Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat państwa Olczaków. Na życie zostaje im 7 zł. Reszta idzie na leki i komornika

Agnieszka Jasińska
Pani Jolanta nie mówi, z powodu guza nie może zamykać ust. Opiekuje się nią mąż i córka
Pani Jolanta nie mówi, z powodu guza nie może zamykać ust. Opiekuje się nią mąż i córka Krzysztof Szymczak
Przez chorobę pani Jolanty, rodzina zaciągnęła kredyty. Kobieta ma nowotwór języka, nie mówi, nie je samodzielnie. Rodzinie brakuje środków na życie.

Diagnoza: złośliwy nowotwór nasady języka z przerzutami do płuc. W jednej chwili zmieniło się całe życie państwa Olczaków z Łodzi. Rodzina na leczenie zaciągnęła 50 tys. zł kredytu. Dziś nie ma z czego tego spłacić. Zarabia tylko pan Dariusz. Z jego pensji komornik zabiera połowę. Do tego kilkaset złotych trzeba wydać na leki. Zostaje po 7 zł dziennie na osobę na życie, czyli tyle, ile inni wydają na kawę na mieście.

Rodzina Olczaków to trzy osoby: pan Dariusz, chora pani Jolanta i 15-letnia córka Wiktoria. W domu brakuje na wszystko. Stan zdrowia pani Jolanty jest poważny. Nadziei na wyzdrowienie nie ma. - Żona nie mówi, bo guz urósł, nie może nawet zamykać ust. Pisze do nas na kartkach. Karmiona jest przez sondę - mówi pan Dariusz. - Zajmujemy się nią na zmianę z córką. Nie ma nam kto pomóc. Moi rodzice nie żyją, matka żony leży w szpitalu. Jak trzeba to morfinę podaje też Wiktoria.

Pan Dariusz pracuje w biurze.

- Żyjemy tylko z mojej pensji. Żona przepracowała 23,5 roku. ZUS odrzucił jej wniosek o rentę, bo zabrakło 1,5 roku pracy. A żona tak sumiennie pracowała jak była zdrowa. Nawet na zwolnienia lekarskie nie chodziła - mówi Dariusz Olczak. - To wszystko jest niesprawiedliwe - wzdycha.

O tym, że jest chora, pani Jolanta dowiedziała się w sierpniu 2012 r. - Wcześniej miała problem z wysokim ciśnieniem, ale lekarze nie widzieli w tym niczego niepokojącego - mówi pan Dariusz. - W 2012 r. lekarz zwrócił uwagę na górkę na języku. Laryngolog kazał szybko robić biopsję. Okazało się, że to typowy książkowy przykład guza nasady języka. Najpierw żona dostała chemię na chłoniaka, potem druga biopsja wykazała raka drobnokomórkowego. Podano chemię na ten rodzaj nowotworu. Rok temu żona dostała chemię tabletkową. To miał być jedyny skuteczny lek. Przez dwa miesiące było dobrze: żona mogła jeść, rozmawiała. Niestety, chemia przestała działać. Lekarz stwierdził, że jak ta chemia już nie działa, to nie ma nic lepszego. Żona jest dziś bardzo słaba.

Na leczenie potrzeba było dużo pieniędzy. Pan Dariusz zaciągnął 50 tys. zł kredytu. - To nie były chwilówki. Zaciągałem kredyty w bankach. Robiłem wszystko, by Jola wyzdrowiała. Niestety, nie udało się - mówi łodzianin. - Nie miałem i nie mam z czego spłacać kredytu. Dlatego na pensję wszedł mi komornik. Zabiera mi z każdej wypłaty 1.300 zł. Na leki żony wydajemy miesięcznie 400 - 500 zł. Ostatnio doszedł bardzo drogi steryd. Kosztuje 70 zł za 10 ampułek. Żona musi brać 1 ampułkę dziennie. Potrzebna jej jest też morfina. Niestety, nie stać nas na jogurty. Jola dostaje ze szpitala odżywki, ale to za mało. Potrzebuje więcej białka. Ostatnio udało się zaoszczędzić na lekach zawałowych. Żona jest po zawale, nie brała tych leków. Doszły za to zastrzyki. Żonie spuchła noga, konieczne są zastrzyki w brzuch.

Pan Dariusz stara się, by w domu był obiad. - Jednak nie zawsze stać nas na coś ciepłego. Zakupy robimy tam, gdzie jest najtaniej - mówi mężczyzna. - Wiktoria jest w gimnazjum. Nie stać nas na nowe podręczniki. Córka ma używane książki, nauczyciele czasem kręcą na to nosem, ale nie mamy innego wyjścia.

Klasa Weroniki niedawno wygrała konkurs na komiks. Nagrodą była podróż promem do Szwecji. - Niestety do Gdyni, skąd miał wypływać prom, trzeba było dojechać na własny koszt. Nie stać nas było na to - mówi Dariusz Olczak. - Nauczycielka porozmawiała z innymi rodzicami. Ktoś zapłacił za dojazd Weroniki do Gdyni. Córka dostała jeszcze 100 koron kieszonkowego. Wszystko miało zostać między rodzicami, dzieci z klasy miały się nie dowiedzieć. Dowiedziały się. Córka przyszła do domu z płaczem. Koleżanki wypominały jej, że ktoś zapłacił za dojazd do Gdyni.

Rodzina o pomoc nie prosi sama. Na jej trudną sytuację zwrócił uwagę Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Łodzi.

- Rodzinę Olczaków dotknęła ogromna tragedia, dlatego staramy się pomóc - mówi Monika Pawlak, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi. - Rodzina otrzymuje z MOPS zasiłek celowy specjalny, który może być przyznawany w szczególnie uzasadnionych przypadkach osobom lub rodzinom, które nie spełniają kryteriów dochodowych uprawniających do przyznania stałego wsparcia finansowego z pomocy społecznej. Szukamy też innych form wsparcia, robimy wszystko co tylko możliwe, aby rodzina nie została sama.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki