Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dreamliner nic nie zmieni, bo PLL LOT to i tak wydmuszka, która wyprzedała majątek

Marcin Darda
Tomasz Hypki
Tomasz Hypki Archiwum/Polskapresse
Z Tomaszem Hypkim, ekspertem ds. lotnictwa, rozmawia Marcin Darda:

Co ten pierwszy w Europie dreamliner nam daje? Niektórzy mówią, że zmienia wizerunek PLL LOT, a nawet całej Polski.
To jakaś bzdura. Odbieramy samolot z czteroletnim opóźnieniem, który nie jest aż tak rewelacyjny jak pierwotnie zapowiadano. Same linie są w fatalnej sytuacji, bo sprzedały w zasadzie wszystko, co ma jakąś wartość, więc wszystko co widzimy jest akcją promocyjną. LOT na zakupie dreamlinera nic nie zyskuje, a traci ogromne pieniądze. Gdyby ten samolot pojawił się cztery lata temu, to być może sytuacja była lepsza. Teraz nasze linie notują coraz wyższe straty, majątku nie mają, analitycy mówią, że zostało im już tylko logo. Być może dzięki dreamlinerom będzie łatwiej sprzedać LOT, ale jest jeszcze pytanie czy te samoloty sprawdzą się w użytkowaniu. Bo ich nowoczesność polega na przyjazności dla pasażera, ale jeśli chodzi o koszty eksploatacji, to od poprzedniej generacji tak bardzo się nie różnią. Poza tym LOT ze względów niezrozumiałych dla interesu gospodarczego Polski zlecił ich serwisowanie i dostawę części zamiennych przedsiębiorstwom zagranicznym.

A była szansa, by robić to w Polsce?
Oczywiście. Tylko musiałby ktoś cztery lata temu pomyśleć i wybudować odpowiednio wysoki hangar, bo dreamliner jest trochę wyższy niż te poprzednie samoloty, a naprawy kompozytów na świeżym powietrzu przy naszym klimacie są mało realne. To może kosztować jeden samolot kilkaset tysięcy euro rocznie, oznacza też utratę przez Polskę kilkudziesięciu miejsc pracy na rzecz Brytyjczyków i Holendrów. LOT traci zatem 200 mln dolarów, bo tyle kosztuje jeden samolot i traci dodatkowo na obsłudze, bo gdyby po przeszkoleniach serwisowali dreamlinery nasi specjaliści, można by liczyć, że inne europejskie kraje po zakupie tych samolotów zlecałyby serwisowanie w Polsce. A to konkretne pieniądze.

Czy LOT za opóźnienie dostawy będzie się domagał odszkodowania od Boeinga?
O to należałoby już LOT zapytać. Indie wystąpiły o miliard dolarów, Rosjanie o pół miliarda, a za opóźnienie o cztery lata takiego zamówienia jak polskie, kary umowne powinny być ogromne. LOT przecież płaci za osiem dreamlinerów 1,5 miliarda dolarów, czyli jeden lub dwa samoloty powinien otrzymać za darmo.

Ale skoro już mamy taką maszynę jako pierwsi w Europie, to napędzi spółce pasażerów i LOT się odkuje?
Ale jak ma napędzić? Lot nie zwiększy liczby pasażerów. Nie może konkurować ani z Lufthansą, ani z Air France, bo zwyczajnie jest za mały. Tych kilka nowych samolotów niczego nie jest w stanie zmienić, nawet kilka procent oszczędzonych na ich eksploatacji niczego nie zmieni. To jest myślenie życzeniowe, a to, czego jesteśmy świadkami, jest czystą propagandą. LOT się dzięki tym samolotom nie rozwinie, może dołoży kilka połączeń międzykontynentalnych do Azji czy Ameryki Południowej, ale jego położenie w rankingu linii lotniczych się nie zmieni. To zbyt małe linie, na dodatek wyniszczane przez kolejne zarządy. Tracono kolejne rynki, kolejnych fachowców, a dziś to wydmuszka, spółka bez żadnego majątku i żadnych aktywów. Będzie miała docelowo osiem dreamlinerów, które niczego nie zmienią. Bo przecież nie zużywają o połowę mniej paliwa od innych, i nie zabiorą więcej pasażerów od innych samolotów, a koszty eksploatacji dreamlinera dopiero poznamy.

A jak Pan skomentuje przylot dreamlinera jako wydarzenie medialne? Nie ma Pan wrażenia, że ten samolot to większe wydarzenie od lądowania na Marsie?
LOT po prostu koncentruje się teraz na działaniach promocyjnych, w ostatnich tygodniach widzieliśmy w mediach dużo reklam tej spółki, stąd ona liczy na to, że media się im zrewanżują w czasie informacyjnym. F-16 w końcu do tej eskorty dreamlinera nie wystartowały, ale co to był w ogóle za pomysł? Czy jeśli PKP kupi w końcu pendolino, to czy do eskorty wyjadą leopardy? Wychodzi na to, że polskie państwo reklamuje za darmo amerykański koncern Boeing. Myślę, że jeśli premier Donald Tusk ogląda to, co się dzieje wokół przylotu dreamlinera i rozmawia w tym czasie z kanclerz Angelą Merkel o kształcie budżetu Unii Europejskiej i miliardów, które Polska ma dostać, to wcale się z tego nie cieszy. Odbiór tego może być taki, że skoro kupujemy od Amerykanów boeingi, to niech nam Amerykanie dają pieniądze. Bo skoro wydajemy pieniądze wspierając gospodarkę amerykańską, to nie może być to dla nas handicap w Europie, a już na pewno nie podczas negocjacji budżetowych. Kto wie, czy tam przed tym szczytem nie padają takie argumenty przeciw Polsce, jak "gdybyście kupowali gripeny albo airbusy, to moglibyście dostać więcej od nas. A kupujecie od Amerykanów, którzy na was żadnych pieniędzy nie wydają, a my tak".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki