Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego zginął Robert Geyer?

Anna Gronczewska
Robert Geyer miał 51 lat, kiedy go zamordowano.
Robert Geyer miał 51 lat, kiedy go zamordowano. Centralne Muzeum Włókiennictwa
Od tej zbrodni minęło 71 lat, ale do dziś nie udało się ustalić,dlaczego hitlerowcy zamordowali łódzkiego przemysłowca Roberta Geyera, Niemca z pochodzenia i jego siostrzeńca Guido.

Robert Geyer był wnukiem Ludwika, założyciela słynnej Białej Fabryki przy ul. Piotrkowskiej, w której mieści się dziś Centralne Muzeum Włókiennictwa.

- Robert to syn Gustawa Adolfa, można powiedzieć, że ulubionego potomka dziadka Ludwika - wyjaśnia Piotr Jaworski, starszy kustosz Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.

Gustaw i jego żona Helena Anna Geyerowie zamieszkali w pałacyku przy ul. Piotrkowskiej 280. Dziś w tym domu znajdującym się na rogu ul. Piotrkowskiej z ul. Milionową mieści się jedno z towarzystw ubezpieczeniowych.

Gustaw i Helena Geyerowie mieli sześć córek i dwóch synów. Robert urodził się w 1888 roku. Miał pięć lat, gdy umarł jego ojciec. Robert ukończył gimnazjum i Szkołę Kupiectwa w Łodzi, a następnie studiował w Wyższej Szkole Handlowej w Dreźnie. Po powrocie z zagranicy, w 1912 roku, stryj Eugeniusz wprowadził do zarządu zakładów geyerowskich, gdzie objął stanowisko dyrektora do spraw handlowych. Szybko też stał się osobą znaną w Łodzi. Podczas I wojny światowej włączył się do działań Głównego Komitetu Obywatelskiego, organizował Milicję Obywatelską.

Człowiek inicjatywy i honoru

W okresie międzywojennym nie było w Łodzi inicjatywy społecznej w której by nie uczestniczył. Miał wielkie wpływy w ministerstwie gospodarki, znany był w Warszawie. Był m.in. prezesem zarządu Domu Towarowego "Bracia Jabłkowscy" w Warszawie. Działał w Towarzystwie Budowy Domków Robotniczych, tzw. domków biskupich, które wzniesiono na Karolewie. Należał do grona założycieli łódzkiego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego. Posiadał też tytuł honorowego konsula Finlandii. Wiele razy z własnych pieniędzy wspierał różne inicjatywy społeczne. Był prezesem Izby Przemysłowo-Handlowej w Łodzi.

- Kiedy jego fabryka w 1934 roku ogłosiła upadłość, zrzekł się tej funkcji, uznał że byłoby niemoralne, by dalej stał na jej czele - mówi Piotr Jaworski.

Za działalność na polu gospodarczym i społecznym został odznaczony Krzyżem Orderu Polonia Restituta.

Geyerowie, choć mieli niemieckie korzenie, uważali się za Polaków. Kiedy w 1912 roku władze samorządowe sporządzały listę najzamożniejszych obywateli Łodzi, to w rubryce narodowość polska, figurowała tylko jedna spółka, właśnie Geyerów. Z dopiskiem, że przyjechali do Łodzi z Niemiec. W październiku 1939 roku powołano w Łodzi Komitet Pomocy Więźniom Radogoszcza. W jego skład weszli m.in Paweł Biedermann oraz Gustaw i Robert Geyerowie. Dostarczali oni paczki, odzież dla ludzi więzionych na Radogoszczu.

Z 11 na 12 grudnia 1939 roku Łódź ogarnęła kolejna fala aresztowań. W rękach Niemców znalazł się m.in. Karol Geyer. Od wybuchu wojny przebywał w swoim majątku w Zielonej Dąbrowie koło Częstochowy. Akurat 11 grudnia przyjechał do Łodzi w interesach. Po zatrzymaniu udało mu się skontaktować z Robertem Geyerem. Prosił go o przesłanie kożucha. Robert przejął się losem stryjecznego brata. Postanowił interweniować u wojskowego komendanta Łodzi, którego znał jeszcze z czasów przedwojennych, rezydującego w Grand Hotelu...
Ostatni telefon Roberta Geyera

I tu pojawiają się różne relacje dotyczące okoliczności śmierci Roberta Geyera i jego siostrzeńca, Guido Johna. Jedna z nich mówi, że zastrzelono ich poza pałacem, na ul. Piotrkowską przywieziono tylko zwłoki. Inną relację w książce Pawła Spodenkiewicza "Piasek z Atlantydy. Rozmowy z Jerzym Grohmanem", przedstawia Grohman. 12 grudnia był on z matką na herbacie u Leona Herbsta. Był tam Robert Geyer. Nagle poproszono go do telefonu.

- Okazało się, że Karol Geyer, jego stryjeczny brat, został aresztowany, czy zabrany - wspomina Jerzy Grohman. - Pan Robert powiedział, że musi jechać do Grand Hotelu, bo tam urzęduje dowódca okręgu łódzkiego Wehrmachtu i jest to jego dobry znajomy, jeszcze sprzed pierwszej wojny światowej. Powiedział nam jeszcze, że musi zatelefonować do Guido Johna, który był jego siostrzeńcem, bo nie chce iść sam. Umówili się w domu Roberta Geyera przy ul. Piotrkowskiej 280, tym który stoi koło Białej Fabryki.

Robertowi Geyerowi nie udało się skontaktować z generałem. Razem z 31-letnim Guido Johnem wrócili na ul. Piotrkowską 280. Jerzy Grohman wspomina, że następnego dnia do jego matki zadzwonił Leon Herbst. Powiedział, że dzieje się coś dziwnego, a dom Roberta Geyera jest zaplombowany.

Nocny pogrzeb

- Nic by nie było wiadomo, gdyby nie służący pana Roberta, który przyszedł do naszego służącego i wszystko mu w tajemnicy opowiedział - wspomina Jerzy Grohman w książce Pawła Spodenkiewicza.

Służący opowiadał, że w drzwiach pałacyku Roberta Geyera pojawiło się czterech Niemcóww mundurach i kazali służbie opuścić dom. Z tego co potem można było wnioskować byli to funkcjonariusze gestapo. Służący uznał, że nie można zostawić domu i schował się w suterenie. Gdy Guido i Robert wrócili do domu, gestapowcy już na nich czekali. Służący usłyszał podniesione głosy, odgłos wystrzałów i brzęk wybijanej szyby. Zobaczył, że Guido John biegnie przez park. Potem rozległ się następny strzał i John upadł. Służący schował się jeszcze głębiej. Z domu wyszedł dopiero wieczorem. Zobaczył dwa trupy. Następnego dnia pracownik kostnicy zadzwonił po Ingę, żonę Guido, by zabrała ciało. Wydano też dyspozycję, by pogrzeby odbyły się w nocy.

Piotr Jaworski poznał kiedyś Alicję Tauschinsky, ukochaną siostrzenicę Roberta Geyera, córkę Gustawa. Opowiadała, że o śmierci stryja dowiedziała się następnego dnia od służącego. Jej ojciec osiwiał.

Willę Roberta zajęło gestapo. Aby odzyskać ciała, ojciec musiał pisać do Arthura Greisera, namiestnika Kraju Warty, który zezwolił na wydanie zwłok po dziesięciu dniach.

- Wtedy dowiedzieliśmy się, że w ciele stryja odnaleziono kilkanaście kul - wspomina Alicja. - Zwłoki były już w rozkładzie. Pozwolono je pochować w wielkiej tajemnicy. W pogrzebie mogło wziąć udział tylko pięć osób. Po przewiezieniu trumien na cmentarz okazało się, że jest tam tłum robotników z fabryki stryja. Droga usłana była biało-czerwonymi kwiatami.
Dlaczego Niemcy zamordowali Robeta Geyera i Guido Johna? Mirosław Cygański, w wydanej w 1965 roku książce "Z dziejów okupacji hitlerowskiej" w Łodzi pisze, że Karol Geyer naraził się Niemcom jeszcze w czasie pierwszej wojny światowej. Sprzeciwił się, kiedy dewastowali fabryki, wywozili maszyny, surowce.

- Podobno Robert Geyer miał ukryć część towarów przed konfiskatą - dodaje Piotr Jaworski.
Nieżyjący już pisarz Jerzy Urbankiewicz twierdzi, że głównym motywem było to, że Geyerowie czuli się Polakami. Przyczyn morderstwa Geyera doszukuje się w wydarzeniach z sierpnia 1939 roku. Atmosfera w kraju była gorąca, rosło antyniemieckie nastawienie. Robotnicy fabryki zażądali zwolnienia niemieckich pracowników. Robert Geyer miał ich poprzeć. Została wywieszona lista zwolnionych Niemców.

- Na 3500 pracowników fabryka zatrudniała tylko 60 Niemców - mówi Piotr Jaworski.

Piotr Jaworski nie zgadza się jednak z twierdzeniem, że Geyera i Johna zabito, by zastraszyć łódzką ludność niemieckiego pochodzenia, zwłaszcza fabrykantów i pokazać co czeka tych, którzy nie podpiszą volkslisty jak twierdzą m.in. Jerzy Grohman i Alicja, bratanica Roberta.

- Gdyby miało to być zastraszenie, to Niemcy zrobiliby z tego pokazówkę - twierdzi Piotr Jaworski.
Jest jeszcze jedna wersja. 16 grudnia, cztery dni po zabójstwie, do Łodzi przyjechał Heinrich Himmler. Miał wizytować tworzone tu obozy dla Niemców, którzy przybyli do Polski z krajów nadbałtyckich.

- Być może zwrócono się do Roberta Geyera, by powitał go w imieniu łódzkich przemysłowców, a ten odmówił? - zastanawia się Piotr Jaworski.

Robert Geyer nie podpisał volksklisty. Jak po latach opowiadała jego bratanica, Alicja, tak umówili się z bratem.

- Robert miał nie podpisywać volkslity, bo nie posiadał rodziny, był kawalerem Gustaw miał się zdecydować na taki krok w razie ostateczności - wyjaśnia Piotr Jaworski.

Po śmierci brata Gustaw przyjął volkslistę, tzw. najsłabszą, poświadczającą, że pochodzi z pnia niemieckiego. Jednocześnie zaznaczono, że w domu mówi się po polsku i jego żona jest Polką.
Karol Geyer, któremu Robert i Guido pospieszyli na ratunek, przeżył wojnę. Okazało się, że nie został aresztowany, a tylko zatrzymany i do Generalnej Guberni. Znalazł się w Krakowie, stamtąd pojechał do majątku w Zielonej Dąbrowie.

Piotr Jaworski przyznaje, że w Polsce możliwości wyjaśnienia tajemnicy śmierci Roberta Geyera i Guido Johna zostały wyczerpane. Jedyną nadzieją pozostają niemieckie archiwa...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dlaczego zginął Robert Geyer? - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki