Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwadzieścia minut gry i stanęli. Lechia Gdańsk – ŁKS 3:1

R. Piotrowski
Daniel Ramirez nie zaliczy sobotnich zawodów do udanych
Rundę rewanżową piłkarskiej ekstraklasy piłkarze ŁKS rozpoczęli od jedenastej porażki w sezonie. W Gdańsku łódzki beniaminek w piłkę postanowił grać tylko dwadzieścia minut, co faworyt wykorzystał z zimną krwią.

Trener Kazimierz Moskal odrobinę nas w sobotę zaskoczył. W Gdańsku zrezygnował z nominalnego napastnika na rzecz kojarzonego z gry w drugiej linii Jose Pirulo. Co ze snajperami? Cóż, Łukasz Sekulski (niedawno wrócił do zajęć po kontuzji) oraz Jewhen Radionow zostali w Łodzi, natomiast Rafał Kujawa spotkanie z Lechią rozpoczął na ławce rezerwowych. Na podobny manewr szkoleniowiec beniaminka zdecydował się po raz ostatni dwa miesiące temu w Szczecinie i wtedy akurat niewiele dało to łodzianom, bo gola nie zdobyli, oddali tylko pięć strzałów na bramkę (ich najgorszy wynik w tym sezonie), na domiar złego przegrali walkę w środku pola.

W sobotni wieczór plan znów nie wypalił, choć miłe to były złego początki. Przyjezdni atakowali bramkę Zlatana Alomerovicia i z werwą, i dużą liczbą graczy, więc za tę swoją odwagę zostali nagrodzeni już w 9. minucie. Goście egzekwowali rzut wolny, piłkę na pole karne Lechii dośrodkował Daniel Ramirez, a próbujący zażegnać niebezpieczeństwo Daniel Łukasik odbił ją głową tak niefortunnie, że ta spadła na nogę Jana Sobocińskiego. Młodzieżowy reprezentant Polski uderzył z woleja i po chwili cieszył się ze swojego premierowego trafienia na boiskach ekstraklasy.

ŁKS poszedł za ciosem, pogubieni gdańszczanie raz po raz popełniali proste błędy i gdyby podopieczni trenera Kazimierza Moskala wykazali w polu karnym miejscowych więcej zimnej krwi, powinni losy sobotniej konfrontacji rozstrzygnąć już w pierwszym kwadransie. Niestety, najpierw po oskrzydlającej akcji Jana Grzesika długo z oddaniem strzału zwlekał Jose Pirulo, a i szczęście uśmiechnęło się do podopiecznych trenera Piotra Stokowca także chwilę później, gdy Daniel Łukasik stracił piłkę na środku boiska i na bramkę miejscowych ruszyli Jose Pirulo i Daniel Ramirez. I ta jednak hiszpańska szarża nie zakończyła się happy endem, bo lider beniaminka uderzył niecelnie.

Kto nie wykorzystuje podobnych prezentów zwykle kończy marnie i nie inaczej było w Gdańsku, choć gwoli ścisłości dodajmy, że o kłopoty goście prosili się sami nie tylko za sprawą braku skuteczności, a przede wszystkim nieprzekonującej postawy w środku pola, tutaj właśnie bowiem leżał pies pogrzebany, zaś najwięcej grzechów na sumieniu miała w tym względzie nadspodziewanie pasywna w sobotę druga linia.

W 23. minucie niepotrzebne zabawy z piłką Daniela Ramireza zakończyły się dośrodkowaniem Jarosława Kubickiego (podanie przedłużył jeszcze głową Sławomir Peszko) i precyzyjnym uderzeniem Lukáša Haraslína, z kolei pięć minut później łodzianie pozwolili Kubickiemu dograć futbolówkę do Flávio Paixão - Portugalczyk zwiódł Jana Sobocińskiego, w końcu zaś uderzył na tyle precyzyjnie, że piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki pomimo rozpaczliwej interwencji Arkadiusza Malarza.

Dwa szybko stracone gole podcięły skrzydła beniaminkowi, co gorsza goście pozostawiali gdańszczanom wiele wolnej przestrzeni, a że brakowało im także agresywności w środku boiska, Jarosław Kubicki i Rafał Wolski co chwila rozrywali szyki obronne przyjezdnych precyzyjnymi podaniami z głębi pola. Już cztery minuty po przerwie po kolejnym takim zagraniu najlepszego na boisku Kubickiego, oko w oko z Arkadiuszem Malarzem stanął Flávio Paixão. Efekt? Sekundę później gdańszczanie za sprawą sprytnego lobu cieszyli się z trzeciego gola.

„Rycerze Wiosny” sprawiali w tym momencie wrażenie pogodzonych z losem i gdyby nie łut szczęścia (choć o nim w sytuacji beniaminka ekstraklasy mówić chyba nie wypada) gospodarze cieszyliby się z trzech kolejnych bramek, na które swoją drogą zasłużyli, bo w tym fragmencie spotkania byli zespołem zwyczajnie lepszym w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Koniec końców sympatycy „Biało-Zielonych” musieli zadowolić się w sobotę trzema trafieniami, ponieważ kolejne (strzał Flávio Paixão po akcji Sławomira Peszki i uderzenie Rafała Wolskiego po podaniu Kubickiego) lądowały na tapecie VAR-owców. System wideowerifikacji okazał się dla ełkaesiaków wielce łaskawy, nie dość bowiem, że sędzia Wojciech Myć nie uznał dwóch goli dla Lechii to jeszcze odwołał swoją decyzję o przyznaniu gdańszczanom rzutu karnego, podyktowanego po rzekomym przewinieniu Patryka Bryły.

Cóż jednak z tego, skoro po przerwie piłkarze z Łodzi na połowie rywala byli bezradni, nie oddali choćby jednego celnego strzału na bramkę, a krótka historia kilku nieźle zapowiadających się akcji kończyła się zawsze na dwudziestym metrze od świątyni bezrobotnego Zlatana Alomerovicia. O tym, jakie zagrożenie dla serbskiego golkipera przedstawiali sobą łódzcy piłkarze niech świadczy decyzja trenera Piotra Stokowca, który w końcówce wprowadził na boisko jeszcze dwóch napastników, więc Lechiści zakończyli sobotnie zawody z trójką graczy w pierwszej linii.

ŁKS przegrał jedenasty mecz w tym sezonie i już trzeci z rzędu. W następnej kolejce zmierzy się z Cracovią.

Lechia Gdańsk - ŁKS Łódź 3:1 (2:1)
Gole: 0:1 Jan Sobociński (9), 1:1 Lukáš Haraslín (23), 2:1 Flávio Paixão (28), 3:1 Flávio Paixão (49)
Lechia: Zlatan Alomerović – Karol Fila (46, Tomasz Makowski), Michał Nalepa, Mario Maloča, Filip Mladenović, Daniel Łukasik, Rafał Wolski (87, Artur Sobiech), Sławomir Peszko (90, Jakub Arak), Jarosław Kubicki, Lukáš Haraslín, Flávio Paixão. Trener: Piotr Stokowiec.
ŁKS: Arkadiusz Malarz – Jan Grzesik, Maksymilian Rozwandowicz (80, Kamil Juraszek), Jan Sobociński, Adrian Klimczak, Dragoljub Srnić, Ricardo Guima, Michał Trąbka (65, Piotr Pyrdoł), Łukasz Piątek, Daniel Ramirez (68, Patryk Bryła), Jose Pirulo. Trener: Kazimierz Moskal.
Sędziował: Wojciech Myć (Lublin)
Żółte kartki: Nalepa, Mladenović, Kubicki – Klimczak, Piątek, Srnić
Widzów: 7674

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki