Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dominik Owczarek: związki są słabe, nie ma kto bronić pracowników

Joanna Leszczyńska
Dominik Owczarek, analityk z Instytutu Spraw Publicznych.
Dominik Owczarek, analityk z Instytutu Spraw Publicznych. archiwum prywatne
Jeśli zapytalibyśmy przeciętnego Polaka, to związki kojarzą się z poprzednim systemem. To nie jest coś, co jest atrakcyjne dla młodego Polaka, który ma aspiracje europejskie i z czym nowoczesna część społeczeństwa chciałaby się identyfikować. Oczywiście, gdybyśmy zeszli na poziom konkretnego związku, w szczególności związku Solidarność, wtedy ten obraz się trochę zmienia. Wtedy przywołujemy obrazy związane z Wałęsą, protestami z sierpnia 1980 roku, rolę Solidarności w zmianie ustroju. Osoby o prawicowym nastawieniu są skłonne pozytywnie odbierać ten akurat związek. Z Dominikiem Owczarkiem, analitykiem z Instytutu Spraw Publicznych, rozmawia Joanna Leszczyńska

1 Maja, Święto Pracy. Kto w Polsce reprezentuje dziś ludzi pracy?

Pierwsza myśl, która się nasuwa, to związki zawodowe. Jednak ostatnie dane CBOS pokazują, że tylko 12 procent pracujących Polaków jest zrzeszonych w związkach zawodowych. Gdyby to odnieść do wszystkich Polaków, nie tylko pracujących, jest to ponad dwukrotnie mniej. Zatem związki zawodowe tylko częściowo są reprezentantem ludzi pracy. Z drugiej strony, przeważająca większość uważa, że związki pełnią pozytywną rolę i dbają o dobro publiczne.

To dlaczego tak niewiele osób do nich należy?

To złożona kwestia. Związki działają głównie w przedsiębiorstwach należących do państwa lub które były państwowe i się sprywatyzowały, ale też w budżetówce, czyli w oświacie, służbie zdrowia itd. Dużo mniejsze "uzwiązkowienie" jest w firmach komercyjnych, które nigdy nie były własnością państwa. Zazwyczaj związki pojawiają się w dużych i średnich firmach, natomiast w małych i mikroprzedsiębiorstwach nie ma ich prawie w ogóle. Ponadto coraz więcej ludzi w Polsce jest zatrudnionych na zasadach kodeksu cywilnego, czyli na umowach cywilno-prawnych, a nie na podstawie kodeksu pracy, albo na zasadach samozatrudnienia, zresztą często wymuszonego. Tymczasem osoby, które są uprawnione do tego, by należeć do związków, są objęte kodeksem pracy. I to kolejny czynnik, który sprawia, że "uzwiązkowienie" jest relatywnie niskie. I spada z roku na rok. Kolejna sprawa to wizerunek związków. Jeśli zapytalibyśmy przeciętnego Polaka, to związki kojarzą się z poprzednim systemem. To nie jest coś, co jest atrakcyjne dla młodego Polaka, który ma aspiracje europejskie i z czym nowoczesna część społeczeństwa chciałaby się identyfikować. Oczywiście, gdybyśmy zeszli na poziom konkretnego związku, w szczególności związku Solidarność, wtedy ten obraz się trochę zmienia. Wtedy przywołujemy obrazy związane z Wałęsą, protestami z sierpnia 1980 roku, rolę Solidarności w zmianie ustroju. Osoby o prawicowym nastawieniu są skłonne pozytywnie odbierać ten akurat związek. Są jeszcze inne przyczyny słabego "uzwiązkowienia". Na przykład pracodawcy dają do zrozumienia, że przynależność do związków nie będzie mile widziana, uniemożliwiają założenie związków zawodowych, czy utrudniają pracę już istniejącym.

W kryzysie rośnie rola pracodawców, usiłujących narzucić swój punkt widzenia i naciskają na związki.

Oczywiście, w czasach spowolnienia gospodarczego, pracodawcy częściej używają argumentu, że skoro jest kryzys, to nie będzie podwyżek, albo będą mniejsze, albo później wypłaci się wynagrodzenie niż było umówione. Albo zamiast podpisywać umowę o pracę, podpiszemy umowę cywilnoprawną lub na czas określony. Pracodawcy mają różne formy wywierania nacisku i dlatego mają silniejszą kartę przetargową w negocjacjach. Rzeczywiście, w czasach spowolnienia w Polsce pracodawcy wykorzystują ten argument, czasami nadmiernie. To jest taki efekt psychologiczny, polegający na tym, że kryzysu nie ma, ale pracodawcy już podejmują kroki, mające na celu redukcję kosztów. A najłatwiej jest redukować koszty, związane z zatrudnieniem. W 2011 roku przedsiębiorcy w Polsce notowali rekordowe zyski, podczas gdy wzrost płac był niewiele wyższy niż poziom inflacji.

Skoro tylko 12 procent pracujących Polaków jest w związkach, to kto reprezentuje pozostałych?

Gdyby powiedzieć, że ta grupa nie jest reprezentowana przez nikogo, byłoby to duże uproszczenie, ale jest w tym dużo prawdy. Ci pracownicy są pozostawieni sami sobie w relacji z pracodawcą, który dziś ma dużo silniejszą pozycję w negocjowaniu warunków pracy. Dlatego sytuacja pracowników nie jest najlepsza. Ale nie ma już powrotu do ery industrialnej, w której można było mieć stałą pracę na umowę w jednym miejscu. Teraz rynek jest coraz bardziej elastyczny, ludzie coraz częściej zmieniają zatrudnienie. Z kolei pracodawcy zmieniają lokacje kapitału z jednej firmy do drugiej. Związki są trochę w ogonie tych zmian.

Czy czas związków zawodowych już się kończy?

Ale jaka jest alternatywa? Brak związków zawodowych i ochrony pracowników. Tego byśmy nie chcieli, bo wtedy zaniknąłby cały dialog społeczny, czyli wspólne negocjowanie kodeksu pracy. W zamian mogą pojawiać się organizacje pozarządowe, które mogą reprezentować pracowników. Z jednej strony łatwiej jest założyć stowarzyszenie niż związek zawodowy, ale organizacje te mają dużo słabsze osadzenie legislacyjne. Nie mają prawa do negocjowania z pracodawcą i nie mogą podpisywać układów zbiorowych, które są podstawowym elementem dialogu społecznego między pracownikami a pracodawcami. W komisji trójstronnej nie ma miejsca dla organizacji pozarządowych. Jeśli zatem ta reprezentacja miałaby się przesunąć w stronę trzeciego sektora, to konieczne są zmiany prawne.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki