Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat samotnej matki. Nie chce mieszkać w kontenerze z pijakami

Agnieszka Jasińska
Monika Olszewska stara się o mieszkanie dla swojej córki. Chce, by Julka wychowywała się w jak najlepszych warunkach. Póki co, obie mieszkają w ośrodku dla ofiar przemocy w Łodzi
Monika Olszewska stara się o mieszkanie dla swojej córki. Chce, by Julka wychowywała się w jak najlepszych warunkach. Póki co, obie mieszkają w ośrodku dla ofiar przemocy w Łodzi Krzysztof Szymczak
Monika mieszka wraz z córką w ośrodku dla ofiar przemocy. Uciekła z domu, gdy mąż podniósł na nią rękę. Stara się o lokal socjalny. Nie jest to łatwe...

Monika Olszewska z Aleksandrowa Łódzkiego jest mamą 9-miesięcznej Julii. Kobieta wychowała się w rodzinie zastępczej. Nie miała łatwego życia. Teraz mieszka w ośrodku dla ofiar przemocy w Łodzi. Trafiła tu, bo bił ją mąż. Monika starała się o lokal socjalny. Niestety, jedyne co jej zaproponowano to mieszkanie w - jak to nazywa wielu mieszkańców Aleksandrowa - kontenerach dla dłużników. Kobieta podkreśla, że nie chce, by jej dziecko wychowywało się wśród pijaków.

- Kiedy skończyłam 18 lat, po raz pierwszy zaproponowano mi lokal socjalny. Wtedy nie zdecydowałam się tam zamieszkać, bo nie było mnie stać na utrzymanie mieszkania i z niego zrezygnowałam - mówi Monika.

Kobieta wyszła za mąż. Niebawem urodziła się Julka. - Niestety, moje szczęście nie trwało długo. Mąż zaczął pić. Kiedy podniósł na mnie rękę, wyprowadziłam się z domu - opowiada Monika.

Kobieta z córką trafiła do łódzkiego ośrodka dla ofiar przemocy. Cały czas tam mieszkają.

- Zdecydowałam się wystąpić o mieszkanie socjalne. Chciałam pójść do pracy, oddać dziecko do żłobka, stanąć na nogi i rozpocząć nowe życie - mówi Monika. - Niestety, miasto zaproponowało mi mieszkanie w kontenerze razem z dłużnikami i pijakami. To baraki. Byłam na miejscu, tam mieszka patologia. Nie chcę, żeby moja córka wychowywała się w takich warunkach. Chcę dla niej lepszego życia niż ja mam. W mieszkaniu miałam dzielić kuchnię i łazienkę z obcymi osobami. Warunki były tragiczne. Niestety, usłyszałam, że na nic innego nie mogę liczyć.

Monika podkreśla, że ojciec Julki nie płaci alimentów.

- Jestem zdana tylko na siebie - mówi kobieta.

Stanisław Sobczak z wydziału informacji i mediów Urzędu Miasta w Aleksandrowie Łódzkim tłumaczy, że pani Monika nie ma żadnych dochodów, więc dlatego w grę wchodził tylko lokal socjalny.

- 24 lipca w drodze wyjątku, uwzględniając trudną sytuację kobiety, ekpresowo komisja mieszkaniowa przyznała jej lokal przy ul. Pabianickiej. Było to z pominięciem kolejki oczekujących, a jak wiadomo w Łodzi czeka się na taki lokal latami - mówi Sobczak. - Jak na lokal socjalny, domy na Pabianickiej mają dość wysoki standard. Jest ogrzewanie i są łazienki. To prawda, że łazienki i kuchnia są wspólne, na 4 lub 5 pokoi przypadają 2 łazienki, jest również świetlica. W domkach mieszkają 24 rodziny również z dziećmi i nie ma patologii. Mieszkańcy są objęci programem wyjścia z wykluczenia społecznego, gdy rodzina staje na nogi, może starać się o mieszkanie komunalne. Nic nie stało na przeszkodzie, by tak stało się w tym przypadku.

Stanisław Sobczak tłumaczy, że Monice zaproponowano większe mieszkanie niż powinna dostać. - Powierzchnia takiego lokalu nie musi być większa niż 5 mkw. na osobę, tutaj było około 14 - mówi Sobczak.

Monika liczy, że władze miasta jednak znajdą dla niej mieszkanie w innej dzielnicy. - Tu nie chodzi o mnie, ale o córkę. Dla dziecka to bardzo ważne, gdzie dorasta - mówi kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki