Sześcioletni chłopczyk ze wschodniej Polski został postrzelony w głowę z broni pneumatycznej. Uratowali go lekarze w łódzkiej Matce Polce. Miał dużo szczęścia, bo pocisk utknął w podstawie czaszki w bardzo niebezpiecznym miejscu.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE
Sześciolatek w ostatni weekend wraz ze swoim kolegą rówieśnikiem zostali pod opieką niespokrewnionego dorosłego. Jednak opiekun nie pilnował ich przez cały czas. Gdy zajął się innymi sprawami, kolega chłopca znalazł broń pneumatyczną i zaczął się nią bawić. W pewnym momencie strzelił chłopcu w głowę.
Niemal centymetrowy pocisk śrutowy wbił się sześciolatkowi w podstawę czaszki, w bardzo niebezpiecznym miejscu: koło tętnicy, blisko wielu ważnych nerwów czaszkowych. W rodzinnej okolicy chłopca nikt nie chciał się podjąć usunięcia pocisku.
Pomoc dla postrzelonego chłopca udało się znaleźć dopiero w łódzkiej Matce Polce. Tamtejsi laryngolodzy zgodzili się przeprowadzić operację usunięcia pocisku.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE
Żeby łódzcy lekarze mogli pomóc, chłopcu potrzebny był transport medyczny. Karetką musiał przejechać ponad 300 kilometrów. W Łodzi przejęli go lekarze z kliniki otolaryngologii oraz chirurg szczękowo-twarzowy.
- Postrzał był w bardzo „niewdzięcznej” okolicy: podstawa czaszki przy dużym naczyniu – tętnicy szyjnej wewnętrznej – mówi prof. Wiesław Konopka, Kierownik Kliniki Otolaryngologii. – Doszło do uszkodzenia ściany kostnej i częściowego zwężenia tętnicy - wyjaśnia.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE
Operacja musiała być wykonana z dużą precyzją. Jednak się udała. Zabieg się udał. Chłopiec jest stanie dobrym. Został już wypisany ze szpitala i pojechał do domu. Po nieprzyjemnej przygodzie nie powinno zostać śladu. – A złe wspomnienia może z czasem się zatrą – mówiła lekarzom szczęśliwa mama chłopca.
Tego typu zabiegi na szczęście wykonywane są ekstremalnie rzadko. Jak przyznaje Adam Czerwiński, rzecznik prasowy szpitala, podobnej operacji w ostatnich latach nie było.