W efekcie dostąpiliśmy niezwykłego zaszczytu. Zostaliśmy zaproszeni na spotkanie z najważniejszymi osobami w Widzewie.
Przy prostokątnym stole w gabinecie na stadionie przy al. Piłsudskiego spotkali się: prezes zarządu klubu Martyna Pajączek, przewodniczący Rady Nadzorczej Leszek Bohdanowicz, przewodniczący Stowarzyszenia RTS Widzew Piotr Pietrasiak i wyżej podpisany redaktor Dziennika Łódzkiego.
Na chwilę wpadł wiceprezes zarządu Piotr Szor.
Tematem spotkania był wspomniany audyt, który od początku roku trwa w Widzewie. Nie jest to żadne wyjątkowe wydarzenie, wszystkie spółki muszą przechodzić taką procedurę. Najważniejsze, co dotyczy Widzewa, w klubie wszelkie działania są transparentne, prowadzone zgodnie z prawem i audyt na razie nie wykazał najmniejszych nieprawidłowości.
Sprawdzają się słowa Piotra Pietrasika, który swego czasu powiedział Władysławowi Puchalskiemu: - W Widzewie wszystko musi chodzić jak w zegarku. - Stowarzyszenie liczy dwudziestu kilku członków, którzy darzą bezgranicznym zaufaniem prezes Martynę Pajączek - mówił Piotr Pietrasik.
Widzew hołduje niepisanej zasadzie. - Jak wszystko na górze klubu jest w największym porządku, przekłada się to na zachowania na dole, czyli grę drużyny - mówiła prezes Martyna Pajączek. I tak jest w Widzewie. Piłkarze są liderem, na to samo miano zasługują działacze.
Odrzucono najdroższa i najtańszą ofertę
Audyt to obowiązkowy wydatek dla klubu. Największe firmy audytorskie żądają honorarium w wysokości 50-100 tys. zł. Ile kosztował audyt w Widzewie?
- Było osiem ofert od firm chętnych do przeprowadzenia audytu w Widzewie, odrzuciliśmy najdroższą i najtańszą, a później w tajnym głosowaniu wybraliśmy tę, która właśnie pracuje - mówi szef Rady Nadzorczej Leszek Bohdanowicz. - Nie znamy pracowników tej firmy działających w Łodzi, zresztą każdego członka Rady Nadzorczej obowiązuje klauzula poufności i nie możemy udzielać w tym względzie informacji.
Spróbowaliśmy zasięgnąć języka u członka Rady Nadzorczej, wielkiego specjalisty od budżetu i zarządzania Władysława Puchalskiego, człowieka blisko związanego ze Zbigniewem Bońkiem. Kiedy do nas zadzwonił późnym wieczorem, zadaliśmy mu pytanie, czy audyt w Widzewie kosztował 50 tys. zł? - Ależ skąd - słyszymy w odpowiedzi. - Musimy poruszać się w ramach budżetu, a ten przygotowany na przyjście prezes Martyny Pajączek przewidywał mniejszą kwotę zagwarantowaną na obowiązkowy audyt.
Rada Nadzorcza może jedynie kontrolować
Władysław Puchalski zapewnił jednak, że z Martyną Pajączek ma tylko różnice zdań, a nie konflikt. I zarządowi, i radzie nadzorczej chodzi przecież o dobro klubu, a twórcza dyskusja prowadzi do wypracowania najlepszych rozwiązań.
- Rada Nadzorcza nie może narzucać zachowań zarządu, możemy jedynie kontrolować - mówi Władysław Puchalski. - My dbamy tylko o zapewnienie budżetu klubu. W każdym miejscu, w którym pracowałem nie powstawały długi, tak samo jest w Widzewie. Nie mamy długów i mieć nie będziemy. Musimy pamiętać, by w budżecie klubu zagwarantować środki na wzmocnienie drużyny. Wszyscy przecież dążymy do awansu nie tylko do pierwszej ligi, ale i wyżej. Zgadza się Pan, że drużynę trzeba wzmocnić? Tak? No właśnie.
Audyt jest „upierdliwy”, ale o to chodzi
Jeśli chodzi o audyt, Władysław Puchalski dobitnie określił te działania w Widzewie: - Audyt jest upierdliwy, ale przecież o to chodzi. Na koniec wnikliwej kontroli Rada Nadzorcza musi przecież zatwierdzić sprawozdanie.
Audyt w Widzewie potrwa minimum do końca lutego, a może i dłużej.
“Bodyguard” lekiem na hejt?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?