Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Depresja uderza nagle, potem wraca jak bumerang

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Na całym świecie na depresję choruje ponad 350 milionów ludzi, nieleczona może prowadzić do samobójstwa
Na całym świecie na depresję choruje ponad 350 milionów ludzi, nieleczona może prowadzić do samobójstwa 123RF
Agnieszka niknęła w oczach. Pewnego dnia wyszła z domu i nie wróciła. Czesław choruje od wielu lat. Nie wie, czy kiedyś będzie zupełnie zdrowy. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale choroba wraca i to w najmniej spodziewanym momencie. Depresja może dopaść każdego.

Teofilów. Jedno z wielu łódzkich osiedli. Stoją na nim stare bloki. Mieszkają w nich emeryci lub młodzi, na dorobku, którzy dwa pokoje z kuchnią odziedziczyli po babci lub dziadku. Czesław mieszkania nie odziedziczył. Dostał jeszcze w dawnych czasach. To znaczy nie zupełnie dostał, bo musiał wpłacić wkład do spółdzielni. Był świeżo po ślubie. Pojawiła się szansa na mieszkanie. Pomogli rodzice, teściowie. Wprowadził się z młodą żoną do dwóch pokoi na Teofilowie. Potem na świat przyszedł jeden syn, portem drugi..

- To już historia - mówi smutno. - Żona odeszła. Synowie dorośli, mają swoje życie. Zostałem sam...

Czesław stawia na ławie kawę i zaczyna opowiadać swoją historię. Bożenę bardzo kochał. Poznali się przez znajomych, gdy Czesław skończył studia. Bożena była po maturze. Ślub wzięli już po dyplomie Czesława. Na świat najpierw przyszedł Piotr, po trzech latach urodził się Paweł. Był wcześniakiem. Zaraz po urodzeniu ważył tylko 1700 gramów.

- Bożena bardzo przeżyła ten drugi poród - wspomina Czesław. - Straciła dużo krwi, trzeba było przeprowadzić transfuzję. Po narodzinach Pawła bardzo się zmieniła. Nigdy nie była już tą samą kobietą co przedtem. Paweł w ogóle jej nie obchodził.

Bożena zaczęła też zaglądać do kieliszka. Mężowi tłumaczyła, że pije, bo ma wtedy lepsze ciśnienie. Wdała się też w nieciekawe towarzystwo. Kiedy dał jej pieniądze na zakupy, to wydawała je na wódkę, piwo, papierosy, kawę.

- Zakupy zaczął robić więc starszy syn, Piotrek - mówi Czesław. - Miał 12 lat, kiedy musiał przejąć wiele domowych obowiązków. Ja pracowałem, wracałem wieczorem, koło 19, a na żonę niestety nie mogłem liczyć.

Przed narodzinami Pawła Bożena pracowała w sklepie jako ekspedientka. Potem w zasadzie nie wróciła już do pracy. No i wyprowadziła się z domu.

- Dziećmi się nie interesowała - twierdzi Czesław. - Czasami prosiłem synów, by odwiedzili matkę. Liczyłem, że może zainteresuje się chłopcami. Chociaż był czas, że zakazałem im tam chodzić. Zbierało się tam u żony towarzystwo z marginesu. Zresztą żyła w konkubinatach z różnymi mężczyznami.

Czesław opowiada, że czasami żona przychodziła do szkoły, w której uczył się Piotrek. Ale dziecko się jej wstydziło. Bożena zachowywała się dziwnie.

- Mówiła od rzeczy, dzieci się z niej śmiały - dodaje Czesław. - Miała takie padaczkowo-schizofreniczne zachowania. Szkoda, że tak się ułożyło. Ja ją kiedyś bardzo kochałem. Myślałem, że razem dożyjemy starości, będziemy patrzeć, jak rosną wnuki... Ale cóż, życie napisało dla nas inny scenariusz...

Giełda dawała szansę na lepsze życie, ale się nie udało

Cały ciężar utrzymania domu spoczywał na Czesławie. Z wykształcenia jest magistrem chemikiem. Pracował w jednym z łódzkich instytutów. Praca pochłaniała mu niemal cały dzień. Wstawał o szóstej rano. Wyprawiał dzieci do szkoły, potem sam szedł do instytutu. Cały dzień pracował przy komputerze. Do domu wracał wieczorem.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

-Z pieniędzmi nie było najlepiej - przyznaje. - Może nie wyglądałoby to źle, gdyby zakład płacił mi za dodatkowe godziny. Mimo że pracowałem od kilku do ponad 30 godzin dodatkowo miesięcznie. A pracowałem bardzo sumiennie. Bez ani jednego dnia zwolnienia.

A potrzeby były coraz większe. Dzieci rosły. Ciągle trzeba było kupować nowe buty, ubrania.

- Synowie jedli więcej ode mnie - dodaje Czesław. - Jak kupiłem im tańsze trampki, to za trzy dni trzeba było kupić nowe, bo te się rozleciały.

Na dodatek zaczął się psuć sprzęt gospodarstwa domowego. Czesław musiał wymienić pralkę, lodówkę, telewizor. Rozwaliły się wersalki, trzeba było kupić nowe. Pieniędzy ciągle brakowało...

Tymczasem radio, telewizja wciąż trąbiły, że wielkie pieniądze można zarobić grając na giełdzie. Czesław w to uwierzył. Kupił akcje.

- Żeby kupić akcje, trzeba było mieć kapitał - mówi łodzianin. - Ja kapitału nie miałem. Wziąłem więc kredyty, zaciągnąłem pożyczki u rodziny, kolegów.

Początkowo szło nawet dobrze. Czesław miał spółkę z kolegą. Kupował akcje różnych firm. Stawiał na branżę spożywczą, banki. Początkowo nie tracił. Potem przyszło załamanie na giełdzie. Akcje, na które postawił, zaczęły gwałtownie spadać.

Wtedy rozpoczął się dramat. Chciał się ratować. Zrobił debet na jednym ROR. Wziął kolejny kredyt pod zastaw akcji. Na nic się to zdało. Jeszcze bardziej się pogrążał. W ciągu miesiąca stracił 30 tys. złotych. Musiał sprzedać wszystkie akcje. Po giełdzie zostały mu tylko długi. W sumie 40 tysięcy złotych. Nie miał ich jak spłacić.

Mocno przeżywał swoją sytuację finansową. Na dodatek doszły inne problemy. Ciężko zachorował ojciec. Najpierw przeszedł operację prostaty. Potem doszedł zanik mięśni. Nie może nawet samodzielnie się odżywiać. U Czesława stwierdzono początki cukrzycy, napięcia nerwowego nie wytrzymało serce. Jeszcze doszły kłopoty z młodszym synem. Paweł wpadł w niedobre towarzystwo. Groził mu kurator.

- Chciał zaimponować grupie kolegów - opowiada Czesław. - Jak mu kazali, to ukradł owoce. Sam to zauważyłem i on też się przyznał. Na szczęście uspokoił się.

Sięgnął po tabletki, ale syn go zdołał uratować

Wszystkie problemy, które spadły na głowę Czesława sprawiły, że popadł w ciężką depresję.

- Depresja to coś strasznego - opowiada. - Zawsze byłem racjonalistą, uważałem, że wszystko można pokonać, opanować każdą sytuację. Okazało się, że nie jest to prawdą. Kiedy wpada się w depresję, człowiek nie jest w stanie myśleć o niczym innym jak o swoich długach. Nie może spać, przewraca się z boku na bok, jest pobudzony. Wciąż przed oczyma ma długi. Tak było u mnie. Nie mogłem nad tym zapanować. Wtedy sięgnięcie po fiolkę z tabletkami jest niesamowicie łatwe. To wydaje się lepsze niż życie z ciężarem...

Czesław uznał, że nie ma sensu żyć. Była piękna, ciepła lipcowa noc. Wyszedł na balkon. Chwilę patrzył przed siebie, po czym uznał, że nic nie ma sensu.

- Sięgnąłem po tabletki nasenne - wspomina. - Gdyby starszy syn nie wstał wcześnie rano i nie zauważył, że coś ze mną jest nie tak, to dziś bym nie żył. Ale zaczął mnie ratować. Zadzwonił po pogotowie, moją mamę.

Po tej próbie samobójczej Czesław obudził się po 48 godzinach. Leżał w szpitalu, w klinice ostrych zatruć.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Byłem bardzo niezadowolony, że żyję - mówi.

Z kliniki trafił do szpitala psychiatrycznego, potem skierowano go na leczenie do poradni zdrowia psychicznego. Przy pomocy lekarzy powoli wychodził z depresji. Jednak przyszło kolejne załamanie. Znów zaczął sobie zdawać sprawę ze swej tragicznej sytuacji finansowej.

-Przed tym jak grałem na giełdzie nie miałem długów, pożyczek - mówi. - Potem znalazłem się w sytuacji bez wyjścia. Co jakiś czas zdawałem sobie z tego sprawę. Nie mogłem znieść tej świadomości.

Kolejny kryzys nadszedł w następnym roku, jesienią. Znów trafił do szpitala. Był tam prawie dwa miesiące. Synowie mieli smutne święta. Spędzili je sami w domu.

Depresja dotyka 350 mln ludzi na całym świecie

Depresję nazywa się dziś chorobą cywilizacyjną. Oblicza się, że na całym świecie cierpi na nią 350 milionów ludzi, czyli 5 procent całej populacji. W naszym kraju na depresję choruje co dziesiąty Polak, ale tylko połowa leczy się. Lekarze uważają, że osób chorujących na depresję będzie jeszcze więcej.

Już dziś depresja zajmuje czwarte miejsce na liście problemów zdrowotnych świata, a w 2020 roku właśnie depresja i choroba niedokrwienna będą głównymi przyczynami niepełnosprawności ludzi.

Z badań wynika też, że zapadają na nią częściej kobiety niż mężczyźni. Największym ryzykiem obarczone są panie między 35 a 45 rokiem życia.

Akcje profilaktyczne walczące z depresją prowadzi wiele stowarzyszeń i fundacji. Między innymi fundacja „Itaka”. Jest inicjatorem akcji „Stop depresji”.

- To właśnie depresja jest przyczyną wielu zaginięć, jak w historii 37-letniej Agnieszki - tłumaczy Irena Musiałkiewicz z fundacji „Itaka”.

Agnieszka pewnego dnia wyszła z domu...

Problemy jej rodziny trwały latami. Mąż ciężko zachorował, kłopoty ze zdrowiem miała jej mama. Agnieszka chodziła do pracy, opiekowała się chorą matką, mężem. Te problemy odbiły się na pracy. Agnieszka musiała często brać wolne. Bo trzeba było iść do lekarza z mężem, załatwić pielęgniarkę dla matki. I stało się. Agnieszkę zwolniono. Świat, który już wcześniej się załamywał, po odebraniu wymówienia legł w gruzach. Kobieta siedziała smutna, zamykała się w pokoju.

- Niknęła w oczach- powiedział już po zaginięciu Agnieszki jej mąż.

Pewnego dnia Agnieszka wyszła z domu i nie wróciła. Rodzina zgłosiła zaginięcie policji. Ta ustaliła, że jej telefon logował się stosunkowo niedaleko domu. Ale przez dwa tygodnie nie natrafili na jej ślad. W końcu na dworcu pasażerowie zauważyli dziwnie zachowującą się kobietę. Wydawała się bez-radna... Zaalarmowali policję. Kobietą okazała się Agnieszka. Nie potrafiła powiedzieć, co działo się z nią przez ostatnie dwa tygodnie. Lekarz stwierdził, że kobieta choruje na depresję.

Jak rozpoznać objawy depresji? Wiadomo, że chyba każdy z nas ma czasem gorszy dzień.

- Depresję nieraz trudno rozpoznać - przyznaje Irena Musiałkiewicz. - Takie podstawowe cechy tej choroby to stan apatii, ciągłe zmęczenie. Brak zainteresowania życiem. To, że człowieka już nic nie cieszy, nie chce mu się rano wstać z łóżka. Objawem są różne lęki, kłopoty ze snem. Możemy się budzić w środku nocy, sen jest płytki. Jeśli taki stan trwa dłużej niż miesiąc, to trzeba zgłosić się do specjalisty. Nieleczona depresja jest śmiertelną chorobą. Może prowadzić do samobójstwa.

Czesław z depresją walczy już wiele lat. Udało mu się znaleźć pracę. Nie pracuje w zawodzie, ale jest zadowolony. Zarabia nieźle. Powoli spłaca długi, choć jeszcze nie jest od nich wolny. Tak jak od depresji.

- Biorę leki, chodzę systematycznie na psychoterapię - zapewnia. - Ale cały czas się boję, że depresja wróci do mnie w każdej chwili, z większą siłą...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki