Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dewocjonalia stały się religijnymi gadżetami

Joanna Leszczyńska
Prof. Zbigniewem Bokszański uważa, że solniczka w kształcie Matki Boskiej to złamanie zasad dobrego smaku.
Prof. Zbigniewem Bokszański uważa, że solniczka w kształcie Matki Boskiej to złamanie zasad dobrego smaku. Grzegorz Gałasiński
Z prof. Zbigniewem Bokszańskim, socjologiem z Uniwersytetu Łódzkiego, rozmawia Joanna Leszczyńska.

W łódzkim sklepie wyposażenia wnętrz pojawiły się solniczki w kształcie Matki Boskiej i Jezusa. Kiedy się kręci tułowiem figurki, leci sól albo pieprz, w zależności od przeznaczenia. Czy to jest dla Pana dowcipne, czy raczej przekroczenie normy dobrego smaku?

Jest to na pewno złamanie zasad dobrego smaku. Ale nie tylko. To również dowód na utratę dystansu wobec zjawisk, postaci, które niegdyś darzyło się szacunkiem. Zjawisko to obserwujemy od dość dawna, jest charakterystyczne dla społeczeństw demokratycznych i współczesnej kultury. Związane jest to właśnie z niechęcią do uznawania dystansu.

Na czym to polega?

W dawnych epokach duchowny czy ołtarz byli oddaleni i oddzieleni od wiernych. We współczesnej architekturze Kościoła te dystanse ulegają niwelacji albo znacznemu skróceniu. To jest cechą systemów demokratycznych, które obok wolności preferują równość. Tam, gdzie tylko da się tę równość i brak dystansu wprowadzać, tam się wprowadza. To się przenosi także na sferę bardzo odległą od polityki i od architektury. W tym przypadku mamy do czynienia z przejawem niechęci do respektowania dystansu wobec wizerunków postaci, które dawniej były umieszczane wysoko, na ścianie, pod sufitem. Dziś chcemy kręcić główką jednej czy drugiej postaci, by wyleciała sól.

I traktujemy to jak przedmiot codziennego użytku...

Tak jest. Wizerunek Matki Boskiej i Chrystusa został strywializowany.

Wśród współczesnych dewocjonaliów widzimy mnóstwo kiczu, który się jednak sprzedaje. Czy Kościół powinien się temu przeciwstawiać?

To trochę inne zagadnienie. Z jednej strony, Kościołowi zależy na popularyzacji wizerunku poszczególnych postaci. Z drugiej strony to często jest tandeta.

Na przykład w Lourdes można kupić linijkę z wizerunkiem Chrystusa i kiedy popatrzy się na nią pod innym kątem ukazuje się Matka Boska albo Chrystus mruga okiem...

To przejaw możliwości wykorzystania niezbyt skomplikowanej współczesnej techniki do produkcji takich gadżetów. Można nazwać to gadżetem, chociaż jeszcze 20 czy 30 lat temu niewielu ludziom przyszłoby do głowy, że postaci i zdarzenia z religii można będzie przenieść do klasy gadżetów. Myślę, że Kościół powinien interweniować i hamować wytwarzanie takiej daleko posuniętej tandety, która trywializuje takie wizerunki.

Czy to znaczy, że trzeba stworzyć kanon postaci i symboli, które nie mogą być przedmiotem takiej ordynarnej komercji?

Myślę o zaleceniach dla producentów, czy uczuleniu wiernych, żeby nie kupowali wszystkiego. Jest to lepsza droga niż sformalizowanie i stworzenie jakiegoś urzędu cenzury, który czuwałby nad tym, gdyż to i tak nie przyniosłoby efektów.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki