasie spotkania Zdanowskiej z Glińskim, minister ponoć się zgodził. Minęły jednak dwa tygodnie, a okazało się, że zgoda ministra nie nadeszła.

Telefon z Łodzi: co się stało? Odpowiedź Glińskiego: „mówiłem, że się zgodzę, jeśli ten kandydat zostanie wyłoniony w drodze konkursu”.

- I tak łódzka Platforma się zorientowała, że robienie interesów z PiS nie ma sensu, a wręcz że to może być pocałunek śmierci - mówi wysoko postawiony urzędnik łódzkiego magistratu.

Poza tym koncepcja politycznego małżeństwa z rozsądku się rozsypała, bo wszystkie trzy partie ostatnio zajmowały się głównie sobą. W PO po odejściu szefa regionu Andrzeja Biernata trwała podjazdowa wojna o to, która frakcja dostanie opuszczone stanowisko.

SLD też był w środku wyborów wewnętrznych.

Hanna Zdanowska nie będzie wiceprzewodniczącą zarządu krajowego PO

A PiS? Zajęte jest głównie personaliami, co zresztą ma wpływ na kształt klubu w łódzkiej Radzie Miejskiej. Do Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej odszedł szef klubu Marek Michalik, co wiązało się z oddaniem mandatu radnego. Odejście szefa klubu PiS spowodowało automatycznie inną zmianę: stanowisko przewodniczącego objął Sebastian Bulak, ale zmieniono także wiceprzewodniczącego. Włodzimierza Tomaszewskiego zastąpił Radosław Marzec. Nowi szefowie klubu to młodzież. Oczywiście nie oni decydują o polityce PiS wobec koalicji PO-SLD i prezydent Zdanowskiej, ale myślenia długofalowego i strategicznego raczej się po nich nie ma co spodziewać.

Na razie zatem, na żadną koalicję PO-PiS się nie zanosi, przynajmniej do 2017 r. Albo bardziej precyzyjnie: do czasu ogłoszenia decyzji o Expo 2022.

Załóżmy, że będzie to decyzja dobra dla Łodzi. Co dalej?

Dalej... są wybory samorządowe 2018 r. Zdanowska i PO, pod tym lub innym szyldem, idą w tych wyborach z przekazem: to nasze doświadczenia i dokonania zdecydowały, że tę prestiżową imprezę przyznano Łodzi. Z czym idzie PiS? Ano z tym, że Łódź rzeczywiście ma dokonania, ale w malowaniu fasad kamienic, a nie prawdziwej rewitalizacji społecznej, w której centrum winien być człowiek. I że gdyby nie rząd PiS, wsparcie ministrów i premier, Łódź mogłaby zapomnieć o Expo. Ta kampania byłaby prawdziwym wyborczym przetargiem na to, kto bardziej wiarygodnie sprzeda zasługi. Zdaje się, że przewagę miałaby tu prezydent Zdanowska.

W PO o tym co będzie niektórzy już myślą na zasadzie: „jest Expo dla Łodzi, prezydent Zdanowska wygrywa trzecią kadencję. Nie ma Expo? Wina PiS. Zdanowska wygrywa trzecią kadencję...”.

W PiS na dziś wiedzą, że na razie mają niewielkie szanse na znalezienie kandydata, który przełamie wyborczą passę Zdanowskiej, bo już poprzednie wybory pokazały, że głosy na nią oddała także część elektoratu PiS. Jeżeli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, co wpłynęłoby negatywnie na wizerunek Zdanowskiej, PiS będzie mogło liczyć tylko na dobry wynik do Rady Miejskiej. Jednak z Expo w garści, obie partie mogłyby wspólnie konsumować sukces, a PiS zyskałby stanowiska. PO musiałaby przecież za ten sukces PiS-owi zapłacić...

Interesująca jest też rola postaci będących gdzieś na obrzeżach duopolu PiS-PO.

Takich, jak wspomniany Włodzimierz Tomaszewski, radny klubu PiS, ale reprezentujący Łódzkie Porozumienie Obywatelskie i mający w CV nie tylko pracę z Jerzym Kropiwnickim, ale i epizod na prezesowskim stanowisku w miejskiej spółce za czasów prezydent Zdanowskiej.

Kiedy światło dzienne ujrzał list łódzkich profesorów do wicepremiera Glińskiego w sprawie powrotu do Łodzi (przy okazji prac nad Expo) koncepcji centrum Franka Gehry’ego , w kuluarach zaczęto komentować, że Tomaszewski może zacząć rozgrywać własną grę. Był głównym pomysłodawcą listu, a finałem tej gry, mogłaby być posada prezesa ewentualnej spółki zajmującej się Expo.

O weryfikację tych pogłosek będzie ciężko. Na razie tylko wicepremier Gliński rzekł, że „nic mu na ten temat nie wiadomo”.

Kolejna arcyciekawa postać to wiceprezydent Łodzi Ireneusz Jabłoński. Nie można co prawda powiedzieć, że na początku 2015 r. został ściągnięty do magistratu, by za rok być pomostem łączącym magistrat ze środowiskami PiS (o taką przenikliwość nie posądzamy nawet przenikliwego Tomasza Piotrowskiego, bliskiego doradcę Zdanowskiej). Wtedy nikt nie mógł wiedzieć, że Platforma w następnych miesiącach przegra w kraju prawie wszystko, a PiS weźmie pełnię władzy. Jednak po październikowych wyborach Ireneusz Jabłoński zaczął być postrzegany w nowym świetle.

Przypomnijmy, Jabłoński, oprócz tego, że jest liberałem z krwi i kości (co może nie jest najlepszą rekomendacją w PiS, ale też bez przesady z demonizowaniem tego pojęcia), jest przedstawicielem środowisk konserwatywnych. Przed laty związany był z fundacją Projekt Łódź, której poszczególni członkowie dziś zdają się ciążyć ku PiS (choć niekoniecznie są tam mile widziani).

Dość powiedzieć, że Sebastian Rybarczyk, członek władz Projektu, zaczął funkcjonować w kategoriach wirtualnego kandydata do objęcia fotela prezesa Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Sam zaś Jabłoński przyznaje, że ma kontakty w eksperckim otoczeniu rządu PiS i nie zawaha się ich użyć dla dobra Łodzi. No i te jego wypowiedzi...

Pytany o obietnice rządu PO dla Łodzi, powiedział: „Prosiłbym o zwolnienie mnie z komentowania wypowiedzi pani premier Ewy Kopacz, bo jedyne, co mogę zrobić, to spuścić zasłonę miłosierdzia chrześcijańskiego. Natomiast co do obecnego rządu - jak łatwo się domyślić - znam wiele osób z jego otoczenia i zadeklarowałem, że podejmę się rozmów na temat pozyskania funduszy na kontynuowanie przynajmniej niektórych programów, związanych z rewitalizacją czy przygotowaniem infrastruktury do Expo 2022. Jestem optymistą”.

Trzecia postać tego styku to wojewoda łódzki. Od blisko czterech miesięcy jest nim profesor Zbigniew Rau. Człowiek będący niegdyś senatorem PiS, choć bezpartyjny. Ta nominacja ucieszyła PO, mówiono wówczas, że rozsądek prawnika i naukowca zahamuje oczekiwania lokalnych struktur PiS. A jakie były oczekiwania PiS?

Takie, że wojewoda powołany spośród twardego trzonu PiS, będzie stanowił silny, konkurencyjny dla należącego do PO magistratu ośrodek władzy, wetujący wszystkie uchwały rządzącej Łodzią koalicji PO- SLD. Na ile się oczywiście da.

Tymczasem w PiS od dawna słychać rozczarowanie wojewodą. Nawet jeśli wśród nowych urzędników na znaczących stanowiskach są ludzie mniej lub bardziej kojarzeni z PiS, to raczej tacy, którzy przez większość aparatu łódzkiego PiS postrzegani są jako nierozumiejący ich prostej idei, że prezydent Łodzi i koalicji PO-SLD trzeba przeszkadzać z wykorzystaniem wszelkie możliwości.

Otóż do tej pory wojewoda objął nadzorem sześć uchwał łódzkiej Rady Miejskiej, dotyczących planu zagospodarowania przestrzennego, planu gospodarki niskoemisyjnej, strategii mieszkaniowej i strategii społecznej.

Z magistratu jakoś jednak nie słychać narzekań, że wojewoda sabotuje prace koalicji i prezydent Zdanowskiej, a to znaczy, że przedstawiciel rządu w terenie chcący czy niechcący, bardziej spełnia pokładane w nim nadzieje ze strony PO, niż PiS.

Nadzór nad siódmą uchwałą jest w drodze, zapowiadano bowiem, że wojewoda uchyli uchwałę podporządkowującą samorząd orzeczeniom Trybunału Konstytucyjnego. Nie jest ona kluczowa dla samorządu, ale budzi sporo emocji, także w kraju. Jej uchylenie wreszcie byłoby czymś, czym wojewoda mógłby zachwycić PiS, choć PO i SLD będą o nią walczyć w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym.

Czy jest zatem tak, jak powiada Jerzy Kropiwnicki, że „radni PO oszaleli”? Bardziej interesująca jest druga część cytatu, sugerująca mściwość PiS. To by oznaczało, że PO ryzykuje utratę wystawy Expo w 2022 r.

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 18-24 kwietnia 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki