Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Sławomir Mentzen: Rządowe obostrzenia są nielegalne. Przedsiębiorcom został już tylko bunt

Kacper Rogacin
Kacper Rogacin
Fot. Grzegorz Olkowski / Polska Press
- Czas rozmów, dialogu, apelowania, przekonywania, skończył się kilka miesięcy temu. Teraz został jedynie opór. Jeśli przedsiębiorcy nie sprzeciwią się rządowi, to zaczną masowo upadać - mówi w rozmowie z nami dr Sławomir Mentzen, ekonomista, doktor nauk ekonomicznych, polityk Konfederacji i prezes zarządu Kongresu Polskiego Biznesu.

Rok 2020 był dla gospodarki tragiczny, ale czy mógł być lepszy?
Dla całej gospodarki nie mógł być dużo lepszy. Polska jest bardzo mocno wpięta w gospodarkę europejską, w przepływ towarów i usług. Załamanie u większości naszych głównych partnerów handlowych musiało wymusić jakieś spowolnienie w polskiej gospodarce. Ten rok mógł być lepszy dla poszczególnych firm oraz konkretnych branż.

Na przykład jakich?
Przede wszystkim dla branży turystycznej, gastronomicznej, hotelarskiej. Te sektory zostały zniszczone nie tylko zmniejszeniem popytu na usługi, ale też administracyjnymi zakazami prowadzenia działalności. Polska miała szczęście w nieszczęściu, że te sektory stanowią w naszym kraju ok. 1 procenta PKB, czyli bardzo mało. Dla porównania - w Hiszpanii to jest 10 proc. PKB. Tam zamknięcie restauracji czy hoteli jest tragedią dla gospodarki i dla rynku pracy. W Polsce są to pojedyncze tragedie, które w skali całej gospodarki aż tak źle nie wyglądają.

Przedłużanie obostrzeń o kolejne tygodnie czy miesiące może uderzyć w całą gospodarkę?
Nie widzę w tym momencie zagrożenia dla polskiej gospodarki jako całości. Nie spodziewam się w najbliższym czasie znaczących problemów gospodarczych. Oczywiście, zamknięcie poszczególnych sektorów bardzo utrudnia nam codzienne życie. Zamknięcie poszczególnych firm jest tragedią dla ich właścicieli i pracowników, ale w skali gospodarki jest to na szczęście nieznaczna część. Przemysł i usługi działają na pełnych obrotach, więc nie spodziewam się fatalnych wyników gospodarczych. Co nie oznacza, że żadnego zagrożenia nie ma.

Skąd może nadejść uderzenie?
Na przykład ze strony inflacji. Mamy bardzo niskie stopy procentowe, prezes NBP ostatnio mówił o możliwym wprowadzeniu ujemnych stóp procentowych. Polacy mają bardzo dużo oszczędności na kontach i czekają, kiedy będą mogli ruszyć na zakupy. Gdy obecna sytuacja się skończy, popyt mocno wzrośnie, to możliwy jest jeszcze większy niż obecnie wzrost cen.

Wielu polskich przedsiębiorców otwiera swoje biznesy, pomimo rządowych obostrzeń. Rząd grozi kontrolami, natomiast Konfederacja i Kongres Polskiego Biznesu wspierają takie działanie.
Czas rozmów, dialogu, apelowania, przekonywania, skończył się kilka miesięcy temu. Teraz został jedynie opór. Całymi miesiącami próbowaliśmy uzyskać od rządu wyjaśnienie, dlaczego podejmowane są takie, a nie inne decyzje. W końcu rząd, kilkanaście tygodni temu, opublikował grafikę, z której wynikało, że zmniejszenie średniej dziennej liczby zakażeń pozwoli na odmrażanie kolejnych sektorów gospodarki. Podzielono to, jak dobrze wiadomo, na strefy zielone, żółte, czerwone itd. Po czym, kiedy byliśmy już bardzo blisko przejścia do strefy żółtej, okazało się, że wchodzimy w narodową kwarantannę. Ten rząd nie przestrzega nawet swoich własnych planów.

Skąd Pana zdaniem taka decyzja?
Wszystko wskazuje na to, że rząd obecnie po prostu kopiuje ruchy Niemiec. Gdy Niemcy ogłosili, że wchodzą w lockdown do końca stycznia, to Polska też przedłużyła obostrzenia, czyli de facto lockdown, do końca stycznia. Kiedy za naszą zachodnią granicą zaczęły się plotki o konieczności przedłużenia lockdownu do kwietnia, to przedstawiciele polskiego rządu w rozmowach z przedstawicielami zamkniętych branż także zaczęli dawać do zrozumienia, że lockdown potrwa do kwietnia. Również z tego powodu jedynym wyjściem dla przedsiębiorców jest działanie. Jeżeli właściciele firm nie zbuntują się przeciwko tym nielegalnym obostrzeniom...

Nielegalnym?
Oczywiście. Wyroki sądów administracyjnych są jednoznaczne - nie da się, bez wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, zarządzić tego rodzaju lockdownu. Więc jeżeli przedsiębiorcy się nie zbuntują, to rząd przez następne miesiące będzie ich systematycznie niszczył. Nie widzę innych możliwości działania, niż zbuntowanie się.

Tyle że otwieranie biznesów doprowadzi do gwałtownego zwiększenia liczby zakażeń koronawirusem.
Lockdown nie jest metodą walki z wirusem. Poprzez zamknięcie restauracji nie niszczy się wirusa. Do transmisji i tak dalej będzie dochodzić.

To prawda, ale zakażeń jest dużo mniej.
To dlaczego nie zamykamy np. Biedronek? Przecież tam również dochodzi do transmisji. Biedronki są otwarte, a już np. siłownie - zamknięte. A przecież z siłowni korzystają młodzi, zdrowi ludzie. Na siłowniach nie ma emerytów, nie ma ludzi chorych. Rząd twierdzi, że siłownie należy zamknąć, ponieważ sufity na siłowniach są zbyt nisko i cyrkulacja powietrza sprzyja przenoszeniu wirusa. Tymczasem z przepisów wynika, że aby siłownia mogła w ogóle powstać, przepływ powietrza musi być większy, niż np. w galerii handlowej. Gdyby rząd postępował logicznie, to prędzej zamknąłby takie sklepy, niż siłownie. Ale ten rząd nie ma z logiką nic wspólnego. Skończmy z zabobonami, skończmy ze średniowiecznymi sposobami walki z wirusem. To tak nie działa. Od zamknięcia siłowni czy restauracji wirusa nie ubywa.

W innych państwach sytuacja przedsiębiorców – mimo wprowadzanych obostrzeń - była lepsza, niż w Polsce?
Były państwa, gdzie działano przede wszystkim szybciej. Mówię zwłaszcza o wiosennym lockdownie, który był szokiem dla gospodarki. Do lockdownu jesiennego można było się przygotować, natomiast do wiosennego - nie. Niestety polska administracja była w tyle za rządami państw na zachodzie i na południe od nas. Pomoc była spóźniona, nie było wystarczających zwolnień z podatków, uchylenia różnych regulacji, przepisów. Tu można było zachować się znacznie lepiej i to nie jest z mojej strony teoretyzowanie. Wystarczy prześledzić, jakie działania podejmowano na Węgrzech, w Niemczech czy w innych państwach zachodnich.

Czyli, waszym zdaniem, największym błędem rządu jest niekonsekwencja?
Niekompetencja. Oni nie wiedzą, co robią i właśnie to jest największym problemem. Wiosną zamknęli gospodarkę, władowali w lockdown horrendalne pieniądze, za co bardzo drogo kupili sobie czas. Kompetentny rząd w tym drogo kupionym czasie przygotowałby się na nadejście kolejnej fali wirusa. Natomiast ten rząd nie zrobił dosłownie nic i jesienią zaczął w panice zamykać wszystko, co tylko da się zamknąć. Latem powinien był zająć się dostosowaniem pojemności polskiej służby zdrowia do liczby zachorowań. Było oczywiste, że jesienią przyjdzie druga fala, tymczasem rząd przez całe wakacje był zajęty wmawianiem Polakom, że wirus się skończył, że problemu nie ma. Co gorsza, rząd sam uwierzył we własną propagandę, nie przygotowywał się do jesiennej drugiej fali i dziś widzimy tego efekty.

Wiosenny lockdown był jednak konieczny. Tak twierdzi zdecydowana większość ekspertów.
W tej kwestii, tak po ludzku, rozumiem rządzących. Na samym początku, w marcu, nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Byliśmy bombardowani obrazkami z Wuhan, gdzie ludzie umierali na ulicach. Można było się przestraszyć i ja to rozumiem. Nie dziwię się, że zrobili wiosną lockdown. Natomiast w żaden sposób nie potrafię pojąć braku przygotowań latem, ani tego, co zrobiono jesienią. Jesteśmy jedynym państwem w Europie, w którym nie można przenocować w hotelu, nawet w celach biznesowych. Ja co tydzień przyjeżdżam z Torunia do Warszawy w sprawach zawodowych i muszę spać u znajomych, bo hotele zostały zamknięte.

Wracam do argumentacji rządu – gdyby hotele były otwarte, zakażeń i zgonów byłoby w Polsce dużo więcej.
W 2020 roku mieliśmy w Polsce najwyższą liczbę zgonów od II Wojny Światowej. Doszło do prawdziwej katastrofy. Umarło ponad 75 tys. ludzi więcej, niż w roku 2019. Ale z tej liczby ok. 28 tys. o zmarli z powodu Covid-19, natomiast cała reszta to osoby, które umarły dlatego, że rząd zablokował dostęp do szpitali różnymi absurdalnymi procedurami. W 2020 roku doszło do tysięcy tragedii ludzkich. Polacy nie mogli pożegnać się ze swoimi bliskimi w szpitalach, bali się chodzić do lekarzy na badania, przez co nie diagnozowano wielu poważnych chorób. Całymi latami będziemy zbierali tragiczne plony tego, co wydarzyło się w 2020 roku w polskim systemie ochrony zdrowia. Również przez długie lata nasze dzieci będą ponosiły konsekwencje tego, że zostały przyspawane do komputerów, uzależnione od nich pewnie już na resztę życia. Swoich kolegów widywały w malutkich ramkach na ekranach komputerów. Nie wiemy, jakie są długofalowe negatywne konsekwencje tych działań.

Większość krajów przyjęła takie metody walki z pandemią.
A kto powiedział, że większość ma rację? Spójrzmy na Szwecję. Państwo, które nie wprowadziło lockdownu, odnotowało w przeciągu całego 2020 roku zbliżoną liczbę zgonów do tej z 2018 roku, gdy żadnego koronawirusa nie było. Mamy więc dwa państwa - jedno zamknęło wszystko, co się dało, a drugie tego nie zrobiło. I lepiej wypada to drugie. Pamiętajmy też o tym, że średnia wieku w Szwecji jest wyższa niż w Polsce oraz o tym, że Szwecja jest krajem znacznie bardziej zurbanizowanym niż nasz kraj. Więc skoro Szwedzi przeżyli ten straszny 2020 rok, to Polacy też by przeżyli.

Wracając do sytuacji przedsiębiorców - Kongres Polskiego Biznesu, którego zarządu jest Pan prezesem, prowadzi zbiórkę na pomoc przedsiębiorcom, którzy decydują się otworzyć biznes mimo obostrzeń. To jasne sprzeciwienie się rządowi.
Uruchomiłem zrzutkę na pomoc prawną dla przedsiębiorców, którzy postanowili otworzyć biznesy. Zebraliśmy już ponad 100 tysięcy złotych. Te pieniądze przeznaczymy na obronę właścicieli polskich firm w sądach lub przed sanepidem czy policją. Do tej pory wyroki sądów administracyjnych są jasne, więc wierzymy, że będziemy w stanie skutecznie bronić przedsiębiorców. Zebraliśmy też namiary do kancelarii, które zgodziły się na preferencyjnych warunkach bronić przedsiębiorców. Mamy wielką nadzieję, że to zachęci innych przedsiębiorców do działania. Jeśli spora część biznesów by się otworzyła, to rząd nie mógłby nic z tym zrobić. Nie ma takiej siły, która umożliwia zamknięcie w jednym momencie wszystkich przedsiębiorstw.

Ale olbrzymia część przedsiębiorców boi się otworzyć swoje firmy. I trudno się dziwić, skoro ci, którzy wznowili działalność, są odwiedzani przez policję lub kontrole.
To bardzo zły prognostyk na przyszłość. Tym ludziom rząd zrobił najgorszą rzecz, jaką mógł zrobić - zabronił im prowadzenia działalności. Oni się nie zbuntowali, uznali, że to jest OK. A to oznacza, że w kolejnych latach będą mogli być dowolnie opodatkowywani, dowolnie niszczeni i drenowani przez państwo i też się nie ruszą. Apelujemy więc o odwagę, o przyłączenie się do tego - według nas - całkowicie legalnego działania, czyli otwierania przedsiębiorstw. To rząd tu działa nielegalnie, bo zakazy nakładane na przedsiębiorców są po prostu niezgodne z konstytucją.

Waszym zdaniem rząd działa nielegalnie, ale zdaniem rządu to otwieranie przedsiębiorstw mimo obostrzeń jest nielegalne. Skoro zachęcacie do buntu, to przedsiębiorca, który przeczyta naszą rozmowę i postanowi zgłosić się do was, może liczyć na waszą pomoc?
Na ile starczy nam sił i środków - oczywiście. Szczegóły można znaleźć na stronie www.kongres.biz.

Na koniec kilka pytań o Browar Mentzen, który szturmem wdarł się na polski rynek piw kraftowych. Jest Pan zadowolony z pierwszych miesięcy działalności browaru?
Jestem bardzo zadowolony z wyników sprzedażowych. Okazało się, że jesteśmy w stanie wyprodukować bardzo dobre piwo, które ludzie chcą kupować. Myślałem, że sprzedaż będzie niższa, ale udało się zrobić dużo zamieszania na rynku piw kraftowych. Bardzo szybko udało nam się rozpromować markę, dotrzeć do potencjalnych klientów z informacją, że Browar Mentzen w ogóle istnieje. Nawiązaliśmy współpracę z wieloma blogerami piwnymi, cały czas zgłaszają się do nas nowe sklepy. Poszerzamy sieć dystrybucji, cały czas działa dystrybucja online. Wszystko zmierza w naprawdę dobrym kierunku.

Są plany na poszerzenie oferty browaru?
Debiutowaliśmy trzema piwami - Pszenicą Mentzena, Piwem Wielozbożowym i Piwem Wolnościowym. Później w ofercie pojawiło się Szlacheckie na Miodzie - bardzo nietypowe piwo. Prawdopodobnie jeszcze w styczniu wypuścimy dwa kolejne style, co sprawi, że razem będziemy mieli ich już sześć. Rozwijamy się, poszerzamy ofertę i cały czas zwiększamy sprzedaż.

Wspomniał Pan, że piwo z Browaru Mentzen degustuje wielu blogerów piwnych. Ale najgłośniej o browarze zrobiło się wtedy, gdy najsłynniejszy polski bloger piwny Tomasz Kopyra stwierdził, że piw z Pana browaru nie będzie degustował na swoim kanale.
Tak, po filmie Tomasza Kopyry mieliśmy rekordowy wzrost sprzedaży. Część osób zaczęła nawet podejrzewać, że była to „ustawka” moja i Tomasza Kopyry, ponieważ ciężko wyobrazić sobie lepszy sposób promocji. Oczywiście dementuję takie przypuszczenia - nie doszło do współpracy między mną, a Tomaszem Kopyrą, mimo moich najszczerszych chęci. Ale z efektu braku naszej współpracy też jestem bardzo zadowolony.

Co Pan sądzi o takiej decyzji Tomasza Kopyry?
Ma prawo do recenzowania piw, jakie tylko sobie wybierze. Argumentacja Tomasza Kopyry była w skrócie taka, że nie będzie recenzował moich piw, ponieważ nie podobają mu się moi koledzy z Konfederacji. Trudno, nie musi lubić wszystkich moich kolegów. Ma do tego również prawo. Ja nie zamierzam się na to obrażać i myślę, że jeszcze nieraz spotkamy się na jakiejś imprezie związanej z piwem.

Na koniec pytanie o sprzedaż piwa online – w Polsce oficjalnie obowiązuje zakaz takiej sprzedaży, a mimo to coraz więcej browarów prowadzi sprzedaż przez internet. Da się to robić legalnie?
W Polsce, jeżeli posiadamy koncesję na sprzedaż detaliczną alkoholu, to ta sprzedaż musi być dokonywana na miejscu. Nie można sprzedawać piwa wysyłkowo. Trzeba je sprzedawać pod adresem zapisanym na koncesji. Jeśli ktoś chciałby sprzedawać piwo wysyłkowo, to ryzykuje tym, że koncesję straci. W związku z tym Browar Mentzen współpracuje z inną spółką, która ma koncesję na catering, co oznacza, że ma prawo do dostarczania alkoholu na imprezy, które obsługuje od strony cateringowej. W efekcie każdy klient, zamawiając piwo online, zaznacza na stronie, że w dniu następującym po dostawie naszego piwa, organizuje u siebie w domu imprezę. I w ten sposób wszystko odbywa się jak najbardziej legalnie. Oczywiście sam zakaz sprzedaży alkoholu przez internet jest kuriozalnie głupi, ale skoro jest, to musimy działać w ten sposób.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dr Sławomir Mentzen: Rządowe obostrzenia są nielegalne. Przedsiębiorcom został już tylko bunt - Portal i.pl

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki