Misja pokojowa zza konsolety
DJ Wika jako rezydentka, czyli stały didżej lokalu, pracuje w jednym ze stołecznych pubów, gdzie prowadzi aż trzy imprezy w tygodniu. Szczupłej seniorce z burzą siwych włosów zdarza się również rozkręcać urodziny, w tym osiemnastki, a w kwietniu zadebiutowała w klimatach rapowych - w swoim cyklu międzypokoleniowych dancingów DJ Wika stanęła za konsoletą razem ze znanym hip-hopowcem Wujkiem Samo Zło. Cykl ma oswajać dziadków z muzyką ich wnuków, a oba pokolenia przychodzą na kolejne imprezy razem.
- Ostatnio dostałam też propozycję "grania" z płyt wśród aż trzech raperów. Czemu nie? Przez muzykę pokonuję nie tylko barierę między starymi i młodymi. W pubie, w którym jestem rezydentką, Polacy zaczynają tańczyć z przybyszami z Azji i studentami z Kenii. Wspólny taniec sprawia, że nie będzie między nimi nienawiści - przekonuje DJ Wika.
W Łodzi pani Szmyt prowadziła swoją misję pokojową zza konsolety przez prawie cztery godziny.
- Na początku młodsi są zawsze bardziej odważni od starszych, ale moje pokolenie szybko zaraża się odwagą i z czasem potrafi zadziwić młodzież energią - tłumaczy pojawienie się wężyka DJ Wika. - Najbardziej lubię, gdy ludzie się przytulają. W Polsce zbyt mało się przytulamy i dobrze, gdy robimy to chociaż w tańcu.
W Niebostanie pani Szmyt skończyła grać z płyt przed północą, ponieważ odwieziona potem do Warszawy, chciała zasnąć we własnym łóżku.
- Na koniec setu DJ Wiki imprezowicze gromko odśpiewali jej "Sto lat". Didżejka zdążyła jeszcze uścisnąć 23-latka, który przejął po niej konsoletę - wspomina Maciej Stańczyk z załogi Niebostanu.
Wirginia Szmyt ma ogromny sentyment do młodszych o kilka pokoleń didżejów. Nic dziwnego. Twierdzi, że to oni nauczyli ją funkcji przycisków na konsolecie i obsługi niezbędnych programów na komputerze, gdy wybierała się na stołeczne imprezy, aby podpatrywać ich pracę.
- Zaczęłam wprawiać się do mojej pasji już 13 lat temu. Jednak dopiero od kilku ostatnich, cieszę się zainteresowaniem dziennikarzy i świata muzyki. I wciąż nie rozumiem powodu mojej "sławy". Jestem tylko amatorką - mówi skromnie DJ Wika.
Jakby didżejki w wieku "70 +" występowały w każdy weekend w co drugiej polskiej dyskotece.
Traktujcie seniora jak człowieka
Tymczasem nawet w Wielkiej Brytanii, gdzie klubowiczów jest najwięcej, babcia za konsoletą wzbudza zainteresowanie przemysłu muzycznego. Ruth Flowers, czyli 73-letnia DJ Mamy Rock, nie tylko miksuje cudze kawałki, ale i nagrała własny singiel, do którego powstał profesjonalny teledysk. Brytyjska didżejka "70 +" zaczęła karierę po tym, jak wnuczek zabrał ją na dyskotekę, chociaż początkowo ochrona nie chciała jej nawet wpuścić.
DJ Wika o DJ Mamy Rock nie słyszała. Droga pani Wirginii do stania za konsoletą zaczęła się inaczej - w domu kultury na obrzeżach Warszawy. Działający w nim seniorzy chcieli organizować wieczorki taneczne, ale brakowało im środków na opłacanie profesjonalnego prowadzącego. Późniejsza DJ Wika wzięła na siebie tę rolę i radziła sobie tak dobrze, że skończyła jako rezydentka pubu.
- Pub to miejsce zupełnie inne niż domy kultury albo świetlice seniorów - mówi pani Wirginia Szmyt. - Podczas zabawy w takich instytucjach nie można np. napić się piwa. A w pubie alkoholu nikt starszemu człowiekowi nie odmówi. Traktowany jest nie jak senior, tylko jak człowiek.
Ale do Łodzi DJ Wika wybrała się, nie z okazji otwarcia pubu czy dyskoteki, lecz Centrum dla osób 50+ Fifty:Fifty, gdzie przecinała wstęgę. Przy tej okazji pani Szmyt ujawniła także talent poetycki.
- "Siedemdziesiąt mieć lat i do tego wad. I kochać, kochać życie, świat widzieć w kolorach, a siebie w amorach. I marzyć, i marzyć, by usnąć o świcie" - przeczytała jeden ze swoich wierszy.
Klubokawiarnia dla seniorów ma prowadzić m.in. kursy z obsługi komputera, jednak dużo ciekawsze niż standardowe - m.in. z wirtualnych zakupów albo z pisania haseł dla internetowej encyklopedii Wikipedia. DJ Wika raczej takich szkoleń nie potrzebuje - na Facebooku istnieje jej profil, zbierający m.in. filmiki z występów za konsoletą.
Dziś prowadzi imprezy, kiedyś poprawczak
Impreza w Niebostanie była, jakby powiedzieli młodzi klubowicze, "afterparty" po otwarciu Fifty:Fifty. Przemieszczając się między obiema "miejscówkami" 74-latka poprawiła sobie mniemanie o Łodzi. Wcześniej bywała tutaj w czasach, kiedy na didżeja mówiło się wodzirej, a starsza pani w takiej roli wywoływałaby jeszcze większe zdziwienie.
- W latach 70. i 80. odwiedzałam w Łodzi tzw. trudne rodziny - wspomina pani Wirginia.
Pracowała bowiem jako nauczyciel w zakładzie poprawczym, wychowującym chłopców z całego kraju, gdzie pełniła także funkcję dyrektora.
- Do moich obowiązków należało m.in. przeprowadzanie rozmów z rodzicami wychowanków, którzy mieszkali zazwyczaj w obskurnych domach w najbardziej zniszczonych dzielnicach. Dlatego nie miałam dobrego obrazu Łodzi, ale teraz widzę odremontowane kamienice i widzę, że miasto wydobywa się z szarości - mówiła pani Szmyt.
Bez pasji zostają rozmowy o chorobach
DJ Wika twierdzi, że nie opanowała większości nazw gatunków i podgatunków muzycznych.
- Oczywiście, wiem co to disco albo reggae, ale z rozpoznaniem odmian na przykład muzyki house miałabym problemy. Dlatego szanuję prawdziwych didżejów, którzy całymi godzinami potrafią dyskutować o różnicach między stylami. Ja potrafię słuchać sercem. Idę do muzycznego marketu, zakładam udostępniane przez sklep słuchawki z nowościami i wyczuwam, co może spodobać się mojej międzypokoleniowej publiczności - opowiada DJ Wika.
Pani Wirginia z uporem powtarza, że jej muzyczna pasja pozwala nie zauważać upływającego czasu.
- Kiedy patrzę na tańczących młodych, sama czuję się młodo. Kontakt z muzyką sprawia, że mój mózg wciąż działa sprawnie. Jednak równie dobrą pasją może być troska o przydomowy ogródek, jeśli ktoś to naprawdę lubi. Bez pasji, szybko zaczynają się rozmowy o chorobach - mówi DJ Wika.
Jej pasją jest także rodzina. Z pierwszego małżeństwa ma dwójkę ukochanych synów, drugi mąż, z którym pani Wirginia była do końca, zmarł przed czterema laty.
- Synowie w pełni akceptują, to co robię, bo sami mają pasje. Obaj także trafili już do przedziału "50+". Jeden wciąż kocha taniec, drugi miłośnik rugby, prowadzi teraz grupy młodzieżowe - opowiada DJ Wika. Z kolei jeden z jej wnuków uprawia karate.
Organizatorzy wizyty zapowiadają, że skłonią DJ Wikę do powtórnych odwiedzin w Łodzi. A może z didżejką "70 +" na czele reaktywować Paradę Wolności po wyremontowanej Piotrkowskiej?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?