Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do Europy przyjedzie 50 milionów uchodźców

Rozmawiała Dorota Witt
Marek Nowakowski: - Polacy nie są niechętni pomocy uchodźcom, opór to tylko ich obronny mechanizm
Marek Nowakowski: - Polacy nie są niechętni pomocy uchodźcom, opór to tylko ich obronny mechanizm Fot. Filip Kowalkowski
O co chodzi w wojnie w Syrii? Na czym polega inteligentna pomoc humanitarna, 
i czy Polska powinna się w niej wyspecjalizować? Mówi o tym MAREK NOWAKOWSKI, 
który porzucił karierę dziennikarską, by prowadzić obóz dla uchodźców w Turcji.

Jak wygląda wojna w Syrii?
Morze łez. Cierpień. Czasem wydaje mi się, że gdybyśmy chcieli słyszeć, to nawet tu, w Polsce, usłyszelibyśmy jęki rannych, umierających na ulicach ludzi. Baszar al-Asad, przywódca Syrii, w marcu 2011 r., gdy w wielu krajach Bliskiego Wschodu trwała już rewolucja, „Arabska wiosna”, wypowiedział wojnę swojemu narodowi. Tylko po to, by zachować swoją pozycję i zagwarantować przeżycie swojemu klanowi. Myślał tak: „Rewolucjoniści obalili przywódcę Tunezji, wypędzili dyktatora z Egiptu, ja przeżyję tylko wtedy, jeśli wywołam kryzys humanitarny”. Więc bombarduje cywilną ludność, torturuje, więzi, masakruje.

A Syryjczycy i tak wyszli na ulice...
W pierwszych miesiącach, od marca do sierpnia 2011 r., w mieście Derra Syryjczycy pokojowo demonstrowali na ulicach. Ale Asad ustawił „gołębiarzy” na dachach, którzy mordowali cywilów tak długo, jak się dało. Strzelali do kobiet w ciąży. W końcu walczących cywilów zaczęło brakować: byli wyczerpani, rozgoryczeni, sfrustrowani Kto wychodzi ostatni, gdy innym brakuje już sił? Ludzie religijni. Tak samo było w Powstaniu Warszawskim - ostatni na pole walki wychodzili ci, którzy tylko z różańcem w ręku mieli siłę trwać. Tyle że w Syrii, kiedy wyczerpała się odwaga cywilna demonstrantów (głównie młodych ludzi, studentów), w dużych miastach, w Damaszku, Aleppo, Hims, na ulice wyszli muzułmanie. Oni nie boją się niczego, śmierci najmniej. Niektórzy mówią, że to oportuniści, że fundamentaliści muzułmańscy stanęli do walki dopiero wtedy, gdy wykrwawiła się cywilna populacja. Nie zgadzam się. Widziałem, że wyszli wtedy ludzie, którzy autentycznie i z zaangażowaniem protestowali przeciwko tej strasznej władzy.

Marzę o tym, by w obozach, które prowadzę, czerwona flaga z białym półksiężycem została wymieniona na biało-czerwoną flagę.

Czy „państwa islamskiego” nie organizują właśnie fundamentaliści?
Dziś połowa Syrii jest poza krajem, 11 mln uciekło w ciągu 5 lat. W tę próżnię szybko wskoczyło „państwo islamskie” (nazewnictwo to osobny problem; jego bojownicy czują się pokrzywdzeni, kiedy stosuje się pejoratywne określenie „Da’isz”, co znaczy: coś, co można rozdeptać stopą, czyli jakaś bzdurka). Ta „szajka” działa na zasadach popytu, nie podaży - reagują na wszystko, co my robimy. Konflikt między Bliskim Wschodem a krajami zachodnimi trwa przecież już od 1992 r., od „Pustynnej Burzy”, kiedy USA zaatakowały Irak. Amerykanie zamienili ten kraj w proch. W 2003 r. Amerykanie znów rozpoczęli nikczemną akcję przeciw Irakijczykom, twierdząc, że ci przechowują broń masowego rażenia. Naprawdę chcieli zemścić się za atak z 11 września, za Osamę bin Ladena. Przecież był Saudyjczykiem, a przebywał w Afganistanie - powiedziałby ktoś. Ale Irak to był łatwy cel, więc uderzono tam. Dziś wojna w Iraku trwa. W małym pokoju w USA siedzi kilkunastu 20-letnich, pryszczatych programistów. Z drona wyszukują cel. Naciskają „enter” i... bum, rozwalają 20 osób. Ostatnio rozmawiałem z takimi zdalnymi zabójcami, dziewczynami z UAV Unit z Kalifornii. Ci młodzi ludzie będą żyć potem z głębokim urazem. A muzułmanie mówią: „Skoro macie tak łatwo, skoro żołnierz nie pokazuje się wrogowi, nie staje z nim twarzą w twarz, skoro tak ma wyglądać ta wasza nowoczesna, inteligentna wojna, my pokażemy wam naszą, tępą wojnę, czyli bierzemy jeńca, włączamy kamerę, ścinamy głowę, film wrzucamy do sieci”. I mają swoją taktyczną broń: mnożenie terroru w wojnie asymetrycznej. Nie oceniam ani jednych, ani drugich. Pewne jest, że trzeba z tym skończyć. Dziś. Zaraz. Bo patologia się nakręca. Przywódcy „Da’iszu” to iraccy oficerowie, ci sami, którzy ponieśli klęskę w wojnie z USA, przynajmniej oficjalnie. Są zdeterminowani, by prowadzić tę wojnę w nieskończoność. Polska już raz dała się w to wkręcić, robiła brudną robotę dla Amerykanów w Iraku. Teraz wszyscy muszą się od tego odciąć.

Zobacz również:

Rozświetlona Ziemia

Piękna Ziemia widziana z kosmosu. Oto najlepsze zdjęcia NASA

Czy Europę czeka kolejna fala uchodźców?
Uchodźcy uciekają dwoma głównymi szlakami - śródziemnomorskim i bałkańskim. Celem tego drugiego jest, m.in., Polska. Napływ uchodźców będzie coraz większy. Ten milion osób, którym Europa nie umiała szybko i skutecznie pomóc 2 lata temu, to był początek. Ludzi zdeterminowanych, by uciec ze swojej ojczyzny do Europy jest 50 mln. Lekko licząc. To humanitarne wyzwanie, które będzie nas zajmowało przez kolejne 20-30 lat.

Jak wyglądają tureckie obozy dla uchodźców, w których Pan pracuje?
Zajmuję się pracą humanitarną od 5 lat. Turcja przyjęła do tej pory 3 mln uchodźców (Polska żadnego...). Mieszkają w niewielkich budynkach. Pośród nich stanął mały meczet. Wszystko musi być dokładnie wycementowane, by ochronić ludzi przed odwiedzinami węży, skorpionów. Te zwierzęta przypominają w jakiś sposób o wojennej traumie, potwierdzają to badania psychologiczne, ale i moje obserwacje dzieci wpadających w panikę na widok maleńkiej jaszczurki. Pomoc uchodźcom w Turcji finansuje w dużej mierze Katar.

W obozach spotykają się ludzie o różnych poglądach, przedstawiciele różnych odłamów islamu. Walczą między sobą?
Mieszkają u nas chrześcijanie, sunnici, szyici, druzowie... Okazuje się, że gdy znajdą się na bezpiecznym gruncie, kiedy nikt nie podsyca niepotrzebnie ich wzajemnej niechęci, nie uwypukla różnic, zachowują się fenomenalnie. Powiem więcej: Turcja sprawuje nad obozami miękką władzę, to znaczy, że nie ma tu dodatkowych zabezpieczeń, bram, nikt nie pilnuje wejścia, nie legitymuje odwiedzających. Każdy może wejść na teren obozu, swobodnie go opuścić. Przez ostatnie lata nieraz do kierownictwa obozu zgłaszali się groźni brodacze z bronią w ręku i mówili: „Chcemy tu rekrutować bojowników, żeby odbić Syrię, przyprowadźcie nam wszystkich między 15 a 20 rokiem życia”. Nie pomagaliśmy, ale nie mogliśmy ich wyrzucić z obozu. Chodzili, pytali, szantażowali, ale młodzi ludzie nie chcieli przyłączyć się do dżihadystów, bo mają już inne perspektywy, inne doświadczenia, nie są już tak podatni na szantaż czy manipulację. A pod karabinem dżihadyści nie wyprowadzą stąd młodego człowieka, bo na to Turcy nie pozwolą - kilometr dalej jest strzeżona granica kraju.

Jak Polska powinna włączyć się w pomoc uchodźcom?
Polska jest predestynowana, by grać w tej dyscyplinie w pierwszej lidze. Marzę o stworzeniu „Korpusu solidarności”, który stałby się najlepszą jednostką pomocową na świecie. Polacy mają wszystko, co do tego potrzebne: wysoką odporność na stres, duże doświadczenie improwizacji, wielu młodych rencistów, którzy nie mają co ze sobą zrobić, ale mają świetne wykształcenie i doświadczenia zawodowe. Potencjał niewykorzystanych atutów w tym kraju jest ogromny. W połączeniu z relatywnie niskimi kosztami pracy, daje przepis na sukces. Co byłoby odpowiedniejsze dla dziedziców Jana Pawła II, dla narodu doświadczonego w historii, który jak żaden inny był zmuszony, by sobie spontanicznie pomagać, który również nie raz znajdował schronienie w innych krajach? Dodatkowo znalazłby się sprzęt, całkiem za darmo: demobil wojskowy. Samoloty, szpitale polowe, namioty - jest mnóstwo sprzętów starych, ale sprawnych, takich, które nie spełniają NATO-wskich wymogów. Mógłby pracować na całym świecie pod polską banderą. A podatnik nie musiałby już płacić za ich przechowywanie, remanenty, rejestry... Taki korpus musiałby mieć dyplomatyczne wsparcie polskich władz i duży refleks. Kiedy gazety napiszą, że na Filipinach doszło do wybuchu wulkanu, cały świat powinien pytać: „Czy Polacy już tam są?”

Trzeba by jeszcze przekonać Polaków do pomocy uchodźcom...
Polacy nie są niechętni, opór to tylko ich obronny mechanizm: „Najpierw musimy pomóc sobie” - mówią niemal chórem. Marzę o tym, by w obozach, które prowadzę, czerwona flaga z białym półksiężycem została wymieniona na biało-czerwoną flagę. Na początek potrzebuję 150 Polaków do pracy. Rząd mógłby opłacić składki ubezpieczeniowe tym ludziom na kilka miesięcy, załóżmy na pół roku. Lepsze to niż niedawne obietnice ministra Waszczykowskiego, że Polska przekaże jakieś duże kwoty dla uchodźców. Do nich nie trafi ani grosz z tych pieniędzy.

Przeczytaj:

Sto lat temu obiecywano cuda i oszukiwano „na wnuczka”

INFO Z POLSKI odc. 32 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju (21-27 kwietnia 2017)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Do Europy przyjedzie 50 milionów uchodźców - Express Bydgoski

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki