Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy to zamachowiec szantażował Wrocław i żądał złota?

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Doprowadzenie do sadu aresztowego Pawła R., który miał podłożyć bombę w autobusie MPK i być może także szantażować Wrocław
Doprowadzenie do sadu aresztowego Pawła R., który miał podłożyć bombę w autobusie MPK i być może także szantażować Wrocław Pawel Relikowski / Polska Press
Podejrzany o podłożenie bomby w autobusie linii 145 Paweł R. - podczas rozmowy z policjantami - miał przyznać, że to on rano w dniu wybuchu bomby z autobusu dzwonił pod numer 112, z żądaniem 30 kilogramów złota i groźbą, że jeśli nie dostanie okupu, w mieście będą wybuchać bomby. Te informacje dotarły do nas nieoficjalnie. Nieoficjalne też miały być rzekome rozmowy Pawła R. z policjantami. Takie „przyznanie się” - przed policjantami - do telefonu w sprawie złota nie miałoby żadnego znaczenia dla prokuratorskiego śledztwa. Więc prokuratura odpowiada cały czas: badamy ten wątek sprawy.

Policjanci mieli rozmawiać z Pawłem R. zaraz po zatrzymaniu. Jeśli rzeczywiście zamachowiec przyznał, że to on stał za telefonem z żądaniem złota, z takiej rozmowy powinny powstać notatki. Prawo wyklucza jednak by notatka policjanta była dowodem w sprawie. Teoretycznie śledczy mogliby przesłuchać policjantów jako świadków ale na pewno nie mógłby to być jedyny dowód w tym wątku śledztwa.

Przypomnijmy – 19 maja rano tajemniczy szantażysta zadzwonił na numer alarmowy 112 i zażądał 30 kilogramów złota grożąc, że jak nie potraktują go poważnie to w mieście zaczną wybuchać bomby. Okup miał być dostarczony o wskazanej przez szantażystę godzinie na parking przy supermarkecie Selgros na ul. Krakowskiej.

W rozmowie z policjantami – o której dowiedzieliśmy się nieoficjalnie – Paweł R. przyznać miał, że to on dzwonił a potem czekał i z daleka obserwował parking przy Selgrosie. Miał wyrzucić telefon komórkowy, z którego dzwonił, gdzieś przy alei Armii Krajowej.

Później - około 13.30 – z bombą domowej roboty włożoną do żółtej reklamówki – wsiadł do autobusu linii 145. Wysiadł na przystanku przy Dworcu Głównym. Na następnym przystanku – przy ul. Kościuszki – kierowca autobusu wyniósł podejrzany pakunek z pojazdu. Chwilę potem nastąpiła eksplozja. Jedna osoba – 82 letnia kobieta – została ranna.

Po kilku dniach intensywnego śledztwa Paweł R. - student chemii z Politechniki Wrocławskiej – został zatrzymany w rodzinnym domu w Szprotawie. Zarzucono mu próbę zabójstwa wielu osób, wywołanie zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu oraz przestępstwo o charakterze terrorystycznym. Grozi mu dożywocie. Gdyby prokuratura znalazła bezsporne dowody, że to on stoi za telefonem z żądaniem złota, doszedłby jeszcze zarzut usiłowania wymuszenia rozbójniczego.

- Badamy ewentualny związek Pawła R. z tą sprawą – odpowiada prokurator Robert Tomankiewicz naczelnik dolnośląskiego wydziału Prokuratury Krajowej. Na pytanie czy słyszał o nieformalnych rozmowach Pawła z policjantami odpowiada wymijająco, że słyszał o różnych rzeczach ale o szczegółach rozmawiać nie może. Mecenas Łukasz Wójcik, jeden z obrońców studenta, nic nie wie o tym jakoby Paweł miał opowiadać o swoim związku z telefonem w sprawie złota. Oficjalne stanowisko obrony jest takie, że Paweł R. przyznaje się wyłącznie do zostawienia w autobusie ładunku wybuchowego i odmawia jakichkolwiek wyjaśnień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Czy to zamachowiec szantażował Wrocław i żądał złota? - Gazeta Wrocławska

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki