Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dla wszystkich i tak nie wystarczy

Sebastian Rybarczyk
Sebastian Rybarczyk
Sebastian Rybarczyk
Słuchając uczestników debaty,trudno było nie odnieść wrażenia, że Łódź kultury, tak namiętnie przez nich opisywana, istnieje tylko w ich wyobrażeniach. Owszem, za osiem lat nasze miasto może zostać Europejską Stolicą Kultury, jednak, aby to dało się osiągnąć, trzeba wiele pracy.

W powszechnej opinii Łódź festiwalami stoi. Odbywa się ich w naszym mieście około sześćdziesięciu. Na specjalnie założonej stronie w Wikipedii zamieszczono informacje o trzydziestu siedmiu. W tym o tych największych i najbardziej prestiżowych. Czy jednak w Łodzi nie mamy aby do czynienia z pędem do zwiększania liczby imprez, kosztem ich jakości Według danych Urzędu Miasta Łodzi, w tym roku znów ich będzie więcej, przy czym część z nich doczeka się współfinansowania z miejskiego budżetu.

Jak się wydaje, największym problemem Łodzi festiwalowej jest to, że tylko kilka określających ją imprez może poszczycić się ogólnopolską renomą, a bardzo nieliczne europejską lub światową. Do ścisłej czołówki należą niewątpliwie Camerimage, Festiwal Komiksu, Fotofestiwal. Ugruntowaną renomę ma festiwal Czterech Kultur i Explorers Festiwal. Bardzo ambitnie o swe miejsce walczy również Vena, wspierana autorytetem Zbigniewa Hołdysa. Inne albo lata świetności mają już za sobą albo dopiero zaczynają starania o miejsce na kulturalnej mapie Łodzi.

Jednak, aby sensownie rywalizować o miano Europejskiej Stolicy Kultury, powinniśmy z ilości przejść w jakość i promować, także w sensie finansowym, wyłącznie te imprezy, które mogą się szybko rozwijać i dają szansę na światowy prestiż. Nasz miejski budżet jest zbyt skromny, aby utrzymywać wszystko i wszystkich. Natomiast lista odbiorców pomocy miejskiej musi być upubliczniona, wraz z podaniem uzasadnienia, w którym powinny się znaleźć informacje o liczbie sprzedanych biletów i efekcie medialnym osiągniętym przez organizatora. Inne imprezy, nie zakwalifikowane na listę, muszą szukać wsparcia na rynku komercyjnym, który w najprostszy sposób zweryfikuje ich sens.

Największym potencjałem Łodzi są młodzi twórcy i menedżerowie kultury. Już od kilku lat wyraźnie rysuje się tu podział pokoleniowy. Na scenę łódzkiej kultury wkroczyło pokolenie dwudziesto i trzydziestolatków i w bardzo dynamiczny sposób zaczęło organizować życie kulturalne miasta. Warto zauważyć, że to oni są animatorami większości liczących się wydarzeń kulturalnych w Łodzi. Do najważniejszych, obok już wymienionych, należą Łódź Biennale czy Festiwal Design.

A inne dziedziny łódzkiej kultury Coraz częściej w Polsce mówi się o literackiej łódzkiej nowej fali, pisarzach i poetach skupionych wokół pisma "Arterie", odwołującego się do tradycji Łodzi industrialnej. Kilku z nich uzyskało prestiżowe nagrody literackie. Warto więc podtrzymać ten ruch i rozsądnie wspierać, również finansowo

Bardzo dobrze sytuacja wygląda na rynku ambitnych kapel rockowych, które powoli wypierają w cień swoich starszych rywali od pop-u, choć z tych ostatnich zespołów Łódź słynęła przez ostatnie lata.

Ale inne muzy kuleją. Pomiędzy rokiem 2000 a 2007 zniknęły z naszego miasta dwa teatry z 15. Co prawda, nieznacznie przybyło miejsc na widowni (o 266 i teraz jest ich 4624), ale naprawdę niepokojące są dane o liczbie teatralnych widzów. W omawianym okresie ich liczba spadła o ponad dwieście tysięcy z 789 tysięcy do 568 tysięcy. Podobnie źle sytuacja przedstawia się w muzeach. Choć do dziewięciu istniejących w Łodzi placówek doszły dwie, a wszystkie - rozbudowały swe zbiory, liczba zwiedzających skurczyła się również o ponad dwieście tysięcy, z czego młodzieży szkolnej o ponad połowę.

Są jednak i dane bardziej optymistyczne. Zdecydowanie, o ponad 100 procent, do około dwóch milionów, wzrosła liczba widzów uczęszczających do łódzkich kin. Podobną tendencję mamy w przypadku galerii sztuki. W opisywanym okresie ich liczba wzrosła z 15 do 33, a liczba wystaw ze 175 do 425 i zwiększyła się, chociaż już nie tak radykalnie, liczba zwiedzających - z 158 tys. do 228 tysięcy.
A teraz zjawiska wielce niepokojące. Miejsca w Łodzi, które powinny z kulturą się automatycznie kojarzyć, ale się nie kojarzą. Na przykład ulica Piotrkowska czy Księży Młyn. Bo przecież potencjał jest. Mamy czternaście szkół artystycznych średniego szczebla, w których uczy się prawie dwa tysiące uczniów. W Łodzi istnieją również cztery wyższe szkoły artystyczne, kształcące prawie trzy tysiące czterystu studentów, edukowanych przez czterystu osiemdziesięciu nauczycieli. Po ukończeniu nauki tysiące młodych ludzi będzie poszukiwać swojego miejsca w teatrach, galeriach czy salach koncertowych. Trzeba stworzyć im tę możliwość poprzez reformę i rozbudowę infrastruktury. Powoływanie kolejnych klastrów tej sprawy nie załatwi. Muszą powstać nowe teatry i nowe miejsca ekspozycji. Piotrkowska i Księży Młyn są do tego idealne.

Od kilku lat w dużej mierze w Łodzi zamarło jednak coś, co można nazwać pracą u podstaw. Aby mieć dobrych artystów, ale też świadomych odbiorców sztuki, działania na tym polu należy rozpoczynać już w szkole podstawowej. Ale w Łodzi zanikły kółka literackie, teatrzyki szkolne, udział uczniów w spektaklach teatralnych i wystawach spadł dramatycznie. A efekty dla frekwencji w "dorosłych" instytucjach kultury Dane mówią same za siebie. Pomiędzy rokiem dwutysięcznym a dwutysięcznym siódmym liczba przedstawień i koncertów w instytucjach teatralnych spadła o prawie tysiąc trzysta. Wywołane to zostało, między innymi, brakiem rozwoju edukacji kulturalnej. Obecny system finansowania oświaty powoduje, że szkołom z trudem wystarcza pieniędzy na działalność podstawową, czyli obowiązkowe zajęcia lekcyjne. A co dopiero mówić o dodatkowych zajęciach "z kultury" i dla niej. Tej sytuacji zaradziłoby wprowadzenie systemowego rozwiązania w postaci bonu edukacyjnego, zastosowanego już w Jarocinie - tam pieniądze podążają za uczniem, stąd szkoły mają środki na odpowiednie wynagradzanie nauczycieli i organizowanie dodatkowych zajęć dla dzieci i młodzieży. Są one świetną inwestycją w przyszłość - zajęcia sportowe to zdrowsi, a co za tym idzie mniej kosztowni dla służby zdrowia obywatele, kółka historyczne i wiedzy o społeczeństwie przełożą się na mądre społeczeństwo obywatelskie, a zajęcia muzyczne i teatralne zaowocują w przyszłości rozwojem kultury, którego będą mogli zazdrościć nam wszyscy.

Tą część łódzkiej młodzieży, która mimo lekceważenia jej zainteresowań kulturalnych na poziomie szkolnym, zechce rozwijać się w tym kierunku, odcinamy na razie od sztuki także w dorosłym życiu, Kto dziś jeszcze pamięta o łódzkiej tradycji koncertów na świeżym powietrzu Nie mówię tu oczywiście o ostatnim show zgotowanym nam przez miejskich włodarzy, czyli koncercie gwiazdeczek popkultury na Piotrkowskiej, który kosztował łódzkich podatników milion złotych. Za tę kwotę można by zaplanować i zorganizować wydarzenia kulturalne na głównej ulicy miasta przez cały rok, promując tym samym naszych rodzimych łódzkich twórców.

Łódź kandyduje do miana Europejskiej Stolicy Kultury 2016, a jak wiadomo, tytuł ten nie jest przeznaczony dla miast, które lansują się gwiazdami przeciętnego formatu, lecz właśnie dla tych, które stawiają na twórczość undergroundową i rodzimą.

Na razie jednak ciemne chmury nad rozwojem kultury w Łodzi pojawiają się nie tylko w związku z brakiem pracy u podstaw. Jeden z pomysłodawców projektu Łódź ESK 2016 opowiadał mi, że gdy przedstawiał swój pomysł decydentom, większość z nich wyśmiała go. On akurat był uparty, chce realizować swoje marzenia o wielkiej i wspaniałej Łodzi i z projektu nie zrezygnował. Teraz większość z tych, którzy się z niego śmiali, z ochotą nosi logo ESK w klapie. Ilu takich młodych i kreatywnych menedżerów kultury wystraszył śmiech w gabinetach przy Piotrkowskiej 104?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki