Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Domy pomocy wymagają pomocy

Joanna Leszczyńska, Jolanta Baranowska
Powiat zgierski chce się pozbyć domów pomocy. Na tej iście jest też DPS w Głownie.
Powiat zgierski chce się pozbyć domów pomocy. Na tej iście jest też DPS w Głownie. archiwum
Urzędnicy Starostwa Powiatowego w Zgierzu znaleźli sposób na ratowanie budżetu. Rada Powiatu podjęła decyzję o wystawieniu na sprzedaż nieruchomości należących do czterech domów pomocy społecznej: w Zgierzu, Rąbieniu, Ozorkowie i Głownie. Urzędnicy tłumaczą, że zmusiła ich do tego sytuacja ekonomiczna. Starostwa nie stać na inwestycje zapewniające bezpieczeństwo przeciwpożarowe w DPS w Zgierzu. Sama naprawa windy kosztuje 900 tysięcy złotych. Natomiast na wkład własny do termomodernizacji placówki w Rąbieniu trzeba by wyjąć z powiatowej kasy pół miliona złotych. Sprzedając te obiekty, starostwo pozbędzie się zatem remontowo-inwestycyjnych wydatków.

Za to przybędzie zmartwień podopiecznym tych domów. Dla około 350 pensjonariuszy tych placówek - osób starszych, upośledzonych umysłowo, chorych psychicznie lub niepełnosprawnych - oznacza to niepewną przyszłość co do ich miejsca pobytu i opieki. Na nic zapewnienia starostwa, że zostaną wprowadzone zabezpieczenia, w postaci kar umownych, przed sprzedażą domów z przeznaczeniem na inny rodzaj działalności i zwalnianiem pracowników. Starosta zapewnia także, że do przetargów będą mogły stawać tylko te firmy, które mają zgodę wojewody na prowadzenie domów pomocy społecznej.
To wszystko nie uspokaja ani podopiecznych tych placówek, ani pracowników. Są poważne obawy, że nowi nabywcy, jeśli będą chcieli zmienić profil obiektów, nie wystraszą się kar, spodziewając się dużych zysków z działalności gospodarczej, którą wcale nie musi być prowadzenie domu pomocy społecznej. Swoimi wątpliwościami w tej kwestii podzieliła się też na naszych łamach Agnieszka Hanajczyk, posłanka PO, twierdząc, że prawo nie przewiduje sprzedaży warunkowej czy zależnej i gwarancja, iż nabywca domu pomocy społecznej utrzyma profil działalności, to mrzonka.

Mieszkańcy i pracownicy domów, które mają być wystawione na sprzedaż, postanowili poskarżyć się na uchwałę Rady Powiatu Zgierskiego do wojewody łódzkiego, uważając, że jest nie tylko sprzeczna z prawem, ale i etyką. Gdyby jednak utrzymano tę uchwałę i w konsekwencji podopieczni straciliby miejsce w placówce opiekuńczej, ich sytuacja byłaby dramatyczna. Nie ma bowiem mowy o tym, by wszyscy znaleźli schronienie w podobnych ośrodkach w Łodzi.

W Łodzi działa 15 domów pomocy społecznej, w tym 13 prowadzonych przez miasto oraz dwa prowadzone przez prywatne instytucje, ale na zlecenie miasta. Łącznie jest w nich 1.999 miejsc. 30 czerwca 2013 r. przebywało w nich 1.971 osób. Na umieszczenie w DPS oczekuje się nawet kilka lat. Najdłużej muszą czekać ludzie ze schorzeniami psychicznymi - około 7 - 9 lat, osoby w podeszłym wieku od dwóch miesięcy do 3 lat, somatycznie chorzy - od roku do 2 lat, a dzieci i młodzież niepełnosprawna intelektualnie - od roku do 2 lat.

Od 20 lat nie powstał w Łodzi ani jeden nowy dom pomocy społecznej. Wprawdzie wiceprezydent Krzysztof Piątkowski zapowiada, że magistrat planuje stworzenie takiej placówki przy ul. Municypalnej, w budynku po gimnazjum, ale trudno na tej podstawie zakładać, że w najbliższej przyszłości sytuacja się zdecydowanie poprawi.

Tymczasem demografowie alarmują, że Łódź będzie się gwałtownie starzeć. GUS prognozuje, że w 2030 roku w naszym mieście udział osób po 60. roku życia wśród ogółu mieszkańców będzie wynosił wśród mężczyzn do 30 procent, a wśród kobiet do około 40 procent. Coraz więcej ludzi osiąga wiek 70, 80, nawet 90 lat. Mamy nie tylko do czynienia z szybkim wzrostem liczby osób starszych, ale przede wszystkim z tym, że wzrasta liczba ludzi bardzo starych, tych, których mają 80, 90 lat i więcej lat.

Nie bez powodu w gerontologii mówi się dziś o podziale na "młodych starych" (65 - 74 lata), na "starych starych" (75 - 85 lat) i "najstarszych starych" (ludzie w wieku powyżej 85 lat). Ci pierwsi często dobrze sobie radzą w codziennym życiu. Są na ogół samodzielni i nie potrzebują pomocy. Tylko niewielka część potrzebuje codziennego wsparcia. Seniorzy z tej grupy wiekowej są aktywni na Uniwersytetach Trzeciego Wieku i dbają o kondycję fizyczną. To do nich przede wszystkim adresowany jest program aktywizacji ludzi w wieku powyżej 60. roku życia, jaki opracował wydział zdrowia Urzędu Miasta Łodzi. To ważne, bo im dłużej człowiek zachowa sprawność i samodzielność, tym później trzeba mu będzie pomagać w codziennym życiu. Ale często ludzie powyżej 75. roku życia wymagają coraz większej pomocy. W dodatku większość z tych osób już nie posiada współmałżonka. Nie mają często kogo poprosić o pomoc, bo nawet jak ktoś ma dzieci i wnuki, które utrzymują z nim kontakt, to z reguły mieszkają one oddzielnie. To właśnie spośród takich ludzi będzie przybywać kandydatów na pensjonariuszy domów opieki.

Na polityce społecznej nie powinno się oszczędzać - to zdanie często było powtarzane na ubiegłorocznej konferencji, zorganizowanej przez Urząd Miasta Łodzi "Jaka polityka społeczna", dotyczącej m.in. ludzi starszych. Czy rzeczywiście tak będzie? Czy z rozwiązań przyjętych przez powiat zgierski nie skorzysta Łódź?

Krzysztof Piątkowski, wiceprezydent Łodzi, zapewnia, że miasto nigdy nie brało takiego rozwiązania pod uwagę i nie planuje podjęcia podobnych działań, jak w powiecie zgierskim.

Igor Mertyn, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi, mówi mniej kategorycznie:

- Na dziś nie ma żadnych planów prywatyzacji DPS-ów w Łodzi. I dodaje, że przedstawiciele domów pomocy społecznej prowadzonych przez organizacje pozarządowe z powiatu zgierskiego zwracały się do MOPS w Łodzi z propozycją umieszczenia łódzkich podopiecznych w swoich placówkach. Ale z powodów ekonomicznych nie było to możliwe.

Jak sprawdziliśmy, w tym roku z publicznej kasy wyłożono na łódzkie domy pomocy społecznej ok. 60 mln złotych - o ok. 8 mln mniej niż w ubiegłym roku. Zdaniem prezydenta Piątkowskiego to nie jest dowód na oszczędzanie na pomocy społecznej, ale na racjonalizowanie kosztów jej utrzymania. Racjonalizowanie konieczne, ponieważ potrzeby w pomocy społecznej są bardzo duże. Oszczędności szuka się przede wszystkim w obniżeniu kosztów utrzymania budynków. Na pewno nie oszczędzamy na wydatkach dotyczących pensjonariuszy - twierdzi Krzysztof Piątkowski.

Przypomnijmy jednak, że na początku 2013 r. szkoły niepubliczne dla dorosłych, kształcące opiekunów medycznych - z których korzystają DPS-y oraz osoby prywatne, gdy np. trzeba zaopiekować się starszą, obłożnie chorą osobą w domu - zaalarmowały, że będą musiały się likwidować. Do końca 2012 roku szkoły dostawały bowiem od miasta ok. 400 zł dotacji miesięcznie na każdego kształconego ucznia. Tymczasem w styczniu br. dotację tę zmniejszono do ok. 84 zł. Po kolejnej analizie zwiększono ją do ok. 120 zł. I na takie pieniądze mogły liczyć szkoły dla dorosłych, kształcące w zawodach medycznych w pierwszej połowie 2013 r. Szefowie tych placówek obawiali się, że zmiana dotacji w trakcie roku szkolnego będzie oznaczała albo zwalnianie nauczycieli, albo rezygnację uczniów z zajęć (bo ich czesne mogło wzrosnąć), a nawet nie wykluczali likwidacji szkół.

Zdaniem wiceprezydenta Piątkowskiego, wysokość dotacji ustalono zgodnie z obowiązującym w naszym kraju prawem i nie ma żadnych podstaw prawnych, jak również społecznych, żeby wypłacać wyższe dotacje prywatnym szkołom dla dorosłych. Wiceprezydent zwraca też uwagę, że żadna ze szkół kształcąca w zawodzie opiekun medyczny nie zawiadomiła urzędu o planowanej likwidacji bądź zamknięciu kształcenia w tym zawodzie.

Łódź starzeje się szybciej niż inne duże polskie miasta. Toteż oczekiwania seniorów są takie, by robiono tu dla nich więcej niż gdzie indziej. A tak raczej nie jest. W Łodzi działa tylko hospicjum domowe Caritas, a to stanowczo za mało, jeśli chodzi o pomoc ludziom terminalnie chorym. Usługi opiekuńcze dla ludzi starszych, jakie współfinansuje miasto, to średnio tylko dwie godziny dziennie. Przez dwie godziny przy zniedołężniałym człowieku można wykonać tylko minimum.

Wiceprezydent Piątkowski szczyci się, że w Łodzi działa 20 domów dziennego pobytu, w tym dwa niepubliczne, z których w ciągu roku korzysta rotacyjnie około 1000 osób. Jego zdaniem, Łódź zdecydowanie wyróżnia się na tle wszystkich dużych miast w Polsce pod względem liczby takich placówek.

Czy jednak w takim mieście tysiąc osób to tak dużo? Poza tym liczy się nie tylko ilość, ale także jakość. Przypomnijmy, że takie domy powstają z myślą o ludziach starszych, którym i wiek, i schorzenia utrudniają życie, osamotnionych, ale nie wymagają jeszcze pobytu w domu pomocy społecznej.

Prof. Jerzy Krzyszkowski z Uniwersytetu Łódzkiego, zajmujący się m.in. problematyką starości, uważa, że łódzkie domy dziennego pobytu często są zredukowane do roli stołówek. Brakuje w nich terapeutów, jak i w ogóle koncepcji pracy ze starszymi ludźmi. A przecież mądrze pomyślana praca z seniorem w takiej placówce może odwlec moment, kiedy ten człowiek będzie potrzebował całodobowej opieki w domu pomocy społecznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki