Do dramatycznych scen doszło przed marketem przy ul. Fabrycznej w Zielonej Górze. Wszystko wydarzyło się błyskawicznie. Sytuacja rozpoczęła się od zwykłej rozmowy telefonicznej. Później, na oczach wielu osób, doszło do niebezpiecznych scen.
CZYTAJ DALEJ I ZOBACZ FILM NA KOLEJNYCH SLAJDACH
- Zadzwonił do mnie konkubent i zapytał się, gdzie jestem, bo chciał ze mną porozmawiać. Przyjechał i zaczął się awanturować. Powiedział, że chce odzyskać wszystkie rzeczy, które kupił dla synka - relacjonowała nam pani Katarzyna. - Oczywiście zgodziłam się na wszystko. Konkubent dostał szału i uderzył moją mamę. Później chciał uciec z moim malutkim synkiem. Był pod wpływem amfetaminy. Zaczął kopać w drzwi. Chciał je wyrwać. Straty oszacowano na dziewięć tysięcy złotych. Następnie wywrócił mnie na ziemię, zaczął bić i szarpać za włosy. Wyrwał synka z fotelikiem i biegł przed siebie - relacjonuje nam zdenerwowana kobieta.
CZYTAJ DALEJ I ZOBACZ FILM NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
Powiedział, że wyleje mojej mamie kwas na twarz i nie odda mi syna.
Kobiety błyskawicznie zadzwoniły na policję. Mundurowi szybko zjawili się na miejscu. Na szczęście znaleźli dziecko u obcych ludzi, gdzie mężczyzna je porzucił. - Nie znam tych ludzi i synek nie był u jego mamy, jak podają niektóre media. Tam byli obcy ludzie - podkreśla pani Katarzyna. - Konkubent naraził synka na wiele niebezpieczeństwo. Na szczęście nic mu nie jest - dodaje.
ZOBACZ FILM NA KOLEJNYM SLAJDZIE