Poczułem się trochę tak, jakbym przed chwilą zażył narkotyk, albo coś w tym stylu. Lawina wspomnień. Szkolna wycieczka, połowa lat dziewięćdziesiątych, bieda z nędzą, Krupówki, Zakopane. Wtedy w Zakopanem też ludzi było mało, bo to chyba listopad był. Teraz w Łodzi dopadł mnie jarmark świąteczny i jego drewniane kramy rozstawione wzdłuż Piotrkowskiej. Coś pięknego. Żartuję oczywiście.
W piątkowym Dzienniku moja redakcyjna koleżanka w komentarzu napisała "Już słyszę głosy oburzonych wykwintnisiów, dla których drewniane budy (a może jeszcze kryte słomą) nie licują z wielkomiejskim charakterem eklektycznych kamienic".
No co zrobić, że nie licują. Tak, jak nie licują chłopsko ustylizowane restauracje na głównej ulicy miasta. Tak, jak nie licują plastikowe budy z hamburgerami. Drewniany kram lepszy niż czerwony kiosk? Bardziej romantyczny jest rzecz jasna, ale równie nie na miejscu. Co z tego, że ktoś kupi na straganie mydło, bądź powidło. Że się ruch wygeneruje na deptaku.
Piotrkowska zazna od tego zbawienia? To jest ten klient, którego trzeba na Piotrkowską ściągnąć? Łódź jest miastem o chłopskim rysie, to ze względu na społeczną strukturę. Ale czy trzeba to tak dobitnie podkreślać? Zresztą architektonicznie, urbanistycznie jesteśmy dużym miastem o wyraźnie industrialnym charakterze. Gdzie nam tam do drewna, słomy. Wolałbym odbicie eklektycznych kamienic w zimnej stali.
Na tle estetycznej mizerii Łodzi świetnie wygląda projekt kiosków, które mają w przyszłym roku stanąć na Piotrkowskiej. Bardzo prostych, ale z klasą. Miło, że czasem i u nas można postawić coś w europejskim stylu. Chociaż... właśnie powiedziałem hop. A przecież tam wciąż stoją budy.
Piotr Brzózka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?