Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czyje kamienice?

Jolanta Baranowska, Wiesław Pierzchała
Po kamienicę pod Gutenbergiem przy Piotrkowskiej 86 też zgłosiła się mieszkanka USA.
Po kamienicę pod Gutenbergiem przy Piotrkowskiej 86 też zgłosiła się mieszkanka USA. Grzegorz Gałasiński
Próba odzyskania przez spadkobierców byłych właścicieli działki na al. Kościuszki, przy skrzyżowaniu z ulicą Żwirki, oraz tak reprezentacyjnych miejsc Łodzi, jak budynek magistratu przy ul. Piotrkowskiej 104 i 106 i odnowionej właśnie za miejskie pieniądze kamienicy ze smokami, czyli kamienicy pod Gutenbergiem przy ulicy Piotrkowskiej 86 to tylko wierzchołek góry lodowej. Wszystko jest związane ze skomplikowanymi, nierozwiązanymi stanami prawnymi łódzkich nieruchomości. Porządkowanie i regulowanie stanów prawnych nieruchomości jest coraz trudniejsze. Władze miasta wyliczają litanię problemów, na które napotykają, gdy próbują dotknąć sprawy. W Łodzi występują specyficzne uwarunkowania historyczne. Miasto znalazło się pod zaborem rosyjskim. A ten zaborca nie prowadził rejestru gruntów. W związku z tym pojawia się problem ustalenia właścicieli i ich spadkobierców. Na terenach przyłączonych do Łodzi brakuje zaś tzw. planów parcelacyjnych. Nie ma też dokumentów, które podają datę objęcia nieruchomości przez Skarb Państwa czy gminę. Instytucje będące w posiadaniu nieruchomości lub administrujące nimi zmieniały się wiele razy, były likwidowane.

W dokumentach związanych z gruntami należącymi do Skarbu Państwa pojawiają się błędy. Błędy są też w księgach wieczystych z lat 60., 70. i 80. XX w. Niekiedy dokumenty były niszczone. Obowiązywał bowiem zaledwie 5-letni okres przechowywania ich. Nie było obowiązku zakładania ksiąg wieczystych. A więc dotarcie do materiałów bywa czasem niemożliwe. Przy tym wszystkim podwójne hipoteki prowadzone dla około 8 tys. działek wydają się już drobiazgiem.
Tymczasem rośnie liczba osób, które podają się za spadkobierców byłych właścicieli nieruchomości i żądają ich zwrotu. W 2010 roku do Urzędu Miasta Łodzi wpłynęło 25 wniosków o zwrot nieruchomości, w 2011 roku już 28, a w 2012 roku - 34. W latach 2010 - 2012 łódzkie sądy rozstrzygnęły kilka tego typu spraw, ale żadna nie zakończyła się zwrotem miejskiej kamienicy.

Najgłośniejsza sprawa dotycząca odzyskiwania dawnych nieruchomości to spór między łódzkim magistratem a sędziwą Danutą Porter z Londynu, której rodzice, Kazimierz i Stanisława Monitzowie, przed wojną byli właścicielami pałacu Juliusza Heinzla przy ul. Piotrkowskiej 104. Jest to niezwykła nieruchomość, bowiem od frontu stała efektowna rezydencja będąca jedną z wizytówek miasta, a na zapleczu była fabryka, którą wyremontowano i przekształcono w pomieszczenia biurowo-urzędowe. Dzisiaj jest to jeden kompleks zajmowany przez Urząd Miasta i Urząd Wojewódzki. W czasach PRL-u nieruchomość przejął Skarb Państwa i dawni właściciele musieli się wyprowadzić. Po przemianach w 1989 roku ich spadkobiercy mogli ubiegać się o zwrot nieruchomości. Skorzystała z tego Danuta Porter i upomniała się o obiekty przy ul. Piotrkowskiej 104a i 106. Odzyskała je decyzją ministra infrastruktury, po czym miasto odkupiło od niej budynki. Okazało się jednak, że tylko 5/8 posesji należała do niej, a reszta do... miasta. Władze Łodzi, które zapłaciły mieszkance Londynu 4 mln 990 tys. zł, zaczęły domagać się zwrotu 1 mln 871 zł, czyli 3/8 ceny sprzedaży.

Sprawa sięga lat 50., gdy władze państwa wywłaszczyły rodzinę Monitzów z 3/8 nieruchomości przy ul. Piotrkowskiej 104a i 106 i zgodnie z umową między rządami w Londynie i Warszawie zapłaciły odszkodowanie. Według samorządu, Danuta Porter, sprzedając miastu budynki, nie poinformowała, że jej rodzina otrzymała odszkodowanie i że w ten sposób straciła prawo własności do części nieruchomości. Reprezentujący Danutę Porter pełnomocnicy podkreślali zaś, że z ksiąg wieczystych wynika, iż spadkobierczyni z Londynu w stu procentach była właścicielką nieruchomości przy ul. Piotrkowskiej 104a i 106, że miała prawo je sprzedać i że mogła nie wiedzieć o skromnym odszkodowaniu 22 tys. funtów szterlingów wypłaconym w latach 50.

Z kolei o tereny u zbiegu ul. Żwirki i al. Kościuszki w centrum Łodzi walczy 84-letni Beniamin Pilicer z Izraela. Jeśli wygra w sądzie, może wywołać spore zamieszanie, ponieważ przedmiotem sporu jest dawna fabryka, którą po remoncie kapitalnym zajmuje Archiwum Państwowe oraz działka, na której są dwa pasma al. Kościuszki i tory tramwajowe. Spadkobierca domaga się uchylenia decyzji Sądu Rejonowego w Łodzi z 1995 roku, który uznał, że wspomniana nieruchomość należy do Skarbu Państwa. Jeśli uzyska taką decyzję, będzie mógł domagać się zwrotu nieruchomości lub wystąpić o wysokie odszkodowanie. Oprócz Beniamina Pilicera, który uważany jest za głównego spadkobiercę, o zwrot nieruchomości wystąpili też inni członkowie rodziny. Dlatego Sąd Rejonowy w Łodzi przerwał proces, aby poczekać na postanowienia spadkowe od wszystkich zainteresowanych. Co się stanie, jeśli sąd przyzna rację spadkobiercom? Przedstawiciele magistratu i archiwum, które w remont budynku wpakowało ponad 10 mln zł, poinformowali nas, że najpierw poczekają na wyrok sądowy, od którego będzie można się odwołać i dopiero wtedy podejmą decyzję, co dalej z tym problemem.

Beniamin Pilicer pochodzi z Łodzi, w której spędził dzieciństwo. Jego rodzice, Judy i Sara Pilicerowie, posiadali przed wojną dawną fabrykę Emila Haeblera (dziś archiwum) oraz działkę, na której nie było jeszcze al. Kościuszki. Ulica kończyła się na al. Mickiewicza i dopiero Niemcy w 1942 roku przedłużyli ją do ul. Żwirki. Podczas wojny Pilicerowie zostali wywiezieni do obozu Auschwitz. Rodzice zostali zamordowali, Beniamin przeżył. Wyjechał do Niemiec, a stamtąd do Izraela.

Kolejny przypadek. Dorotha Newman z USA twierdzi, że jest spadkobierczynią właścicieli nieruchomości przy ulicy Piotr-kowskiej 86 (kamienica ze smokami), którzy własność utracili w 1949 roku. Już w 2002 roku kancelaria premiera RP przekazała do prezydenta Łodzi wniosek Dorothy Newman. Prosiła o informację o możliwości odzyskania m.in. nieruchomości przy ul. Piotrkowskiej 86. Pozew od Dorothy Newman wpłynął do biura prawnego UMŁ 31 maja 2012 roku. Sprawa jest w toku.
Łódzki magistrat nie wyklucza, że rosnąca liczba wniosków o zwrot nieruchomości jest związana z tym, iż miasto rozpoczęło remonty kamienic. W 2011 i 2012 roku rewitalizacji za pieniądze z budżetu Łodzi poddano... właśnie kamienicę przy ulicy Piotr-kowskiej 86.

Wartość łódzkich nieruchomości sprawia, że dochodzi nawet do fałszowania dokumentów. Grupa osób, która posługiwała się podrobionymi aktami notarialnymi, próbowała wyłudzić od władz Łodzi ponad 60 budynków, m.in. przy ulicach: Piotrkowskiej, Narutowicza, Wschodniej. Postępowanie prokuratorskie trwa od 2004 roku. Nikomu w tej sprawie nie postawiono jeszcze zarzutów. Za to poszerzyła się lista nieruchomości, które próbowano przejąć przez fałszerstwo.

Mecenas Lech Brodniewicz, który specjalizuje się w sprawach nieruchomości (reprezentuje m.in. Danutę Porter w sporze z miastem), twierdzi, że od pięciu lat coraz trudniej byłym właścicielom odzyskać posesje od gmin. Dlaczego? Ponieważ gminy zintensyfikowały "działania obronne" wobec takich osób.

Samorządy często powołują się też na zasiedzenie. Lech Brodniewicz miał taką sprawę w 2005 roku. Gmina Łódź powołała się na zasiedzenie budynku przy ul. Narutowicza 75b. Ale sąd oddalił wniosek miasta. Do dziś budynek jest we władaniu właściciela, mieszkańca Paryża.

W innej tego typu sprawie spadkobiercy znanego rodu fabrykanckiego Biedermannów procesują się z władzami Łodzi o odszkodowanie za dwie działki w rejonie skrzyżowania ulic Rzgowskiej i Dąbrowskiego, na których jest dziś park Dąbrowskiego i miejskie przedszkole. Spadkobiercy - 12 osób mieszkających w kraju oraz w Austrii i Kanadzie - zaznaczają, że miasto bez umowy korzystało z parceli i teraz domagają się odszkodowania. Dawniej grunty te należały do Skrudzińskich, którzy byli spokrewnieni z Biedermannami. Dlatego w procesowe szranki wystąpili spadkobiercy obu rodzin. Zaczęło się od tego, że pięć lat temu spadkobiercy wytoczyli miastu proces o bezumowne korzystanie w latach 1999 - 2008 z obu nieruchomości. W odpowiedzi gmina Łódź wystąpiła do Sądu Rejonowego Łódź-Widzew z wnioskiem o zasiedzenie obu nieruchomości. Proces zakończył się sukcesem spadkobierców, bowiem sąd 22 grudnia 2011 roku oddalił wniosek miasta. Stało się tak dlatego, że spadkobiercy rodzin fabrykanckich, ze względu na swe pochodzenie, w czasach PRL-u nie mogli skutecznie ubiegać się o zwrot utraconych nieruchomości. Dlatego okres 30 lat potrzebny do zasiedzenia mógł być naliczany nie w czasach PRL-u, lecz dopiero po 1989 roku. Po niekorzystnym wyroku miasto nie dało za wygraną, złożyło apelację do Sądu Okręgowego w Łodzi i wygrało. Sąd wyższej instancji uznał, iż spadkobiercy w dobie PRL mogli zabiegać o zwrot nieruchomości, ale nie uczynili tego, więc miasto mogło je przejąć przez zasiedzenie. Wyrok ten był prawomocny, dlatego spadkobiercom zostało jedynie złożenie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego w Warszawie, co też uczynili. Przed wojną obie działki miały charakter przemysłowy. Stały tam budynki fabryczne, które zostały zniszczone podczas okupacji. W latach 60. uporządkowano te tereny i utworzono tam park. Spadkobiercy mają świadomość, że zwrotu nieruchomości, na których jest park i przedszkole, czyli dobra publiczne, nie będzie. Dlatego wystąpili jedynie o odszkodowanie.

Tymczasem miasto w pierwszej kolejności reguluje stany prawne nieruchomości, na których posiada swoje jednostki organizacyjne, placówki o charakterze publicznym, np. teatry czy szpitale, oraz tereny przeznaczone pod inwestycje. Dziś trwa batalia o wyjaśnienie kwestii własności działki na skrzyżowaniu ul. Ogrodowej i Zachodniej. Atrakcyjny teren, na którym w ubiegłym roku wyburzono dwie zniszczone kamienice, powinien iść pod młotek. Ale okazuje się, że składa się z trzech działek. Stan prawny tej środkowej nie jest uregulowany.

Słynna stała się też batalia o własność działki, na której znajduje się boisko przy Szkole Podstawowej nr 164 na Retkini. Szkoła jest miejska, ale teren boiska należał do spółdzielni. Miasto proponowało spółdzielni wymianę na inny teren. Ale spółdzielnia twierdziła, że jej się ta wymiana nie kalkuluje.

Oprócz tego, po wejściu w życie ustawy o ujawnieniu w księgach wieczystych prawa własności nieruchomości Skarbu Państwa i jednostek samorządu terytorialnego (z 2007 r.), trwa tzw. pozyskanie tytułów Skarbu Państwa do nieruchomości, a potem ich komunalizacja. Regulowane są także stany prawne terenów pod drogami publicznymi.

Priorytet mają również nieruchomości objęte rewitalizacją. W ramach programu Mia100 Kamienic (w którym do 2014 roku ma być odnowione 100 miejskich budynków) miasto remontuje tylko te, w których ma 100 procent własności. Problem pojawił się np. przy planach rewitalizacji domu Otto Gehliga przy ul. Tuwima 17. Chodziło nie tylko o wagę zabytku, ale również o kwestie prestiżowe. Prezydent Hanna Zdanowska, jeszcze jako kandydatka do fotela włodarza miasta, obiecywała, że budynek zrewitalizuje. Tymczasem jedna z właścicielek lokali nie chciała sprzedać swojego mieszkania. A miasto nie chciało rozpoczynać remontu budynku, w którym nie ma pełni własności. No i pat. Mówiło się, że miasto zaproponowało właścicielce kilkanaście innych mieszkań...

W ostatnich latach uporządkowano stany prawne m.in. terenów pod Nowe Centrum Łodzi, boisk orlik, terenów pod Łódzki Tramwaj Regionalny i Łódzką Kolej Aglomeracyjną, stadionu "Orzeł", ul. Letniskowej 20 (ok. 20 ha ), kamienicy przy ul. Kopernika 4, hali Targowej przy ul. Małej 2, ogrodów działkowych przy ul. Nowe Sady i Obywatelskiej oraz przy ul. Nowe Sady 17 (Dom św. Alberta).

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki