Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dopalacze w Łodzi w sklepach "wszystko po 5 złotych"

Joanna Barczykowska
Minimalna kara za sprzedawanie dopalaczy wynosi 200 tys. zł. Maksymalna milion
Minimalna kara za sprzedawanie dopalaczy wynosi 200 tys. zł. Maksymalna milion Michał Rogala/Polskapresse
Problem dopalaczy nie zniknął wraz z zakazem handlu. Tylko w tym roku inspektorzy Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi zamknęli dwa sklepy, w których sprzedawano dopalacze. W ciągu ostatnich trzech miesięcy mieli aż dziewięć takich akcji. Codziennie na toksykologię trafiają osoby, które zażyły dopalacze.

- Dopalacze pojawiają się w asortymentach sklepów "wszystko po 2, 4 czy 5 złotych". Ostatnio mieliśmy takie przykłady w sklepie przy ul. Gdańskiej i przy ul. Bazarowej. Oczywiście, zamknęliśmy sklepy i nałożyliśmy kary na podmioty gospodarcze - mówi Urszula Jędrzejczyk, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi.

W ostatnim kwartale łódzki sanepid tylko w Łodzi nałożył kary na podmioty gospodarcze zajmujące się sprzedażą dopalaczy na 900 tys. zł.

- Minimalna kara to 20 tys. zł, maksymalna milion. W przypadku osób, które mają taką sprawę, pierwszy raz nakładamy karę w wysokości 20 tys. zł, przy recydywie zdarzało się, że wymierzaliśmy karę rzędu pół miliona złotych - mówi Jędrzejczyk. - Ściganie osób zajmujących się dystrybucją dopalaczy nie jest łatwe, ponieważ jeden podmiot gospodarczy się zamyka, a zaraz w jego miejsce otwiera się następny. Kwitnie też handel w internecie, którego nie możemy ścigać, ponieważ najczęściej sklepy funkcjonują na czeskich serwerach, gdzie dopalacze nie są nielegalne.

Inspektorzy zabezpieczyli próbki dopalaczy znalezione w zamkniętych sklepach. Badania laboratoryjne potwierdziły, że zawierały one substancje psychodeliczne.

Nadal trudno jednak poznać dokładny skład dopalaczy. Większość wprowadzanych tam substancji jest nieznana. Wiadomo jednak, że mają one katastrofalny wpływ na nasz organizm. Widać to na oddziale toksykologii w Instytucie Medycyny Pracy w Łodzi. Nie ma dnia, żeby na oddział nie trafił pacjent z objawami zatrucia dopalaczami.

- Problem nie zniknął i wciąż się nasila. W wielu przypadkach zatruć pada hasło dopalacze. Pacjentów najczęściej przywozi pogotowie ratunkowe. Często trafiają do nas w śpiączce. Objawy są wciąż takie same i dotyczą one przede wszystkim centralnego układu nerwowego. Objawy są podobne do tych, jakie może powodować na przykład amfetamina - omamy wzrokowe i słuchowe, psychozy, stany maniakalne albo lęki i depresje, drżenie kończyn, przyspieszone tętno - mówi prof. Zbigniew Kołaciński, wojewódzki konsultant ds. toksykologii w Łodzi.

Najstarszy pacjent, jaki trafił w ostatnich tygodniach na oddział toksykologii w Łodzi, miał 34 lata. Najmłodszy 16. Okazuje się, że dla młodzieży dopalacze są często bardziej dostępne niż narkotyki.

- Nasz patrol przed jedną szkołą zobaczył grupę młodzieży, która uciekła, gdy spostrzegli strażnika. Tam, gdzie stali, zostawili fifkę i kilkanaście opakowań po dopalaczach. Pozbieraliśmy je, mamy teraz "materiał dydaktyczny" na zajęcia z rodzicami i uczniami - opowiada Piotr Barasiński, komendant bełchatowskiej straży miejskiej. - Bo opakowania po dopalaczach są na tyle niepozorne, że rodzic może w ogóle nie zwrócić na nie uwagi, uznając, że to jakiś drobiazg. To nieprzezroczyste małe torebki z czarnej folii z naklejoną papierową etykietą ze składem. Żadnych rysunków, nic, co może sugerować, że to dopalacz.

współpraca: emd

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki