Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Krzysztof Skusiewicz: Trzymajmy się z daleka od Syrii [WYWIAD]

rozm. Piotr Brzózka
Dr Krzysztof Skusiewicz
Dr Krzysztof Skusiewicz archiwum Polskapresse
Rozmowa z dr. Krzysztofem Skusiewiczem, ekspertem ds. bezpieczeństwa.

Syria wpuszcza inspektorów ONZ, aby zbadali sprawę użycia broni chemicznej. Dlaczego prezydent al-Asad się na to godzi? Czyżby nie on jej użył? A może po prostu wie, że jest już za późno, by coś ustalić?
Większość argumentów przemawia za tym, że broni użył al-Asad, bo to rządy dysponują środkami chemicznymi. Ale nie można też wykluczyć, że część tej broni przechwycili i użyli powstańcy. Albo że ją otrzymali od zaprzyjaźnionych sił z Bliskiego Wschodu. To mogą być nawet pozostałości po Saddamie Husajnie. W Iraku była taka broń i nie wszystko zostało znalezione. Przyznam jednak, że nie bardzo widzę powód, dla którego al-Asad, który przeszedł do skutecznej kontrofensywy, miałby używać tej broni. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że użycie jej bardziej leżało w interesie powstańców. Pozwoliłoby to na umiędzynarodowienie konfliktu.

Barack Obama jest zakładnikiem własnych słów. Powiedział, że USA będą interweniować, jeśli al-Asad użyje broni chemicznej. Dopuszcza Pan myśl, że użyli jej powstańcy, by obciążyć zbrodnią prezydenta i sprowokować Stany do interwencji?
Niewykluczone. Obama za wcześnie za dużo powiedział, nie zdając sobie sprawy z radykalizmu i braku zdolności do kompromisu stron walczących z sobą w Syrii. Ktoś, kto przegrywa, pójdzie na całość, bo może stracić wszystko. Mimo to mam nadzieję, że do interwencji nie dojdzie, szansę na nią oceniam poniżej 30 procent. Udział w konflikcie religijno-etnicznym w Syrii nie leży w niczyim interesie. Potencjał militarny USA stanowi 60 proc. całego potencjału światowego, ale nawet on jest ograniczony. Irak się skończył, ale cały czas jest problem irańskiej broni jądrowej i trwa Afganistan. Ma się skończyć w przyszłym roku, ale nie wiemy, jak ewentualna agresja w Syrii odbiłaby się na sytuacji w Afganistanie. Mówię "agresja", bo taki byłby powszechny odbiór w świecie islamskim. Poza tym z punktu widzenia Zachodu lepszy jest obliczalny dyktator niż nieobliczalne siły islamskie.

A przecież wśród rozdrobnionej opozycji w Syrii mamy islamskich radykałów.
Oni są w obozie powstańczym coraz silniejsi. Mówiąc w wielkim skrócie, Syria to kolejne pole walki dla Al-Kaidy. Jak pojawią się tam Amerykanie, to będzie dla nich kolejny dowód, że Zachód prowadzi krucjatę przeciw islamowi. I wojna domowa może przybrać szerszy wymiar.

Ale Zachód uderzający w al-Asada stałby się sprzymierzeńcem tych radykałów.
To nasza logika, która tam nie obowiązuje. To jest bardziej skomplikowane. Dla skrajnych fundamentalistów to byłoby kolejne wkroczenie niewiernych na ziemię Allaha. Co oznaczałoby wojnę wszystkich przeciwko wszystkim. Siłą terroryzmu jest chaos - im większy, tym lepiej.

Jak ewentualna interwencja w Syrii mogłaby wyglądać?
W każdej interwencji pierwszych kilka dni to niszczenie systemów obrony przeciwlotniczej. A Syria ma ten system bardzo dobrze rozwinięty dzięki współpracy z ZSRR, a potem Rosją. Więc to nie będzie "spacer", jak w Iraku, a tym bardziej w Afganistanie. Po ataku powietrznym trzeba wysadzić desanty. Zająć lotniska i porty - a zwracam uwagę, że w Syrii znajduje się baza floty rosyjskiej. Trzeba iść na Damaszek, zająć stolicę. W Libii udało się to zrobić przy niewielkim zaangażowaniu, z użyciem sił opozycji w Libii. Czy udałoby się w Syrii? Obawiam się, że świat zachodni mógłby dać się wmanipulować którejś ze stron konfliktu. Sytuacja jest tak zagmatwana, że nie można wykluczyć nawet tego, że to al-Asadowi zależy na interwencji. Że w swej pokrętnej logice liczy na to, iż w trzecim tygodniu interwencji Zachód zobaczy, że tylko dotychczasowy reżim jest w stanie zapanować nad chaosem. I się dogadają. To jest Bliski Wschód...

To co właściwie miałoby być celem interwencji?
Najpierw byłyby hasła humanitarne, ochrona ludności cywilnej. A potem jakaś kontrola nad Syrią. Tylko że to ludny kraj, położony w newralgicznym miejscu, wieloetniczny, wielowyznaniowy. Dziś rządzi niewielka grupa alawitów. To sekta islamska, która przez sunnitów nie jest uznawana do końca za muzułmanów. Al-Kaida popiera syryjskich sunnitów, a Iran szyitów. Z sunnitami współpracują też Palestyńczycy, z kolei z szyitami Hezbollah z Libanu. I my się mamy w tym odnaleźć?

A gdyby Polsce przyszło się w tym odnajdywać?
Trzymajmy się od tego jak najdalej! Jeżeli będzie decyzja o interwencji NATO, to musimy się wywiązać. Ale na minimalnym poziomie. Poślijmy tam okręt podwodny, nie wysyłajmy piechoty. W Afganistanie mamy 42 zabitych Polaków. I co nam po tym? Świata nie uratujemy, niczego nie zmienimy, bo ci ludzie nie chcą się zmieniać. Oni chcą żyć po swojemu. Nie chcą naszej demokracji. Im jestem starszy, tym bardziej cyniczny, więc widzę: im mniej tam demokracji, tym lepiej dla nas. Proszę zobaczyć, jakie Europa miała dobre kontakty z Kadafim. Z Husajnem handlowała Francja, Niemcy. Jak rządził w Iranie cesarz, to Iran był uważany za forpocztę świata zachodniego. Każde dojście do władzy tłumu powoduje wzrost emocji antyzachodnich. To jest reguła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki