Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doktor Scorsese [ZDJĘCIA]

Łukasz Kaczyński
Martin Scorsese, wybitny, nagrodzony Oscarem amerykański reżyser, scenarzysta, a także aktor, uhonorowany został tytułem doctora honoris causa PWSFTviT w Łodzi. Tytuł przyjął z rąk rektora uczelni Roberta Glińskiego, który był również promotorem przewodu doktorskiego.

- Jaki jest nasz świat? Jakie miejsce zajmuje w nim Bóg, a jakie szatan? Kim był Jezus? Gdzie są granice człowieczeństwa? Czego potrzeba, by znaleźć swoje miejsce na ziemi? - rozpoczął laudację rektor Gliński. - Dlaczego rozdarcie naszej egzystencji jest tak bolesne? Czym jest dusza? Można sądzić, że ktoś, kto przez całe życie zadaje sobie i innym takie pytania musi być filozofem, teologiem lub przywódcą jakiejś sekty. Nie kojarzą się one z kolorowym światem Hollywood. A jednak Martin Scorsese istnieje - artysta, któremu udało się harmonijnie połączyć najważniejsze pytania etyczne z mechanizmami amerykańskiego przemysłu filmowego.

Różnorodność, złożoność i obfitość dzieł Scorsese porównał Gliński do sztuki włoskiego renesansu, a samego Scorsese postawił w rzędzie z Dostojewskim, Konradem z "Dziadów" lub zmagającym się z niezawinioną winą Franzem Kafką.

- To prawdziwy honor być tu. Ten tytuł ma dla mnie wielką wartość - dziękował Scorsese, który opowiedział o swych filmowych początkach. - Pierwsze filmy obejrzałem w pokoju moich rodziców, którzy jako nieliczni w okolicy mieli wtedy telewizor. Potem chodziłem do niewielkiej szkoły filmowej na Uniwersytecie Nowego Jorku. Dziś czuję się, jakbym wrócił do szkolnej ławki. Tamta szkoła nauczyła mnie dyscypliny. Miałem tam również wspaniałego nauczyciela. To był Haig Manoogian, któremu zadedykowałem "Wściekłego byka". Ten profesor dał mi odwagę i bardzo mnie inspirował, a taki przecież powinien być wielki nauczyciel. Otworzył mi oczy między innymi na kino artystyczne, francuską nową falę, poetykę filmu dokumentalnego i oczywiście na kinematografię polską. Była częścią złotego wieku światowej kinematografii, niosła wielkie humanistyczne przesłanie. I wiem, że początek miała tutaj, w Łodzi.

Scorsese nie tylko dobrze orientuje się w polskiej kinematografii, ale też jest w posiadaniu autorskiej, odrestaurowanej wersji "Rękopisu znalezionego w Saragossie" Wojciecha Hasa. A dokładnie jest ona w zbiorach World Cinema Foundation, organizacji powołanej i finansowanej przez reżysera. Scorsese jest bowiem wielkim miłośnikiem i kolekcjonerem starych filmów, a WCF zajmuje się cyfrową rewitalizacją znaczących dla kinematografii obrazów.

Niespodziankę dla Scorsese przygotowali studenci I, II i III roku Wydziału Aktorskiego PWSFTViT w Łodzi. Były to scenki z jego znanych filmów - "Wściekłego byka", "Gangów Nowego Jorku" i "Aviatora". Pierwsza z nich odegrana była przed hotelem andel's, gdzie po przylocie do Łodzi odpoczywał reżyser. Opuszczając hotel Scorsese ochoczo włączył się w nią. Kolejna czekała na niego na ul. Piotrkowskiej przy Struga, następna przed wejściem do "filmówki".

Recenzentami przewodu doktorskiego Martina Scorsese byli Marek Henrykowski z Uniwersytetu Poznańskiego, Maciej Wojtyszko z Akademii Teatralnej w Warszawie i Filip Bajon z PWSFTViT w Łodzi. Na uroczystości stawili się rektorzy wyższych łódzkich uczelni, prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski, Maciej Banach - podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz władze Łodzi i województwa.

Do Łodzi Scorsese przyjechał z małżonką Heleną Morris. To jego czwarta żona, z którą wziął ślub w 1999 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki