Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy więźniowie Radogoszcza mogli ocaleć?

Anna Gronczewska
Wojska radzieckie pojawiły się na obrzeżach Łodzi w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 roku. Wtedy zaczął płonąć Radogogoszcz.
Wojska radzieckie pojawiły się na obrzeżach Łodzi w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 roku. Wtedy zaczął płonąć Radogogoszcz. Dziennik Łódzki/archiwum
W nocy z 16 na 17 stycznia 1945 roku rozegrała się jedna z największych tragedii w historii Łodzi. Uciekający Niemcy zamordowali około 1500 więźniów więzienia na Radogoszczu. Zginęli w płomieniach. Dwa dni później do Łodzi wkroczyły radzieckie wojska. Czy tej tragedii można było uniknąć?

Wojska radzieckie pojawiły się na obrzeżach Łodzi w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 roku. Wtedy zaczął płonąć Radogogoszcz.

Ofensywa Armii Czerwonej
12 stycznia 1945 roku znad Wisły ruszyła ofensywa Armii Radzieckiej. Łódź znalazła się w pasie natarcia 69. Armii i 11. Samodzielnego Korpusu Pancernego. Kierowali się do naszego miasta od strony Radomia. Jak podają w książce "Wyzwolenie Ziemi Łódzkiej" profesorowie Kazimierz Badziak i Włodzimierz Kozłowski, wojska radzieckie miały dotrzeć w rejon Łodzi około 26 stycznia. Po drodze nie napotykały jednak na silny opór Niemców, więc posuwały się znacznie szybciej. Dziennie żołnierze radzieccy pokonywali po 40 kilometrów, a bywały dni, że nawet siedemdziesiąt. Tak więc już 16 stycznia znaleźli się na przedpolach Łodzi, w okolicach Zgierza i Radogoszcza.
Do Łodzi wojska radzieckie wkraczały od strony ul. Rzgowskiej, Narutowicza, Łagiewnik, Szosy Rokicińskiej. Ich doktryna zakładała, by unikać walk w centrum miasta.

- Miały wykonać manewr oskrzydlający, który powinien zapobiec walkom w centrum miasta, dla uniknięcia dużych strat i zniszczenia substancji miejskiej - piszą w swej książce profesorowie Badziak i Kozłowski.

Uniknąć zniszczenia miasta tkaczy
Dowódca 1. Armii Pancernej, generał Michaił Katukow, która brał udział w wyzwoleniu Łodzi, tak wspominał ten okres po zakończeniu wojny: "Zabroniłem Boczkowskiemu prowadzenia walk w mieście. Stare miasto tkaczy zostałoby zniszczone, a wraz z nim jego fabryki, co przyniosłoby Polsce duże straty".

Łódź została wyzwolona 19 stycznia, ale już w nocy z 17 na 18 stycznia, na granicy Łodzi znalazł się 2. batalion czołgów kapitana Boczkowskiego. Ustalono to dopiero po wojnie, gdy łódzkie gazety zaczęły szukać pierwszych żołnierzy radzieckich, którzy pierwsi wkroczyli. Boczkowski i jego czołgi dotarli w rejon dzisiejszej zajezdni tramwajowej na Helenówku.

- Lub też trochę dalej, w okolice gdzie dziś znajduje się skrzyżowanie ulicy Zgierskiej i alei Włókniarzy - mówi Wojciech Źrodlak, kustosz Muzeum Tradycji Niepodległościowych Oddział Radogoszcz.

Tak więc czołgi z oddziału Boczkowskiego dzieliło kilkaset metrów od więzienia na Radogoszczu...

Wyroki w podłódzkich lasach
Więzienie w Radogoszczu hitlerowcy stworzyli w listopadzie 1939 roku na bazie istniejącego już obozu przejściowego. Mieścił się on w fabryce włókienniczej należącej do Michała Glazera, przy ul. Krakowskiej, obecnej Liściastej. Do stycznia 1940 roku trafiło do obozu blisko 2000 kobiet i mężczyzn. Około pięćset nich doraźne sądy skazały na karę śmierci. Wyroki były wykonywane w podłódzkich lasach. Natomiast w zabudowaniach w których dziś znajduje się radogoskie muzeum, a więc murach fabryki należącej do Samuela Abbe, przy zbiegu ul. Sowińskiego i Zgierskiej znajdował się obóz przesiedleńczy dla mieszkańców Łodzi i województwa łódzkiego. Od połowy grudnia 1939 roku zaczęto tam przenosić więźniów z fabryki Glazera. Jednocześnie przy ul. Zgierskiej utworzono więzienie policyjne dla mężczyzn. W lipcu 1940 roku otrzymało ono nazwę Rozszerzone Więzienie Policyjne (Erweitertes Polizeigefängnis Radegast). W sierpniu 1943 roku w związku z reorganizacją łódzkiej policji, Niemcy połączyli więzienie radogoskiego i obóz pracy karnej na Sikawie, co znalazło odbicie w nowej nazwie: "Erweitertes Polizeigefängnis und Arbeitserziehungslager" i pod taką nazwą funkcjonowało już do końca okupacji hitlerowskiej.
Plany Niemców
Niemcy od dawna planowali likwidację więzienia radogoskiego. Zgodnie z otrzymanym rozkazem w razie zbliżania się frontu mieli zwolnić więźniów skazanych za drobne przestępstwa. A resztę ewakuować. Gdyby to nie było możliwe, to zlikwidować, a jednocześnie zatrzeć wszelkie ślady po więzieniu, by nie został nawet kamień.

- Udało się nam ustalić, że 17 stycznia grupa więźniów została zwolniona - twierdzi Wojciech Zródlak.- Był wśród nich łódzki adwokat. Przedstawiał potem nawet zaświadczenie o zwolnieniu podpisane przez komendanta więzienia Waltera Pelzhausena. Zaświadczenie to było potem w jego procesie. Pelzhausen bronił się tym, że kilka dni przez zagładą wiezienia opuścił Łódź.

Na Radogoszcz mieli być przetransportowani i zlikwidowani więźniowie z ulicy Sterlinga Uratował ich bunt wachmanów. Chciano tam wywieźć kobiety z więzienia z ul. Gdańskiej. Po drodze samochód, którym je transportowano, zarekwirował Wermacht. Wróciły, więc na ul. Gdańską. Mniej szczęścia mieli więźniowie, których przewieziono z Łowicza. Zostali zamordowani razem z innymi mężczyznami przetrzymywanymi na Radogoszczu.
Rozkaz podpalenia nie został odnaleziony. Najprawdopodobniej wydał go dowódca ss i policji, pełniący obowiązki prezydenta miasta. Więzienie na Radogoszczu podpalono około 3-4 nad ranem.

Najprawdopodobniej przed godziną trzecią w okolicach ul. Zgierskiej znalazły się czołgi kapitana Boczkowskiego. Żołnierze nie pojechali jednak prosto, ale skręcili w kierunku Aleksandrowa Łódzkiego. Potwierdza to powojennymi wspomnieniami generał Katukow: "Postraszywszy hitlerowców wystrzałami, Boczkowski przeszedł północnym skrajem Łodzi do pościgu równoległego i dotarł do Aleksandrowa". Zabrakło kilkaset metrów, by uratować życie ponad tysiąca osób. Gdyby czołgiści pojechali prosto, w kierunku ul. Sowińskiego, to pewnie uratowaliby więźniów. Niemcy zobaczywszy czołgi, wystraszyliby się i uciekli.

- Uważam, że nie ma tu winy Rosjan, oni nie mieli rozpoznanego miasta, pewnie nawet nie wiedzieli, że na Radogoszczu znajduje się więzienie - mówi Wojciech Źródlak.

O tym, że Rosjanie nie znali sytuacji w Łodzi świadczy radziecki nalot na miasto, który miał miejsce w nocy z 16 na 17 stycznia. Trwał on około półtorej godziny. Łódź została oświetlona niezliczoną ilością flar, które zostały spuszczone na spadochronach. Bomby spadły w centrum Łodzi, gdzie mieszkali głównie w centrum. Mieszkali tam głównie Niemcy, którzy zaczęli już masowo uciekać z Łodzi. Zbombardowano też Dworzec Kaliski. Zniszczono 54 wagony i 2 parowozy.

- Nastąpił tu tragiczny zbieg okoliczności, niestety takie rzeczy mają miejsce na każdej wojnie - mówi Wojciech Źródlak.
Jeszcze jedna szansa
Więźniowie Radogoszcza mieli jeszcze jedną szansę na uratowania życia. W ramach tzw. akcji "Burza" łódzki Okręg Armii Krajowej planował atak na to więzienie i uwolnienie więzionych. Ostatecznie nie zrealizowano tych planów.
Do dziś nie wiadomo dokładnie ilu więźniów Radogoszcza straciło życie w nocy z 17 na 18 stycznia. Wojciech Źródlak mówi, że z raportu sanitariusza wypisanego 28 grudnia 1944 roku wynikało, że przebywało tam 1600 mężczyzn.

- Przyjmuje się, że zginęło około 1500 osób - dodaje Wojciech Źródlak.
Z masakry ocalało trzydzieści więźniów. Przynajmniej tylu ujawniło się po wojnie. Ostatni z nich zmarł kilka lat temu w Opatówku.

Jeszcze do południa 17 stycznia 1945 roku hitlerowcy przebywali na terenie więzienia. Potem uciekli. 19 stycznia, rano, w więzieniu pojawili się okoliczni mieszkańcy, którzy ujawnili tragedię.

"Dziennik Łódzki" z 19 stycznia 1965 roku donosił, że z okazji kolejnej rocznicy wyzwolenia Łodzi miasto odwiedził generał major W. Boczkowski, który pierwszy ze swoim oddziałem wszedł na teren miasta. W Komitecie Łódzkim PZPR udekorowano go Odznakom Braterstwa Broni. Otrzymał też Honorową Odznakę Łodzi. Pewnie nawet wtedy, dwadzieścia lat o zakończenia wojny, Boczkowski nie dowiedział się ile metrów dzieliło jego czołgi od radogoskiego więzienia...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki