Częstował Pan zalewajką, grochówką, kawą. Co zaserwuje Pan przed drugą turą?
O szczegółach na razie nie chcę mówić, ale gwarantuję, że to, co przygotowaliśmy, zobaczą wszyscy łodzianie. Ja w pierwszej kolejności będę zachęcał do udziału w drugiej turze, bo frekwencja w Łodzi była najgorsza z dużych miast, potem zachęcę do głosowania na mnie. Do wyborów nie poszło 300 tys. łodzian. Jest z kim rozmawiać, jest kogo przekonywać.
A z elektoratu którego kandydata chce Pan wyciągnąć głosy dla siebie?
Z każdego. Będę przekonywał tych wyborców ze skrajnej prawej strony, także tych niezdecydowanych. Chcę rozmawiać z Włodzimierzem Tomaszewskim, przekonać wyborców Witolda Waszczykowskiego, rozmawiać z ludźmi, którzy głosowali na Zdzisławę Janowską.
A Hanna Zdanowska? Wypomni jej Pan w kampanii jakieś niespójności w programie czy wizji Łodzi?
Najpierw musiałbym tę wizję poznać. Liczę na debatę, jest szansa, że już w środę pierwsza odbędzie się w "Dzienniku Łódzkim" .
Na razie przegrywa pan 10 punktami proc. z kandydatką PO. W jaki sposób zamierza Pan to odrobić?
Ciężką pracą, czyli rozmowami z mieszkańcami Łodzi.
Kampanię poprowadzi Pan jako wiceprezydent miasta, czy też weźmie Pan urlop?
Biorę urlop. Nie będzie mnie w pracy do 6 grudnia. Prowadzę kampanię od drzwi do drzwi, to zajmuje dużo czasu. Ale nie można inaczej.
Dziś do drzwi puka z Panem Grzegorz Napieralski. Będzie łatwiej?
Jego wsparcie to duża pomoc. Ale nie zmienia to faktu, że tę ciężką robotę muszę wykonać sam.
Rozmawiał Marcin Darda
FLESZ: Elektryczne samoloty nadlatują.